Termin „Blue Monday” wprowadził Cliff Arnal. To właśnie z jego wzoru matematycznego wynika, że trzeci poniedziałek stycznia to zwykle okres, w którym statystycznie nasze samopoczucie jest w największym dołku. Przy wyliczeniu tej właśnie daty Arnal brał pod uwagę kilka czynników, m.in. kwestie psychologiczne (np. świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych), ekonomiczne (problemy z płatnościami za świąteczne prezenty) oraz samopoczucie związane z porą roku, czyli po prostu mniejszą ilość słońca.

Według dr Ewy Odachowskiej, psycholog z Instytutu Transportu Samochodowego, w tym roku efekty Blue Monday mogą być dodatkowo spotęgowane przez pandemię i wiążące się z nią zagrożenie oraz ograniczenia.

Blue Monday u kierowców

Złe samopoczucie w tym przypadku może mieć negatywny wpływ na zachowanie kierowców, a zatem na bezpieczeństwo na drogach. Powszechnie obserwowanym skutkiem takiego obciążenia emocjonalnego są: rozkojarzenie, kłopoty z koncentracją i funkcjonowaniem poznawczym, które mogą negatywnie wpływać na decyzję podejmowane przez kierowców.

To jednak nie jedyny problem. Cały czas większość z nas jest podatna na działanie pod wpływem silnych emocji, niestety, zwykle tych negatywnych. Z badań przeprowadzonych przez Instytut Transportu Samochodowego wynika, że ponad 80 proc. kierowców deklaruje, że przynajmniej raz w tygodniu zdarza im się obserwować agresywne zachowania na drogach, tj. oślepianie światłami, niebezpieczne zmiany pasa ruchu lub wyprzedzanie, zajeżdżanie drogi, jazdę na zderzaku, nadużywanie klaksonu, ruszanie z piskiem opon, krzyki, czy obelgi.