A kto nie ma pokus? Niech się pokaże. Cóż, o pokusach motoryzacyjnych o. Rydzyka od lat krążą legendy: a to rzekomy Maybach, a to bezdomny, który zostawił ojcu auto, a potem od razu zmarł... Fakty są natomiast takie, że o. Rydzyk faktycznie był przez jakiś czas takim Audi wożony, czego zresztą dowodzi m.in. poniższy filmik. Ale musimy uczciwie przyznać, że jak na człowieka dowodzącego tak potężnym imperium, w tym wypadku szef Radia Maryja faktycznie nie dał się jakoś wyjątkowo mocno skusić salonowi Audi. Rzeczona „A6-ka” z zewnątrz wygląda bowiem raczej skromnie, wyróżnia się w zasadzie jedynie napędem (3.0 TDI) i czarną skórzaną tapicerką. Niejeden zwykły menadżer wyższego stopnia miał taką samą. Albo i lepszą.

Traf jednak chciał, że w chwilę po głośnej imprezie urodzinowej Radia Maryja, na której padło kilka słynnych już dziś zdań (za te najbardziej oburzające Rydzyk zdążył po kilku dniach pisemnie przeprosić), w internecie pojawiło się ogłoszenie dotyczące wspomnianego wyżej Audi. Sprzedawcą okazał się być znany wśród warszawskich amatorów tuningu i ekskluzywnych aut serwis Monkey Garage. W opisie samochodu znalazło się stwierdzenie, że pochodzi on z polskiego salonu, a w 2015 r. został odkupiony od słynnego właściciela. Badający sprawę dziennikarz portalu natemat.pl nawet miał się kontaktować z serwisem i od jednego z jego pracowników uzyskać potwierdzenie, że chodzi właśnie o TO Audi.

Dziś, dwa dni później, ogłoszenia już nie ma, choć cena (49 999 zł) i przebieg (blisko 400 tys. km) nie były jakoś wybitnie zachęcające – wszak prawie takie same Audi A6 sprowadzone z Niemiec można mieć taniej i z mniejszym stanem licznika... Możliwości są więc dwie: albo ktoś faktycznie postanowił zainwestować w „relikwię”, albo mamy do czynienia z medialną kaczką. No chyba że dzięki rozgłosowi samochód znalazł nowego właściciela, któremu było wszystko jedno po kim ma samochód, a liczył się po prostu dobry stan i przyzwoite, choć jednak skromne wyposażenie. Tego się na razie nie dowiemy.