Pierwsza odsłona tego samochodu sięga jeszcze końcówki lat dziewięćdziesiątych. Był to czterodrzwiowy sedan oparty na modelu Echo, czyli odpowiedniku Yarisa sedan na rynku japońskim. Tam też zakończyła się kariera tego samochodu. Wielki szum, a następnie lawina nagród rozpętała się dopiero w 2004 roku, kiedy na świat przyszedł pięciodrzwiowy hatchback o kodzie fabrycznym NHW20. Poza nagrodami w postaci tytułów samochodu roku zarówno w Stanach jak też i na Starym Kontynencie, auto spotkało się z wielką aprobatą mieszkańców regionów ciemiężonych przez lokalne władze wysokimi podatkami ekologicznymi.

Stylistyka: Aerodynamicznie wydajny

Projektanci Toyoty dołożyli wszelkich starań, aby stworzony przez nich samochód był jak najbardziej wydajny w kwestiach aerodynamiki. Bryła samochodu z profilu ma nieco trójkątny kształt, przez co złośliwi nazywają go "żelazkiem", lecz dzięki temu udało się uzyskać współczynnik Cx - 0,26. Tajemnicze wyprofilowania na dachu to nie efekt dachowania, lecz specjalnie opracowane kanały zmniejszające opory powietrza. Z tyłu przy zderzaku znajdziemy element działający na zasadzie dyfuzora, odprowadzającego powietrze z prawie idealnie płaskiego podwozia.

Spoglądając z oddali na samochód odnajdziemy w nim nieco "old-schoolowe" rysy nawiązujące do japońskich samochodów z lat osiemdziesiątych. Całość została jednak skrzętnie opakowana w nowoczesną obudowę pięciodrzwiowego hatchbacka. Całkiem spore przednie reflektory zostały rozciągnięte na długość, pomiędzy nimi wrzucono subtelny grill. Idąc dalej linią nadwozia napotkamy dużą powierzchnię przedniej szyby położonej pod ostrym kątem oraz szyby boczne, które zapewniają odpowiednią widoczność na drodze.

Rosnąca linia dachu dokładnie w jego połowie zaczyna dynamicznie opadać w dół. Nieco przydługawy tył samochodu może nasuwać skojarzenie ociężałości sylwetki. Nietypowa konstrukcja tylnej części auta wymusiła dziwne położenie szyby, której kawałek dołożono pod spojlerem klapy bagażnika. Tylne lampy a`la "Lexus Style" nie są tutaj wynikiem działalności domorosłego tuningowca. Producent montuje je fabrycznie. I trzeba przyznać, że wyglądają całkiem nieźle.

Wnętrze: Pusto i futurystycznie

Pierwsze wrażenie, z jakim stykamy się po wejściu do samochodu to zaskoczenie, bowiem jest tutaj trochę nietypowo. Po takim aucie spodziewalibyśmy się, że w środku zastaniemy konsolę upchaną dużą ilością wyświetlaczy, przełączników. Jednak tutaj jest po prostu pusto. Prawie wszystkie klawisze i przełączniki zostały zintegrowane w dużym kole kierownicy, które niestety może być regulowane tylko w jednej płaszczyźnie. Reszta manipulatorów, obsługa radia oraz system zarządzania samochodem zostały zintegrowane w dotykowym, ciekłokrystalicznym wyświetlaczu umiejscowionym w centralnej części kokpitu.

