Życie pełne jest momentów, w których można doszukać się magii. Rozmaite triki i sztuczki wywołują uśmiech na obliczach dorosłych i błysk w oku dzieci. Niestety, rzadko stykamy się z magią, gdy chodzi o samochody. Tym bardziej cieszymy się więc z pojawienia się nowego czarodzieja w naszym ulubionym segmencie, a mianowicie – w klasie małych vanów.
Do usadowionego w niej Opla Merivy we wrześniu dołączy Ford B-Max, który zamierza oczarować sympatyków motoryzacji. I tak jak kolega z Rüsselsheim, również on planuje wykorzystać do tego pewien trik, a dokładniej mówiąc, sztuczkę z drzwiami. Nowa Meriva wabi na tył swego wnętrza otwieranymi „pod wiatr” drzwiami, natomiast na tylne siedzenia B-Maxa można się dostać po otwarciu drzwi przesuwanych.
W tej klasie to rzadkość, ale trudno powiedzieć, że zastosowane rozwiązanie budzi jakieś większe emocje. Sytuacja zmienia się jednak, gdy w Fordzie otworzy się jednocześnie przednie i tylne drzwi. Uzyskujemy wtedy wielkie wrota o szerokości ok. 150 cm! Trzeba przyznać, że wówczas jest już czym się pochwalić. To doprawdy sprytne posunięcie, stanowiące eleganckie zaproszenie dla pasażerów. Jak udało się to osiągnąć? Przez usunięcie słupka środkowego. Nie zniknął on jednak zupełnie z konstrukcji.
Wprawdzie nie został wspawany między dach a próg, za to precyzyjnie wkomponowano go w nad wyraz stabilne drzwi przesuwane. Wystarczy je dokładnie zamknąć, a wszystkie elementy układanki, jaką jest nadwozie, wskoczą na swoje miejsce i w ten sposób karoseria uzyskuje niezbędną sztywność. Przednie pasy bezpieczeństwa zostały odpowiednio zintegrowane z siedzeniami. Drzwi ryglują się za pomocą solidnych mechanizmów umieszczonych w dachu i progu.
Fordowska koncepcja zapewne przypadnie do gustu nie tylko rodzinom, spedytorom amatorom i wielbicielom sportowych dyscyplin wymagających przewozu długich przedmiotów. Na ciasnych miejscach parkingowych nie trzeba będzie uprawiać akrobacji, by dostać się z tyłu do wnętrza, po otwarciu drzwi przednich montaż fotelika dla bobasa będzie dziecinną igraszką, a dzięki całkowicie opuszczanemu oparciu pasażera uzyskuje się przestrzeń do bezproblemowego przewozu przedmiotów o długości do 2,35 m (narty, deski itp.). Prawdziwi twardziele na powstałym w ten sposób łóżku będą mogli uciąć sobie drzemkę.
Tego wszystkiego w Merivie nie znajdziemy. Trzeba jednak przyznać, że zajmowanie miejsc z tyłu nie sprawia problemów, a zapinanie pasów bezpieczeństwa dziecku trwa krócej niż przy tradycyjnych drzwiach otwieranych „z wiatrem”. Mimo to nie da się nie zauważyć w Oplu środkowego słupka, który nie pozwala zapomnieć o niewielkim świetle tylnych drzwi.
Nowa Meriva ma wiele zalet. W porównaniu z poprzednią generacją tego modelu samochód nie stracił nic ze swojej poręczności, choć przybyło mu centymetrów w każdym kierunku. Wnętrze stało się dzięki temu większe. Kierowca nie zyskał na tym zbyt wiele, nieco więcej swobody mają natomiast pasażerowie z tyłu. Prawie 400-litrowy bagażnik, którego pojemność można powiększyć do niemal 1500 l, to dodatkowy atut, zwłaszcza przed rodzinnym wyjazdem na wakacje.
W przypadku wyprawy B-Maxem pakowanie skończy się o jedną dużą walizkę wcześniej, ale 320-litrowy bagażnik (o maksymalnej pojemności blisko 1300 l) to też akceptowalna wartość w tej klasie. No, ale trzeba pamiętać, że prezentowany w porównaniu Ford ma tylko 4,08 m długości i jest zaledwie o 13 cm dłuższy od Fiesty.Oprócz drzwi otwieranych „pod wiatr” w Oplu znajdziemy kolejne sprytne rozwiązania. Choćby przesuwane wzdłuż i na boki fotele tylnego rzędu albo dostępny w opcji bagażnik rowerowy, chowający się w zderzaku. Ford kontruje w tym momencie, stawiając na prostotę, czyli na opuszczane tylne oparcie i podwójną podłogę w bagażniku. Za 1600 zł można kupić system Active City Stop, automatycznie zatrzymujący auto przed przeszkodami przy niskich prędkościach (dostępny od wyposażenia Trend).
Pod maskami testowanych modeli pracują bardzo oszczędne diesle. Mimo identycznej mocy silnik Forda lepiej „zbiera się”na niskich obrotach, chociaż po dodaniu gazu trzeba dość długo czekać aż turbosprężarka zadziała i auto zacznie przyspieszać. Motor Opla ma niewielką pojemność i najlepiej czuje się w górnej połowie skali obrotomierza, szczególnie podczas jazdy po mieście.
Jeżeli ktoś zapyta o wersje bazowe, to proszę bardzo: najtańszy Ford B-Max 1.4 (90 KM) Ambiente kosztuje 58 900 zł. Oczywiście, obecnie jest to jeszcze tzw. cena rekomendowana, ponieważ pierwsze samochody pojawią się w salonach dopiero we wrześniu. Natomiast najtańsza Meriva 1.4 (100 KM)w wersji Essentia kosztuje 57 950 zł.
B-Max pokazał Merivie, że jest mocnym rywalem. Zastosowana w Fordzie konstrukcja drzwi jest jeszcze sprytniejsza niż rozwiązanie wykorzystane przez Opla, a wsiadanie i wysiadanie łatwiejsze niż u rywala. To, że Ford jest mniejszy, można zauważyć na kanapie i w bagażniku.