Za wielokrotnie przekroczone normy szkodliwych cząstek w powietrzu, szczególnie w dużych miastach, zwykle obwinia się samochody. Nie są to zresztą oskarżenia bez pokrycia, szczególnie w obliczu przekrętów z fałszowaniem wyników badań emisji spalin w silnikach Diesla. Te fakty sprawiły, że w ostatnich miesiącach silniki wysokoprężne nie mają dobrej prasy. W konsekwencji coraz większa liczba miast wprowadza ograniczenia.

Samochody – persona non grata

W Berlinie, Monachium i Hamburgu obowiązują przepisy zakazujące wjazdu samochodom z dużą emisją trujących substancji. Poziom zanieczyszczeń NOx w tych regionach występuje tak często, że Komisja Europejska wystosowała już ostatnie upomnienie.

Do grona miast ze strefami ekologicznymi chce dołączyć także Stuttgart. Władze miasta planują od 2018 roku zakazać wjazdu do śródmieścia pojazdom z silnikiem Diesla, które nie będą spełniały najwyższych norm spalin. Decyzja ta ma bezpośredni związek z drastycznie pogarszającą się jakością powietrza w Stuttgarcie – od początku roku normy stężenia drobnych pyłów w powietrzu były przekraczane już 30 razy, a w zeszłym roku alarm obowiązywał łącznie przez 63 dni.

Władze Londynu idą jeszcze dalej. Tam walka ze smogiem rozpoczęła się już 60 lat temu. Wtedy to wprowadzono zakaz palenia węglem. Dzisiaj kierowcy, chcąc wjechać do centrum tego miasta, muszą uiścić opłatę w wysokości 11,5 funta. Strefa płatna obejmuje obecnie kilka centralnych dzielnic, ale w najbliższym czasie planowane jest dziesięciokrotne powiększenie tego obszaru.

Co więcej, planowane jest wprowadzenie zakazu wjazdu dla jakichkolwiek pojazdów w okolice szkół. To jednak nie koniec zmian. Włodarze Londynu zapowiedzieli, że od 2019 roku kierowcy aut z silnikami wysokoprężnymi, którzy będą chcieli poruszać się po centrum brytyjskiej stolicy, zostaną obciążeni dzienną opłatą w wysokości 24 funtów (około 120 zł).

O wprowadzeniu podobnych rozwiązań dyskutują już największe polskie miasta. Jak na razie temat ucichł, ale prawdopodobnie powróci w następnym okresie grzewczym. Co prawda największym trucicielem w tym przypadku są domy opalane węglem, ale zapewne łatwiej będzie się rozprawić z właścicielami samochodów. Z drugiej strony w Warszawie systematycznie ogranicza się ruch samochodowy w centrum i trzeba się z tym pogodzić. Taka będzie przyszłość dużych metropolii. Jakość życia jest ważniejsza niż wygoda zmotoryzowanych mieszkańców.

Badania kontra rzeczywistość

Włodarzom miast niechętnym zmotoryzowanym, dostarcza argumentów niemiecki ADAC, który przebadał ostatnio zawartość spalin aż 77 modeli obecnie produkowanych samochodów, również pod kątem emisji tlenków azotu. Wyniki nie są optymistyczne. W gronie 38 testowanych aut z jednostkami wysokoprężnymi tylko dwa modele zyskały dobre oceny (cztery na pięć gwiazdek), a w niektórych przypadkach normy były przekraczane nawet o 900 procent.

Życzenie kontra realia

Wyniki, wynikami, a realia realiami. Choć widać tendencję spadkową sprzedaży nowych samochodów z silnikami diesla, to nadal stanowią one niemal połowę całego rynku – według danych IBR Samar stanowiły 47,6 proc. wszystkich sprzedanych aut, ale nie oznacza to, że takie auta szybko znikną z naszych dróg. Jak wieszczą to niektórzy producenci, którzy zainwestowali w technologie hybrydowe. Trzeba pamiętać, że na rynku wtórnym, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej, od wielu lat w statystykach sprzedaży królowały pojazdy z silnikami diesla.

Zresztą w Polsce nie jest lepiej, w końcu wile z tych aut po kilku latach trafia do Polski. Według raportu serwisu OTOMOTO w ogłoszeniach wciąż królują samochody z silnikami Diesla, które stanowią prawie 80 procent wszystkich ofert. Równocześnie Polacy coraz częściej szukają aut z silnikami benzynowymi (48,7 procent zapytań) – trend ten utrzymuje się od 2013 roku. Oznacza to, że coraz trudniej sprzedać auto z motorem wysokoprężnym.

Jeśli zatem wieszczony zmierzch diesli nadejdzie, to raczej nie będzie zjawisko nagłe. Nikt z rządzących nie odważy się na jawne dyskryminowanie właścicieli diesli, a tych jest znacznie więcej niż osób posiadających samochodu benzynowe i z alternatywnymi źródłami zasilania. W końcu to duża rzesza potencjalnych wyborców.