Zaczęło się od tego, że firma Colonial Pipeline padła ofiarą ataku hakerskiego (tzw. ransomware). Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w dzisiejszych czasach takie sytuacje to, niestety, norma. Sęk w tym, że wspomniane przedsiębiorstwo zajmuje się dostarczaniem i przesyłem paliw płynnych, a od jej kondycji zależy co najmniej kilka stanów położonych na wchodzie i środkowym wschodzie USA. W wyniku ataku część rurociągów przestała działać, zaś obywatele, zaniepokojeni perspektywą braku paliw i konieczności chodzenia na piechotę, masowo ruszyli na (jeszcze) działające stacje paliw.

Efekt jest taki, że ceny poszły do góry, a zapasy szybko zaczęły się kurczyć. Paliwo tankowano do wszystkiego, co było pod ręką – furorę w internecie robi m.in. zdjęcie, na którym widać bagażnik samochodu pełny foliowych worków wypełnionych paliwem. W ruch poszły też m.in. wiadra, normalnie zapewne służące do mycia okien.

Doszło już nawet do tego, że rząd oficjalnie zwrócił się do obywateli z prośbą o zaprzestanie tego typu praktyk. Na razie nie wiadomo, kiedy sytuacja może wrócić do normy, słychać jednak doniesienia o tym, że Colonial Pipeline ugięło się i wpłaciło hakerom żądany okup.