• Auta luksusowe, mimo dużych przebiegów, są w lepszym stanie niż popularne
  • Wybierając luksusowego klasyka zwróćmy uwagę na kompletne i oryginalne wyposażenie
  • Stan techniczny auta powinien ocenić fachowiec lub ktoś z klubu danej marki

Mercedes W 140 – luksusowa stodoła na kołach

Najwcześniej z naszej trójki – w 1991 r. pojawił się na rynku Mercedes klasy S W 140. Prezentacja nowej klasy S na salonie w Genewie w marcu 1991 r. była sensacją w świecie motoryzacyjnym, wywołała zachwyt, ale też wiele krytycznych opinii. Dlaczego? Przygotowując nową klasę S Mercedes chciał powalić konkurencję na kolana, pokazać nieograniczone możliwości firmy, zaprezentować auto oferujące maksymalny komfort. Przygotowanie modelu W 140 kosztowało miliard dolarów – w latach 90. była to suma zawrotna. Stylistykę opracował słynny już wówczas Bruno Sacco.

Mercedes W 140 (1991-98) Foto: Auto Bild Klassik
Mercedes W 140 (1991-98)

Nowy Mercedes miał wszystko o czym mógł tylko zamarzyć bogaty klient. Wnętrze było najlepiej wyciszone z wszystkich ówczesnych samochodów (m.in. dzięki podwójnym szybom bocznym), seryjnie montowano układ ESP oraz boczne poduszki powietrzne. Drzwi oraz klapa bagażnika miały funkcję automatycznego domykania, silniki benzynowe – nawet te najsłabsze (S280) pozwalały uzyskać prędkość ponad 200 km/h. Najmocniejsza wersja 600 SE/SEL z 6-litrowym silnikiem V12 miała moc 408 KM, a od 1993 r. po zmniejszeniu emisji spalin 394 KM (S600 L). Krytycy zwracali uwagę na dużą masę własną nowej klasy S (od 1890 do 2250 kg) oraz na duże wymiary auta – długość 5113, a w wersji Long 5213 mm. Złośliwi mówili, że właściciele będą zmuszeni wydłużyć swoje garaże lub... wyciąć otwór w drzwiach, aby duża limuzyna zmieściła się. Aby ułatwić parkowanie i manewry, w nowej klasie S montowano przy tylnej krawędzi „patyczki”, wysuwane po włączeniu biegu wstecznego, które pozwalały kierowcy ocenić sytuację z tyłu auta (czujników ani kamer parkowania jeszcze nie było). Niemieckie koleje musiały przebudować platformy do przewozu klas S, bo długie auta nie mieściły się na nich. Krytykowano także wygląd zewnętrzny auta – w porównaniu z poprzednimi klasami S (W 116 i W 126) rzeczywiście było dość toporne i ociężałe, żartowano, że auto wygląda jak... stodoła na kołach. Poza krytyką było wnętrze – luksusowe i bardzo bogato wyposażone.