O ile dla pasjonatów techniki takie rozwiązanie jest strzałem w dziesiątkę, to jednak dla osób, które na co dzień nie mają okazji obcować z urządzeniami typu hi-tech, nauka obsługi może być nie lada wyzwaniem. W głąb deski, tuż pod przednią szybą wkomponowano mały wyświetlacz informujący kierowcę o aktualnej prędkości, przełożeniu skrzyni biegów, a także zasięgu. Jadąc z duża prędkością kierowca nie musi dekoncentrować swojej uwagi na poszukiwaniu prędkościomierza lub zasięgu baku. Po obu stronach deski mamy dużo wolnej przestrzeni, którą projektanci mogli wykorzystać na dodatkowe schowki, a które są tylko dwa i to jedynie po stronie pasażera. Trochę komicznie wygląda drążek automatycznej skrzyni biegów. Nie dość, że został umieszczony wysoko przy kierownicy, to na dodatek jest on bardzo mały. Na szczęście nie trzeba nim często manipulować, gdyż w aucie zamontowano skrzynię ECVT. Przy tej klasie i zaawansowaniu technologicznym samochodu producent powinien zastanowić się mocno nad zaimplementowaniem elektronicznego hamulca parkingowego, gdyż hamulec nożny został umieszczony trochę za wysoko i jego użytkowanie może sprawiać trudności.

Przednie fotele Priusa są dość duże i miękkie. Odzywa się tutaj amerykański styl. Na plus zasługują ekologiczne materiały jakimi zostało wykończone wnętrze. Trochę gorzej jest jednak z wygodą. Przy dłuższych trasach trzeba robić częste przerwy żeby rozprostować kości. Jednak do miasta pasuje jak ulał. Na tylnych fotelach miejsca jest wystarczająco dla osób o średnim wzroście, z zastrzeżeniem iż będą to tylko dwie osoby. Problemy mogą się zacząć, gdy miejsce zajmie tam ktoś o słusznym wzroście. Z racji opadającej linii dachu, miejsca pod sufitem robi się krytycznie mało, tak samo wygląda sprawa w kwestii kolan.

Przez to, że akumulatory silnika elektrycznego zajmują dużą ilość miejsca, do dyspozycji mamy nieco ograniczony bagażnik. Jego pojemność wynosi zaledwie 480 litrów. Nie jest ona porażająca, ale wystarczy na dwuosobową podróż. W razie czego zawsze można się posiłkować miejscem na tylnych fotelach.

Jazda: Lekko-strawna

Wsiadając po raz pierwszy za kierownicę hybrydowej Toyoty trzeba poświęcić przynajmniej kilkanaście minut, żeby pokrótce zapoznać się z obsługą wszystkich podstawowych urządzeń, takich jak np. radio, klimatyzacja, nawigacja, kamera cofania oraz sprzężony z nią system automatycznego parkowania. Całość została sprzężona w ciekłokrystalicznym wyświetlaczu. Przejdźmy jednak do rzeczy najciekawszej, czyli jednostki napędowej. Na początek przyda się trochę teorii.

Pod pokrywą silnika zostały umieszczone dwa silniki. Jeden z nich to benzyniak o pojemności 1,487 centymetrów sześciennych. Wyposażono go w szesnaście zaworów oraz system zmiennych faz rozrządu. Moc, jaka może być przez niego wygenerowana nie jest wprawdzie potężna (78 KM), aczkolwiek należy pamiętać, że do akcji w odpowiednim momencie wkracza elektryczny silnik dokarmiany prądem zmiennym o napięciu 500 V. Jego moc szacowana jest na 68 KM.

Po sukcesywnym rozbrojeniu immobilisera, kładziemy nogę na pedale hamulca i wciskamy przycisk POWER. I w tym momencie testowane auto serwuje nam kolejną porcję zdziwienia. Nie słychać bowiem charakterystycznego "kręcenia" rozrusznikiem. O tym, że wszystkie "funkcje życiowe" samochodu zostały uruchomione informuje nas ikona READY na wyświetlaczu pod szybą. Przesuwamy lewarek skrzyni biegów do pozycji D, a następnie lekko przyciskamy pedał gazu. Samochód rozpędza się dość energicznie (400 Nm momentu obrotowego przy 1.200 obr./min silnika elektrycznego) bez wydawania jakichkolwiek dźwięków. I tak aż do chwili, kiedy mocniej wciśniemy pedał akceleratora, bądź też przekroczymy prędkość rzędu 50 km/h. Dopiero wtedy możemy poczuć lekką wibrację, która oznajmia nam, że do akcji wkroczył silnik spalinowy. Wprawni obserwatorzy zauważą także, że na ekranie LCD (prezentującym aktualnie wykorzystywany rodzaj zasilania), energia z silnika spalinowego płynie do układu przeniesienia napędu oraz do akumulatorów doładowując je. Regeneracja energii następuje także w czasie zwalniania lub hamowania. Przy naładowanych do pełna akumulatorach samochód może przejechać na samym silniku elektrycznym odległość 2 kilometrów, przy prędkości nieprzekraczającej 40-50 km/h. Dzięki temu w czasie redakcyjnego testu kilka razy udało nam się dojechać z domu do siedziby redakcji całkowicie za darmo.

