Jak podaje BBC, Johnny Anderson przewoził 44 tony materiałów budowlanych z Bilston w Wolverhampton na plac budowy w Northamptonshire. W czasie jazdy, na dwupasmowej jezdni, zauważył, że nikt go nie wyprzedza. Za to za nim jechał sznur samochodów osobowych. Gdy zjechał zjazdem na budowę, gdzie dowoził cement, wszyscy pojechali za nim.

Myśleli, że wiezie paliwo

Jak się okazało, kierowcy jechali za cysterną, myśląc, że wiezie paliwo. Nie wiem, z czym wam, Drodzy Czytelnicy, kojarzy się ta sytuacja, ale ja widziałem podobne sceny w kultowym filmie "Mad Max II: The Road Warrior". Tutaj oczywiście mamy kulturalną wersję tego scenariusza w stylu "five o'clock".

Niezadowoleni kierowcy trąbili na ciężarówkę z cementem

Johny relacjonuje, że konwój obtrąbił go z niezadowoleniem, a jeden z kierowców nawet rzekł, że przecież mógł się zatrzymać i powiedzieć im, że to nie transport benzyny. Mnie bardziej interesuje, skąd kierowcy mieli pewność, że cysterna wiezie benzynę, a nie np. olej napędowy i że to konkretne paliwo będzie odpowiednie do ich aut!

Reasumując, takie zachowanie to jawny akt desperacji kierowców. To niesamowite, co w półtora roku przeszliśmy. Na początku pandemii nadwyżka paliwowa była tak ogromna, że koszty przechowywania przekroczyły wartość samej ropy. A dziś? Braki w dostawach sprawiają, że czarny scenariusz Mad Max'a jest coraz bardziej realny.