- Kierowca, tankując czy robiąc zakupy, może wnieść do auta wiele niewidzialnych i niebezpiecznych dla zdrowia wirusów i bakterii
- Nawet podczas przemieszczania się autem, musimy stosować się do pewnych ograniczeń
- W naszym kraju, są stacje benzynowe na których zapłacenie za podstawowe towary – paliwo, płyn do spryskiwaczy czy myjnia zapłacimy bez wchodzenia do sklepu
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Od kilku miesięcy większość z nas żyje obawiając się jednego. I nie są to podatki – tylko zaraza ukryta pod skrótem COVID-19. Oczywiście najprostszym i zdecydowanie najskuteczniejszym sposobem na uniknięcie zakażenia tą chorobą jest totalna izolacja i unikanie kontaktów międzyludzkich. Jednak spełnienie tego warunku jest praktycznie niemożliwe. Bo pomimo zagrożenia musimy jakoś żyć.
Każdy przecież ma pracę, dzieci chodzą do szkoły, zakupy też same się nie zrobią. Dla wielu oczywiste jest to, że obecnie najbezpieczniejszym środkiem transportu jest własne auto. Zresztą często też nie mamy wyboru, bo wprowadzane kolejno obostrzenia, których głównym celem jest zmniejszenie transmisji wirusa sprawiają, że ilość miejsc dla pasażerów w metrze, tramwaju i autobusie jest bardzo ograniczana. Efekt tego jest taki, że aby dostać się do pracy, zawieźć dziecko do szkoły, czy też pojechać na zakupy – musimy to zrobić własnym autem. Ale czy do tego naszego azylu nie wniesiemy przypadkiem wirusa?
Niestety na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wirusa COVID-19 nie widać i nigdy nie będziemy mieć pewności, że właśnie wnieśliśmy go do naszego auta. Na szczęście naprawę nie trzeba robić wiele, aby zminimalizować to ryzyko. To tylko i aż trzy czynności, dzięki którym możemy się poczuć bezpieczniej. Już nawet to uczucie w obecnych ciężkich dla nas wszystkich czasach jest bezcenne.
Po pierwsze – MASECZKA
Tak, wiem obowiązek noszenia maseczki to dla wielu osób ujma na honorze i wstyd – bo jak ktoś może mnie do czegoś zmuszać. Ja uważam, że skoro możemy zrobić coś, co sprawi, że nie tylko ochronimy siebie, ale również osoby, które znajdują się w naszym otoczeniu – to warto to robić. Z tym nie można dyskutować! Bo od tego jak się zachowujemy, zależy nasze bezpieczeństwo i przede wszystkim zdrowie.
Ale jeśli jesteś kierowcą, to powinieneś wiedzieć, że jeśli jedziesz sam, czy też z najbliższą rodziną, to na szczęcie możesz podróżować bez maski. To jest rozsądne, ale o maskę też trzeba odpowiednio zadbać. Bo na jej zewnętrznej powierzchni zbiera się wszystko to co powinno zostać poza naszym układem oddechowym. Dla mnie oczywiste jest to, że nie powinno dotykać się dłońmi tej części, która filtruje. Ale jak i gdzie schować maskę w aucie? No właśnie tu zaczynają się problemy, bo wystarczy krótka przejażdżka, aby przekonać się, że większość kierowców beztrosko wiesza ją na lusterku wstecznym. Jakie „eleganckie”, ale mało bezpieczne z kilku powodów. Pierwszym jest fakt, że maseczka wisząca na lusterku ogranicza nam pole widzenia. Drugim natomiast to, że wisząca maseczka znajduje się nad wylotem, nawiewu na szybę – teraz kiedy pada i jest zimno, to właśnie ta pozycja jest najczęściej ustawiania przez wielu kierowców – bo przecież szyby trzeba odparować. A skoro to robimy, to wszystko to, co osadziło się na maseczce momentalnie wypełni kabinę, a to już pierwszy krok do tego, aby wszystko znalazło się w naszym układzie oddechowym.
Ja sposób na maseczkę mam jeden i uważam, że to dobre rozwiązanie – zawsze po wejściu do auta chowam ją w schowku i już jej tego dnia nie używam, bo zawsze w aucie mam zapas maseczek i z każdej korzystam tylko raz. Po powrocie do domu mam czas na to, by je wyprać i kolejnego dnia używać – czystych i pachnących maseczek.
Po drugie – PŁYN DO DEZYNFEKCJI
Pomimo tego, że nie ma obowiązku dezynfekcji i częstego mycia dłoni, zachowuję zdrowy rozsądek i zawsze mam w aucie zapas płynu, którym mogę je odkazić. To nie kosztuje wiele, ale jest też ważnym czynnikiem, dzięki któremu możemy uniknąć zarażenia. Powiecie, że w aucie cały czas tylko my dotykamy kierownicy, przełączników czy dźwigni zmiany biegów. Tak, ale wysiadając z auta dotykamy wielu innych rzeczy. Dlatego też warto po zajęciu miejsca za kierownicą, spryskać dłonie, przetrzeć mokrą dłonią powierzchnię kierownicy czy drążka zmiany biegów. To nie zabiera nam cennego czasu, a może sprawić, że do domu nie przywieziemy żadnego świństwa.
Po trzecie – RĘKAWICZKI
Skoro jeździmy autem, to co jakiś czas musimy je zatankować. Obecnie to naprawę wyjątkowo niehigieniczna czynność – pistoletu dystrybutora przed nami dotykało wielu klientów. I nikt nie wie, co się na nim znajduje. Zatem warto uniknąć kontaktu z zarazkami, które na nim pozostały. Tak, wiem, na każdej stacji benzynowej przy dystrybutorach wiszą rękawiczki jednorazowe – ale z nimi jest jak z samym pistoletem do tankowania. One też były macane przez wielu ludzi przed nami. Dlatego też od marca obok maseczki i płynu do dezynfekcji mam w aucie zawsze zapas rękawiczek jednorazowych. Ale samo założenie rękawiczek to za mało, trzeba jeszcze umieć je bezpiecznie zdjąć z dłoni. A jak to się robi? Wyjaśniamy w artykule - Jak bezpiecznie zdjąć jednorazowe rękawiczki?
Dlaczego? Bo dbam o siebie i swoją rodzinę
Jak widać, naprawdę nie potrzeba wiele, aby zrobić to co może zrobić każdy kierowca – tylko i wyłącznie po to, aby zadbać nie tylko o swoje zdrowie, ale również o zdrowie naszych rodzin i osób z którymi pracujemy, czy też się spotykamy. Zdaję sobie sprawę z tego, że to co piszę jest mało popularne. Ale jeśli nie zadbamy o siebie sami – to o nas nikt nie zadba. Proszę więc – noście maski, używajcie płynów do dezynfekcji i zakładajcie rękawiczki jednorazowe. Tak niewiele, a może zrobić dużo dobrego.