W czasach cen benzyny "z kosmosu", ciągłych, wielomilionowych akcji serwisowych nowych modeli i wreszcie nieustających wojen stylistycznych mających zwiększyć atrakcyjność aut, dość ryzykowne jest wchodzenie na kompletnie nowe terytoria.

A jednak w taki amerykański kocioł motoryzacyjny, notabene niezwykle ważny dla Subaru, japońska marka zdecydowała się "wrzucić" swojego pierwszego SUV-a z paliwożernym boxerem pod maską, produkowanego w lokalnej fabryce, w Lafayette, w stanie Indiana.

Stylistyka - ale, ale!

Czym są samochody? Poza ich oczywistymi walorami związanymi z użytecznością przewyższającą sprzęt AGD jest to czysta mieszanka emocji płynących z jazdy, wolności przemieszczania oraz pasji posiadania i brylowania stylem. Nic więc dziwnego, że twórcy Subaru B9 Tribeca postanowili zaspokoić potrzeby choć części kierowców - wizerunek największego Subaru rozstawia publikę po dwóch stronach.

Ze strony oponentów słychać zarzuty o podbieranie stylu włoskim stylistom, zmiękczanie wizerunku auta 4x4 i wskazywanie na odbieganie od dotychczasowego image marki. Obóz zwolenników - i tu się zapisałem - mimo że również potrzebuje czasu na oswojenie się z Subaru, wskazuje głównie na balans formy szkicu Andreasa Zapatinasa.

Przedni pas wprowadza nowy, bardzo wyrazisty styl dla marki spod znaku plejady. Nowa jest także linia boczna - opadający dach i niemal poziome, stonowane linie boczne nadwozia przecięte falującymi blachami nadkoli pasa prowadzącego do świateł tylnych. Całość czerpie pomysły z Alfy Romeo 166, ale w klasie aut bliskich kanciastym wozom drabiniastym jest to rzadki wzór dobrej inspiracji.

Wnętrze - art techno

...tym bardziej, że masywne, chromowane i pewne w uchwycie klamki prowadzą do nie mniej stylowego wnętrza. Całość wyłożona została beżowo-piaskowymi materiałami o jakości dorównującej tym z BMW - a notabene Subaru aspiruje do roli japońskiego odpowiednika bawarskich aut - i zwieńczona kokpitem łączącym sport ze stylem.

Kierowca i pasażerowie - Janie, do teatru.

Odpalam boksera, a przed moimi oczami jeszcze po chwili wskazówki wywijają do 8 tysięcy obrotów i 240 kilometrów na godzinę, paski stanu temperatury i paliwa skaczą nerwowo góra-dół, a przez środkowy ekran przechodzą fale elektronicznych iluminacji. Tribeca efektownie budzi się do życia. W tak sterylnie technologicznych warunkach pracę można by jednak zostawić szoferowi w rękawiczkach.

Szkoda bowiem brudzić lśniącego panelu w kształcie litery T. Od podłokietnika, gdzie kryją się kieszenie i 2 schowki na napoje, poprzez wypukłą konsolę środkową, aż po skrzydła zachodzące na drzwi, panuje... dziwny jednak, ale porządek. Część małych przycisków gubi się przed wzrokiem po stronie pasażera, a duży wyświetlacz centralny niemrawie stara się zastąpić ekran opcjonalnej nawigacji wyświetlając informacje w formacie XXL.

Zastrzeżenia budzi solidność użytych plastików. Wyglądają one dobrze, ale obudowa dźwigni skrzyni biegów ma tendencje do przesuwania się na boki, podobnie luźne pokrętła regulacji temperatury i nawiewu (tylko centralne). Wyłącznie pionowa regulacja sportowej kierownicy, ograniczona przez to widoczność zegarów i ich mocno kontrastowe, czerwono-białe podświetlenie (regulowane jednak) przypadną do gustu raczej tylko części - mogłoby być lepiej.

Bagażnik - gdzie z łapami!

Właśnie, tu też chyba styl wziął górę nad praktycznością. Albo inaczej: "Budowlańcom wstęp wzbroniony!" Lekka, beżowa mata z gumy, przykrywa podłogę tego samego koloru, pod którą znajdują się dodatkowe schowki. Chromowane uszy i uchwyty są delikatne, brakuje rolety zasłaniającej bagaż i siatki za siedzeniami. Boczne kieszenie zrobiono z cienkiego plastiku, a na podłodze przepastnego bagażnika zdecydowanie brakuje siatki przytrzymującej bagaż.

A właśnie - 1063 litry pojemności mogłyby pochłonąć naprawdę wiele. Dodatkowo składane (w proporcjach 40/20/40) i przesuwane (w zakresie 20cm) lekkie tylne fotele, pozwalają na dużą dowolność w aranżacji wnętrza. Brakuje jedynie możliwości ich wyjęcia. Opcjonalny trzeci rząd siedzeń - zapomnijmy o nim, tam trafią naprawdę małe dzieci lub pies.

Jazda - be cool

OK, najpierw fakty: 3-litrowy bokser ma sześć cylindrów, generuje moc 250 KM i przekazuje moment o sile niemal 300 Nm permanentnie na wszystkie cztery koła obute w asfaltowe "kapcie" 225/55 R18. Poza tym symetryczny układ 4x4, przy współpracy elektroniki rodem z WRC, jest w stanie zareagować szybciej niż kierowca i w ułamku sekundy przenieść moc tam, gdzie trakcja daje lepszy ciąg niemal 2-tonowemu Subaru.

Efekt? Na szosie mamy do czynienia z silnym i stabilnym kombi. W trybie automatycznym 5-biegowa skrzynia SportShift reaguje bardzo płynnie i szybciej - po mocnym wciśnięciu gazu - niż podczas manualnej selekcji przekazuje moc na koła (standardowo w proporcji 45/55). Silną stroną Subaru na krętych drogach ma być niższy środek ciężkości boksera, co ma dać mniejsze przechyły niż w BMW X5 - czyli większy spokój auta.

Nie należy jednak zapominać, że każde "esjuvii" jest stworzeniem dużej masy. W poszukiwaniu peryferii bezpieczeństwa zdecydowanie wejdą nam w drogę gabaryty i ciężar. Niemniej zawieszenie sprężyście wybiera wszelkie nierówności, a w miarę zacieśniania się zakrętów zdecydowanie usztywnia się. Z kolei sprowokowane szarże na szutrze szybko i dość brutalnie ukraca system kontroli trakcji - nie ma tu mowy o "bokach" a'la WRC. Tym bardziej, że opony się do tego nie nadają.

Podsumowanie

Subaru B9 Tribeca - nie pierwszy i nie ostatni samochód, którym japoński producent chce nas przekonać do walorów swojego egzotycznego podejścia do osiągania dobrych efektów w przyzwoitym stylu. Bowiem poza zdecydowanie pozytywnie odstającym wyglądem, nie tak bardzo jednak łakomym silnikiem (średnio 12l/100km) i przyzwoitym wykończeniem, od Subaru wymaga się bardziej rasowego prowadzenia. Ta próba połączenia duszy rajdowca, z ciężarówką na platformie auta rodzinnego jest przyzwoita - tylko.

Polscy kierowcy, których zafascynował SUV Subaru, mają dwa wyjścia. Albo poczekać do października, kiedy to wg przedstawicieli Subaru Import Polska jest szansa, że auto znajdzie się w ofercie krajowych dealerów, albo zamówić je już teraz i poczekać nawet do kilku miesięcy na sprowadzenie je z USA.