• Ze względu na epidemię koronawirusa, w wielu europejskich miastach ruch obniżył się do poziomu niższego, niż domagały się organizacje ekologiczne
  • Mimo znacznego spadku natężenia ruchu, jakość powietrza w wielu Europejskich miastach nie poprawiła się w znaczący sposób
  • Wyniki pomiarów z ostatnich miesięcy wskazują, że stężenie tlenków azotu w centrach miast może bardziej zależeć od pogody, niż od ruchu panującego na drogach

Głosy o tym, że strefy ekologicznie nie działają, albo działają w bardzo ograniczonym stopniu pojawiały się już od lat. Ich zwolennicy szybko jednak znajdowali trudne do podważenia argumenty, uzasadniające dlaczego stężenie pyłów zawieszonych czy tlenku azotu w miejskim powietrzu nie spadało, albo spadało tylko nieznacznie. Koronnym argumentem było to, że zapewne winne są samochody, które emitują mało tylko na papierze, a w rzeczywistości wypuszczają znacznie więcej toksyn z rur wydechowych, niż podczas oficjalnych badań homologacyjnych. To o tyle wiarygodne, że wiele firm, w tym m.in. Volkswagen, zostało przyłapanych na fałszowaniu danych dotyczących emisji spalin. Kolejny argument był taki, że po prostu strefy ekologiczne, w których obowiązują ograniczenia ruchy i do których wpuszczane są tylko „czyste” pojazdy, są po prostu za małe, a przez to nawiewają do nich pyły, tlenki azotu i inne niebezpieczne substancje z okolic, gdzie ograniczeń nie ma. Brzmi wiarygodnie, nieprawdaż?

Tak było do czasu, kiedy w wielu europejskich miastach nie wprowadzono poważnych ograniczeń w poruszaniu się w związku z epidemią koronawirusa. Ruch spadł z dnia na dzień o kilkadziesiąt procent! Większość mieszkańców miast liczyła na to, że po takiej zmianie jakość powietrza gwałtownie się poprawi. O tym, że np. w Warszawie stało się zupełnie inaczej, pisaliśmy już dawno – im więcej czasu ludzie spędzali w domach tym większe były problemy ze smogiem. Jak to możliwe? Mimo, że zużycie paliw napędowych drastycznie spadło, to nadal źródłem zanieczyszczeń była tzw. niska emisja, czyli głównie spaliny z domowych pieców grzewczych niskiej jakości.

Również w wielu dużych miastach w Niemczech, gdzie nie ma problemu masowego korzystania z „kopciuchów” do ogrzewania domów i mieszkań, poprawa jakości powietrza po tym jak ruch drastycznie się zmniejszył, wcale nie jest tak duża, jak oczekiwano. Niemieckie media, m.in. tygodnik Focus, donoszą, że np. w Stuttgarcie, w jednym z najbardziej znanych punktów pomiarowych Nackartor już po ograniczeniu ruchu, 9 kwietnia stężenie tlenków azotu było nawet 6-krotnie wyższe niż w podczas pomiarów przy normalnym ruchu, choć przy wietrznej pogodzie w lutym! Wcześniej tak wysokimi odczytami argumentowano konieczność zaostrzenia ograniczeń w ruchu pojazdów, teraz widać, że takie działania byłyby prawdopodobnie nieskuteczne. Podobne obserwacje dotyczą również innych niemieckich miast – odczyty ze stacji pomiarowych podlegają znacznym wahaniom, wiele wskazuje na to, że większy wpływ na jakość powietrza mają warunki pogodowe, niż natężenie ruchu.

Usunięcie diesli z miast niewiele zmieni?

To oczywiście nie znaczy, że samochody nie mają wpływu na czystość powietrza – tak oczywiście nie jest, transport drogowy w znacznym stopniu obciąża środowisko. Tyle, że akurat w przypadku tlenków azotu, które ostatnio są traktowane jako największe zagrożenie związane z używaniem diesli w gęstym ruchu miejskim, okazuje się, że w praktyce wpływ aut na stężenie tego toksycznego związku w powietrzu nie jest wcale tak duży jak zakładano, a już na pewno nie taki, żeby usunięcie z dróg wszystkich diesli poza tymi spełniającymi aktualną normę emisji, mogło spowodować zauważalną poprawę. Podobnie jest z emisją cząstek stałych – w przypadku diesli z filtrami cząstek stałych jest ona niższa niż w przypadku aut z silnikami benzynowymi z wtryskiem bezpośrednim, ale bez filtrów cząstek stałych.

Na razie niemiecki Federalny Urząd ds. Środowiska stwierdził, że nadal danych jest zbyt mało, bo okres obserwacji jest zbyt krótki, żeby na tej podstawie podejmować decyzję o zmianach w istniejących już strefach ekologicznych, ale politycy zapowiadają, że w obecnej sytuacji przynajmniej o wprowadzaniu nowych ograniczeń nie powinno być mowy.

Nowoczesne diesle emitują bardzo mało toksycznych spalin Foto: Producenci
Nowoczesne diesle emitują bardzo mało toksycznych spalin