• Politycy chcą wprowadzić przepisy, według których składka OC na samochód będzie powiązana z liczbą punktów karnych na koncie kierowcy - im więcej, tym droższe ubezpieczenie
  • W zaproponowanej formie wielu kierowców może jednak uniknąć tego rodzaju kary, ponieważ nie musi ubezpieczać pojazdu
  • Przepisy są wzorowane na zagranicznych, ale tam każdy kierujący musi mieć ubezpieczenie

Ostrzejsze przepisy dla kierowców mają być bolesne nie tylko ze względu na punkty karne i znacznie wyższe mandaty. Ponadto ubezpieczyciele będą mieli wgląd w liczbę punktów kierowcy. System jest prosty: im więcej kierowca ma punktów, tym wyższą składkę będzie płacił. Uzasadnione jest to tym, że kierowca łamiący przepisy i mający sporo punktów jest obarczony wyższym ryzykiem spowodowania kolizji niż kierowca bez punktów, a co za tym idzie ubezpieczyciel z większym prawdopodobieństwem będzie musiał wypłacić odszkodowanie.

Marcin Prokop testuje elektrycznego Jaguara I-Pace

Ceny OC powiązane z punktami karnymi - nie każdego będą dotyczyć

Choć pomysł brzmi dobrze na papierze, to ma istotną lukę. Jeśli kierowca nieposiadający auta zostanie przyłapany na łamaniu przepisów i dostanie punkty, to nie musi się martwić tym, że ubezpieczyciel będzie chciał wyższej składki, bo... taka osoba nie ma czego ubezpieczać. Takie przepisy mogą doprowadzić do sytuacji, że właściciele samochodów w obawie przed drakońskimi zwyżkami za łamanie przepisów będą ich przestrzegać, natomiast kierowcy, którzy nie posiadają samochodu, ale na przykład pożyczyli od kolegi, dalej przepisy mogą łamać.

Podobna sytuacja jest nawet teraz. W Polsce ubezpieczenie OC jest na samochód, a nie na kierowcę. Oznacza to, że jeśli kierowca nieposiadający samochodu będzie jechał autem pożyczonym i spowoduje kolizję, to odszkodowanie wypłaca ubezpieczyciel auta, które spowodowało kolizję, a największe konsekwencje ponosi właściciel pojazdu. Zwyżki za kolizję dostaje kierowca, który spowodował kolizję, a także właściciel samochodu, jednak osoba, która auto pożyczyła, nie musi się przejmować zwyżkami u ubezpieczyciela, ponieważ ona nic nie ubezpiecza.

Rozwiązanie wzorowane na Wielkiej Brytanii

Rozwiązanie ma być wzorowane na tym obowiązującym w Wielkiej Brytanii czy też w USA, jednak istnieje pewna różnica. W Stanach osoby niebędące właścicielem samochodu mogą wykupić ubezpieczenie na samego kierowcę. Jest on więc ubezpieczony podczas korzystania z czyjegoś auta. Natomiast w Wielkiej Brytanii można ubezpieczać zarówno samochód, jak i kierowcę. Kierowca samochodu, który nie jest jego własnością, ma obowiązek posiadania odpowiedniego ubezpieczenia. Za brak polisy umożliwiającej jazdę pojazdem innej osoby, nawet jeśli właściciel ma ubezpieczenie na to auto, grozi kierowcy mandat i punkty karne, a nawet zakaz prowadzenia pojazdów.

Jeśli więc system ma działać, powinien najpierw zostać poprawiony tak, by nawet osoby bez pojazdu musiały posiadać ubezpieczenie, o ile chcą jeździć czyimś autem. Wtedy nie będzie sytuacji, że jeden kierowca musi liczyć się z łamaniem przepisów, a drugi może się tym zupełnie nie przejmować.