Popularności naszego maratończyka nie zaszkodziła nawet nietypowa nazwa: Kaszkajowie (ang. Qashqai) to koczownicze plemię zamieszkujące pustynne tereny południowego Iranu. W ten sposób Nissan zapewne chciał dać do zrozumienia, że Qashqai przyzwoicie radzi sobie w każdych warunkach, również w łatwym terenie. Owszem, to duża zaleta, lecz dla osób decydujących się na kompaktowego SUV-a ważniejsze od zdolności terenowych są: przydatność na co dzień i funkcjonalność, a tych Nissanowi nie brakowało. Do tego dochodzi modny design, niemający nic wspólnego z nudnymi, pudełkowatymi vanami. Cóż, trzeba przyznać, że Qashqai to naprawdę ciekawy samochód.
Wnętrze naszego maratończyka rozmiarami bardzo przypomina wnętrza zwykłych aut kompaktowych. Różnica polega na tym, że w Nissanie siedzi się wyżej. Czy widoczność jest doskonała we wszystkich kierunkach? Niestety, o ile sytuację przed autem widać jak na dłoni, o tyle przez tylną szybę – prawie nic. Ale to niezbyt duża wada w oczach potencjalnych nabywców, bowiem Qashqai to obecnie najlepiej sprzedający się Nissan.
A więc zaczynamy. Pierwsze wpisy w dzienniku testowym są bardzo pozytywne. Pochwały zbiera zarówno stosunkowo oszczędny benzyniak (średnio spala ok. 9-10 l/100 km), jak i przestronne wnętrze – wygodne, łatwe w obsłudze oraz wykonane z dobrych materiałów. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że osiągi Qashqaia były często wykorzystywane do maksimum (zwłaszcza na niemieckich autostradach), to średnie spalanie na poziomie 10,5 l/100 km trzeba uznać za naprawdę dobry wynik.
Testujący zwracali też uwagę, że wysoka pozycja za kierownicą i komfortowo zestrojone zawieszenie to ogromne zalety – dzięki nim Qashqai doskonale sprawdza się w trasie. Wady? Największą jest natarczywy brzęczyk, włączający się niemal przy każdej okazji. Niedomknięte drzwi? Brzęczy. Niezapięte pasy? To samo.
Oczywiście, towszystko dla naszej wygody, dla naszego bezpieczeństwa, ale żaden z dotychczas testowanych przez nas maratończyków nie wymęczył naszych uszu tak, jak Nissan. Dziennik pokładowy potwierdza: piszczenie denerwuje. I to bardzo, bardzo, bardzo! Od irytujących doznań akustycznych – i to też tylko częściowo – uchronić może wyłącznie dogłębne zaznajomienie się z instrukcją obsługi bezkluczykowego systemu otwierania drzwi. Myślicie, że to łatwe? Nic z tych rzeczy. Panowie z Nissana, coś tu trzeba poprawić! To samo dotyczy klapy bagażnika, która otwiera się na wysokość zaledwie 1,76 m. Element ten nabił naszym biednym redaktorom niezliczoną ilość guzów. Coś okropnego – żali się jeden z fotografów – wielokrotnie uderzyłem się o klapę lub wystający z niej rygiel. Przy jego wzroście (dwa metry) nie może to dziwić, gorzej, że problem dotyczy również niższych osób.
Mimo to lista zastrzeżeń jest dość krótka. Znajdziemy na niej m.in.: mało wydajne ogrzewanie foteli,głośny szum wiatru przy wyższych prędkościach, uchwyty Isofix umieszczone w niewygodnym miejscu oraz zbyt głęboko schowany wlew oleju. Należy jednak podkreślić, że są to wady, do których z czasem można się przyzwyczaić i które nie mają żadnego wpływu na końcową ocenę bezawaryjności.
No właśnie, pora omówić trwałość Qashqaia. Cóż, okazało się, że SUV Nissana jest autem stosunkowo bezawaryjnym, ale do legendarnego modelu Sunny jeszcze trochę mu brakuje. Na pochwałę z pewnością zasługuje wysoka jakość wykonania. Weźmy np. szklany panoramiczny dach, który przez cały okres testu nie wydał nawet najcichszego skrzypnięcia. Nie pojawiły się też żadne problemy ze szczelnością. A to – jak mogliśmy przekonać się na przykładzie innych maratończyków – wcale nie jest takie oczywiste. Niezbyt trwała okazała się za to plastikowa osłona zamka w drzwiach kierowcy. Pierwszy raz odpadła po przebiegu 47 654 km, a potem gubiliśmy ją jeszcze trzykrotnie.
Przy stanie licznika 79 856 km w końcu zamontowano nową klamkę. Serwis wymienił również oba tylne amortyzatory – na mocowaniu jednego z nich pojawił się dość duży luz. Po kolejnych 10 tys. km wyraźnie spadła wydajność przednich hamulców. Powód? Drobny wyciek spod uszczelniacza w prawym zacisku hamulcowym. Niby nic poważnego, ale okazało się, że serwis nie dysponuje akurat częściami potrzebnymi do usunięcia usterki. Groziło nam nawet dłuższe unieruchomienie Qashqaia, ale na szczęście już na drugi dzień mogliśmy odebrać naszego Nissana z wymienionym zaciskiem i nowymi tarczami hamulcowymi.
Reasumując: pod względem trwałości Qashqai mógł wypaść nieco lepiej. Dobrze, że większość usterek nie była specjalnie groźna. O drobnych problemach można jednak zapomnieć dzięki wysokiemu komfortowi podróżowania i ponadprzeciętnej funkcjonalności. Wygląda więc na to, że Nissan wraca na właściwy tor.
Podsumowanie po 100 tys. km - Ostatnio o Nissanie było dość cicho. Produkcję Primery zakończono z powodu małego zainteresowania, a Tiida – następca Almery – nie sprzedaje się zbyt dobrze. Na szczęście dwa lata temu pojawił się Qashqai. Połączenie kompaktu z SUV-em i kombi okazało się strzałem w dziesiątkę. Qashqai zapewnia wysoki poziom komfortu i, co najważniejsze, niezłą jakość wykonania. Choć w naszym teście auto sklasyfikowano na 24. miejscu, zdaniem wielu testujących powinno zająć nieco lepszą pozycję. Nissan zawsze był zdolny do jazdy, a większość usterek, z jakimi się borykał, to drobiazgi. Chyba po ostatnich wpadkach jakościowych producent wychodzi na prostą.