Skonfiskowany Veyron i odebrane prawo jazdy!

Z holenderską policją nie ma żartów. Przekonał się o tym pewien 20-latek, który w Rotterdamie dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. O ile na danym odcinku drogi mógł jechać 80 km/h, o tyle jego auto poruszało się z szybkością 160 km/h. Normalnie zachowanie takie spokojnie można by nazwać skrajną nieodpowiedzialnością. Ciekawe jednak czy każdy z nas nie postąpiłby tak samo. W końcu młodzieniec nie jechał miejskim hatchbackiem, a Bugatti Veyronem!

20-latek przyłapany przez policję w pierwszej kolejności stracił prawo jazdy. W drugiej funkcjonariusze zarekwirowali mu auto. I w tym momencie sprawa nieco się komplikuje. Okazuje się bowiem, że Veyron był własnością ojca ukaranego. Michel Perridon - dyrektor Trust International BV za winy swojego dziecka musiał wykupić Bugatti z depozytu. Mówi się o tym, że mogło go to kosztować nawet 1,8 miliona euro. To około 8 milionów złotych.

Najwyższe mandaty? Tylko w Szwajcarii!

Szwajcarzy lubią samochody, pod warunkiem że te poruszają się w zgodzie z przepisami i z prędkościami określonymi w ograniczeniach. Każde przekroczenie spotyka się z totalnym brakiem tolerancji i co najważniejsze, surową karą. Jedna z najgłośniejszych historii dotyczyła szwedzkiego milionera, który na pokładzie Mercedesa SLR mknął przez Szwajcarię z prędkością 300 km/h. Mężczyzna praktycznie z miejsca trafił pod sąd. Wymiar sprawiedliwości analizując skalę wykroczenia, zobowiązał go do zapłaty mandatu o wysokości 650 tysięcy euro. To prawie 3 miliony złotych!

Skąd tak absurdalna kwota? Szwajcaria nie ma czegoś takiego jak widełki kwotowe mandatu. Tam wysokość kary jest ustalana na podstawie rocznych dochodów. Im więcej zarabiasz, tym więcej płacisz. A że kara musi być dotkliwa…

29 tysięcy złotych za każdy kilometr!

Szwajcarscy stróże prawa są absolutnymi rekordzistami w kwestii wysokości mandatów, a to kolejny przykład. Pewien milioner jechał przez urokliwą okolicę swoim Ferrari Testarossą z prędkością 140 km/h. Niestety sielska jazda zakończyła się w momencie, w którym zatrzymał go patrol policji. Stróże prawa poinformowali nieszczęśnika, że w tym miejscu obowiązywało ograniczenie o 40 km/h niższe.

W realiach polskich mężczyzna otrzymałby mandat opiewający maksymalnie na 300 złotych. Szwajcaria to jednak całkowicie inna bajka! Z uwagi na fakt, że majątek kierowcy był warty 23 miliony dolarów, kara wyniosła 290 tysięcy dolarów. To oznacza, że za każdy kilometr przekroczenia ukarany zapłacił 7250 dolarów grzywny.

Chwila nieuwagi warta 870 tysięcy

Dziedzic dużej firmy z rynku mięsnego w Finlandii postanowił popisać się w rodzinnym mieście wielkim talentem do prowadzenia auta. Efekt jaki osiągnął, był naprawdę piorunujący. Na chwilę 27-latek stał się lokalną gwiazdą. W każdej gazecie pojawił się tekst opisujący śmiały wyczyn mężczyzny i jeszcze bardziej śmiałą karę wyznaczoną przez stróżów prawa. W chwili zarejestrowania wykroczenia milioner jechał o 40 km/h więcej od dozwolonej prędkości. To oznaczało dla niego mandat o wysokości 217 tysięcy dolarów - w przeliczeniu zapłacił zatem 870 tysięcy złotych.

Dyrektor Nokii i Harley - to nie mogło się dobrze skończyć

Anssi Vanjoki - dawny dyrektor Nokii kilka lat temu został przyłapany w Finlandii podczas jazdy swoim Harleyem-Davidsonem. Na danym odcinku drogi prędkość maksymalna wynosiła 50 km/h. Mężczyzna jechał jednak 75 km/h. Jako że w Finlandii mandaty są naliczane proporcjonalnie do zarobków, Vanjoki został ukarany grzywną o wysokości 116 tysięcy euro.

Mężczyzna odwołał się od decyzji i ostatecznie dosyć znacząco udało mu się obniżyć kwotę mandatu. Fin udowodnił, że na dyrektorowaniu w słabnącej finansowo Nokii wcale nie zarabia tak dużych pieniędzy, jak mogłoby się wydawać. W związku z tym grzywna została zredukowana o 95 procent. To oznacza, że ostatecznie zapłacił prawie 6 tysięcy euro.

Pouczenie? Nie ma czegoś takiego!

W polskiej rzeczywistości przekroczenie prędkości o 24 km/h nie jest specjalnie drastycznym wykroczeniem. W Finlandii kierowca przy tak wysokim wyniku pomiaru nie może jednak liczyć na żadną pobłażliwość - szczególnie gdy jest do tego bogaty. W związku z ogromnymi dochodami pewien Fin został ukarany mandatem wynoszącym w przeliczeniu 58 tysięcy dolarów. Przejażdżka za 232 tysiące złotych? Na takie przyjemności stać tylko nielicznych.

W Teksasie przekroczył prędkość o 269 km/h

Swojego czasu władze Teksasu mocno zaostrzyły przepisy dotyczące wykroczeń drogowych. Niedługo po wejściu w życie regulacji - w maju 2003 roku patrol policji przyłapał mężczyznę jadącego z prędkości 389 km/h. Na drodze obowiązywało ograniczenie do 120 km/h, co oznaczało że kierowca przekroczył je trzykrotnie. Nie było mu jednak do śmiechu, gdy dowiedział się jaki wymiar kary przygotowali dla niego stróże prawa. Najbardziej bolesną sankcją była konfiskata auta. Warto w tym momencie dodać, że mówimy o Koenigseggu CCR. Na świecie jest tylko 14 takich pojazdów, a cena każdego z nich w salonie wynosiła 650 tysięcy dolarów.

Uważaj na mechanika, bo możesz stracić auto!

Pewien Australijczyk zaprowadził swoje Lamborghini Gallardo do warsztatu. Ewidentnie musiało chodzić o klasyczny przegląd, bowiem w kilka minut po tym jak mężczyzna opuścił zakład, auto z mechanikiem na pokładzie ruszyło na dynamiczną przejażdżkę. Ta niestety nie skończyła się dobrze. Kierowca ponad dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość i został złapany przez policję. Kara? Warte w tamtym czasie około 200 tysięcy dolarów Lamborghini zostało zarekwirowane!