Zdajemy sobie sprawę z tego, że Fiat Seicento w oczach wielu osób nadaje się już tylko i wyłącznie na części (to nie do końca prawda; trafiają się jeszcze auta w niezłym stanie!), ale nawet jeśli już ktoś zabiera się za demontaż tego włosko-polskiego „Fiacika” (jak i każdego innego auta), to powinien to robić z głową. Do tej zasady nie zastosował się 36-letni mieszkaniec gminy Puchaczów, który podczas próby demontażu Seicento wzniecił pożar.
Przeczytaj też:
Jak do tego doszło? Tego chyba nie wie sam poszkodowany, choć ze wstępnych ustaleń policji wynika, że do zaprószenia ognia doszło w wyniku przewiercenia... klemy akumulatora. Początkowo mężczyzna próbował sam gasić pożar, jednak ogień zaczął się bardzo szybko rozprzestrzeniać.
W akcji gaśniczej uczestniczyły cztery zastępy straży pożarnej. Ogień objął konstrukcję oraz dach stodoły, ponadto całkowitemu spaleniu uległ samochód. Wstępnie właściciel posesji oszacował wartość poniesionych strat na kwotę 20 tysięcy złotych.