Dlaczego właśnie w takich warunkach sprawdzamy ten samochód? Ponieważ hybrydy kojarzą się przede wszystkim z autami, które wykorzystywane są przede wszystkim w mieście. To tutaj wykazują się najniższym zapotrzebowaniem na paliwo, a poza tym większość kierowców postrzega je jako niezbyt szybkie pojazdy, które nie nadają się do dalekich wyjazdów.
Skoro tak to po co Toyota oferuje Aurisa w praktycznej wersji kombi? Przecież taki model to idealny środek lokomocji na urlopowe wyjazdy całą rodziną. W czasie drogi do Le Mans we Francji przekonamy się czy jest dobrym środkiem lokomocji.
Jeżeli chodzi o praktyczność nadwozia to Auris Hybrid zdaje test na najwyższą ocenę. Mimo że trzeba było zmieścić akumulatory to bagażnik jest tak samo pojemny (530-1658 l) jak w wersjach z silnikiem spalinowym. Cieszą również komfortowe siedzenia oraz wygodna pozycja za kierownicą.
Na trasie też potrafi być oszczędny
Samochód napędza silnik benzynowy oraz elektryczny, a łączna moc układu to 136 KM. To wystarczy by rozpędzić samochód do 100 km/h w 11,1 s. Podróżując po autostradach bardziej istotne jest jednak to na ile możliwe jest utrzymanie zadanej szybkości podróżnej na całej trasie. W przypadku testowanego auta bywa z tym różnie.
Okazuje się bowiem, że hybryda jest bardzo czuła na wszelkie wzniesienia. Jeżeli chcemy jechać ekonomicznie to prędkość znacznie maleje. Aby ją utrzymać trzeba wprowadzać silnik na wyższe obroty, a wówczas do jadących dociera głośny dźwięk jednostki, a poza tym spalanie zaczyna szybko rosnąć. Z kolei ekonomiczna jazda, a zatem z wykorzystaniem zielonego pola na wskaźnikach oznacza powolne rozpędzanie się.
Jednak cierpliwi kierowcy, którzy pogodzą się z mniej dynamicznym nabieraniem prędkości zostaną wynagrodzeni wymiernymi oszczędnościami w zapotrzebowaniu na paliwo. Przy takiej technice jazdy udało nam się osiągnąć spalanie rzędu 5,7 l/100 km (jazda z prędkością 100-120 km/h).
Z kolei podróżowanie do 160 km/h oznaczało spalanie na poziomie 6,2 l/100 km, a gdy do takiej prędkości rozpędzaliśmy się dynamicznie wówczas trzeba się pogodzić ze zużyciem paliwa na poziomie 7 l/100 km.
Nasza trasa do Le Mans wiodła przez kilka stolic europejskich i łącznie liczyła ponad 4 tysiące kilometrów.