Brytyjska motoryzacja to opasła księga bogato rysowanej historii, która na każdym etapie swojego istnienia miała bohaterów dobrych i złych. Do których należy X-Type?

Teoria ewolucji

Posrebrzany kot na masce za jedyne 20-30 tysięcy złotych to prawdziwa okazja. Luksus w iście brytyjskim stylu, splendor i całkiem przyzwoite osiągi, które sprawiają, że Jaguar X-Type to nie tylko wygodna kanapa, ale także sprawny środek lokomocji. Tyle tylko, że cały luksus i splendor szlag trafia, gdy znajomy - dowiedziawszy się, że jeździsz X-Type - stwierdzi, że chyba przepłaciłeś za swoje Mondeo.

Nie będą to, niestety, złośliwości nieuzasadnione, wszak Jaguar X-Type powstał w oparciu właśnie o Forda Mondeo. Miało to jeden cel - redukcję kosztów. I to się udało - dzisiaj dziesięcioletnie już Jaguary nabyć można za ok. 20 tysięcy złotych. Co otrzymuje się w zamian?

Samochód zasadniczo pozbawiony charakterystycznych przypadłości. Jakkolwiek kapryśny na swój brytyjski sposób, to jednak dopracowany na tyle, że nie sposób przypiąć mu jakiejkolwiek łatki. Jedyne, na co - po angielsku, oczywiście - soczyście można ponarzekać, to układ hamulcowy, który mógłby być sprawniejszy. Wyhamowanie nielekkiego wszak auta jest dużo trudniejsze, niż się wydaje. Stanowi to swego rodzaju rozdźwięk w stosunku do silników, które to z kolei zapewniają X-Type przyjemne osiągi. O nich jednak - za moment. Rozrząd - na łańcuszku - nie sprawia problemów. Podobnie zawieszenie czy elektronika. Przeglądy w ASO - drogie i dalekie od wyobrażeń (Pan zamawiał herbatę, Milordzie?), ale do zniesienia.

W cenę Jaguara wliczony jest komfort (któremu w X-Type absolutnie niczego nie można zarzucić), konserwatywny wystrój (absolutnie magiczny!!!) i splendor… Problem w tym, że X-Type określany bywa Baby-Jagiem. Forduarem. To splendorowi z całą pewnością nie sprzyja. Motoryzacyjne żółtodzioby zachwycone będą figurką kota na masce czy - w zasadzie - całokształtem X-Type. Znawcy i sceptycy od razu wytkną fordowskie odniesienia, których tu nie brakuje. I - koniec końców - powiedzieć można jedno: Jaguar X-Type to pierwszy naprawdę godny uwagi Ford Mondeo.

Brytyjska flegma

Wielki i ciężki Jaguar X-Type nie mógł być zasilany byle czym. Wystarczy wszak wspomnieć, że najsłabsza wersja - 130-konny diesel - generowała bagatela 130 koni mechanicznych żywej mocy. Najmocniejsza natomiast, hollywoodzkie 3,0 l V6, aż 230 KM. To w zupełności wystarczająco, by niemałego Jaguara rozpędzić do “setki" w mniej więcej 7 sekund. Prędkość maksymalna - 235 km/h.

Kwestia zużycia paliwa przedstawia się zgoła odmiennie. Pod względem ekonomii króluje 2-litrowy diesel, który zadowoli się już 6,6 litra oleju napędowego na 100 km w cyklu mieszanym. Najmocniejsza wersja benzynowa potrzebować będzie nawet 11 litrów bezołowiowej. To niemało.

Kombi grzechu warte

Tradycjonaliści zęby zjedli już na wyklinaniu Jaguara X-Type kombi. Tymczasem - zupełnie subiektywnie rzecz biorąc - jest to propozycja bardzo interesująca. Unikalna, wszak spotkanie takiej na polskich drogach graniczy z cudem porównywalnym do spotkania polskiej drogi bez dziur. Praktyczna, wszak dodatkowe litry w bagażniku zawsze mogą okazać się przydatne. Stylistycznie genialna, jakkolwiek wiele złego można powiedzieć o zrywaniu z tradycją, to jednak kombi od Jaguara wygląda… tak brytyjsko, że aż żal byłoby nie skorzystać. Powiększony tył zdaje się dobrze uzupełniać pretensjonalnie “umięśniony" przód, czyniąc bryłę X-Type jeszcze kompletniejszą.

A czy kupować - trudno powiedzieć. Niezależnie od wersji, czy kombi czy “sedan", Jaguar X-Type wiąże się z szeregiem wydatków eksploatacyjnych. I nawet zachęcająca cena początkowa nie powinna przesłonić tego, co najważniejsze. Niemałego spalania i drogich części. Z drugiej jednak strony, to chyba jedyna szansa, by wejść w posiadanie Jaguara, którym z powodzeniem poruszać można się na co dzień. Inne (patrz: XJR), nawet jeśli teoretycznie tańsze, ocierają się o kategorię absurdu. Tymczasem Jaguar X-Type jest jaki jest. Wciąż uroczy, wciąż luksusowy, a jednak przystępny. Czy aby jednak nie za bardzo przystępny jak na - bądź co bądź - dzikiego kota?