Ekologiczna jednostka napędowa Toyoty została sprzężona z bezstopniową skrzynią pasową ECVT. Dzięki niej silnik wykorzystuje największy moment obrotowy i nie odczuwamy szarpnięć związanych ze zmianą biegów. Przekłada się to jednak na dość niską kulturę pracy. Silnik w niektórych momentach wydaje z siebie odgłosy, jakby pracował  bez przerwy na wysokich obrotach. Średnie spalanie Toyoty jest umiarkowane. W trybie pozamiejskim samochód spala w granicach 4,5 l/100km. Wizyta w zatłoczonym mieście to wzrost apetytu jednostki benzynowej do poziomu 5,5-6,0 l/100km. Zaznaczyć trzeba, że oba wyniki zostały uzyskane przy włączonej klimatyzacji oraz innych energochłonnych odbiornikach. Według danych producenta Toyota rozpędza się od 0-100km/h w 10.9 sekundy. Jest to dobry czas, ale wciskając energicznie pedał gazu czujemy, że auto rozpędza się mozolnie, niczym przysłowiowy klocek.

Jeśli chodzi o kwestię zawieszenia, japońscy konstruktorzy zamontowali z przodu kolumny MacPhersona, natomiast z tyłu belkę skrętną. Amortyzatory mają nieco przytłumiony i krótki skok, lecz przy nierównościach poprzecznych auto dobrze trzyma się drogi i nie występuje w nim zjawisko podsterowności. Układ kierowniczy reaguje na zmianę toru jazdy z niewielkim opóźnieniem.

Podsumowanie: dla zatwardziałych ekologów

Pomimo fali trendów jakie przypływają do nas z poważnym opóźnieniem zza wielkiego oceanu, nowa Toyota Prius nie potrafi się odnaleźć na naszym rynku. Powód może wydawać się prozaiczny, cena, a także zerowe zainteresowanie naszych włodarzy w kierunku promocji ekologicznych napędów. Może gdyby na wzór Mekki niektórych naszych rodaków (Londyn), wprowadzić możliwość obniżenia kosztów związanych z posiadaniem samochodu, to z pewnością większa liczba osób mogłaby wyrazić zainteresowanie dla takiego rozwiązania.

W cenie wynoszącej 112.500 złotych otrzymujemy samochód wyposażony technologiczne nowinki, który jest niezwykle przyjazny dla środowiska. Niestety, jak na razie w naszym kraju mało kto zwraca na to ostatnie większą uwagę. Jedynym konkurentem na "zielonym" polu bitwy pozostaje tylko Honda Civic, której cena wynosi 98.600 złotych. Jednak mniejsza cena odbija się na osiągach, które są ewidentnie gorsze. Podsumowując krótko, dzisiejsze samochody z napędem hybrydowym trzeba raczej traktować w kategoriach drogiej ciekawostki. Następne lata, a może już miesiące przyniosą z pewnością dużą rewolucję w tym temacie.

Plusy i minusy

+ ekologiczna jednostka napędowa

+ umiarkowane spalanie

+ oryginalny design

- głośna praca silnika spalinowego

- słaba dynamika

- cena