• Dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym, ale nie wpływa na pogorszenie jakości powietrza
  • Motoryzacja jest znaczącym źródłem tlenków azotu
  • Głównym producentem szkodliwych dla zdrowia cząstek stałych PM2.5 są gospodarstwa domowe
  • Najwięcej tlenków siarki emitują elektrownie węglowe

Tak, bez wątpienia samochody osobowe (albo – uczciwiej mówiąc – transport samochodowy) jest źródłem wielu zanieczyszczeń powietrza. Spalanie każdego paliwa się z tym wiąże, emisję można ograniczać, ale nie sposób jej wyeliminować. Nie jest jednak prawdą, że samochody z silnikami spalinowymi odpowiadają w głównym czy choćby decydującym stopniu za powstawanie smogu w miastach. Smog w dużym stopniu zależy od pogody: pojawia się wraz ze spadkiem temperatury w warunkach słabego wiatru o czym mogliśmy się ostatnio przekonać, gdy kilka polskich miast znalazło się w światowej czołówce miejsc z najbardziej szkodliwym dla zdrowia powietrzem. Oczywiście, natura nie jest źródłem zanieczyszczeń powietrza – jedynie wpływa na nasze zachowania i stopień tzw. niskiej emisji.

Niska emisja – co to jest?

Przyjmuje się, że źródła niskiej emisji umieszczone są na wysokości do 40 metrów nad gruntem. Należą do nich – przede wszystkim – samochody (wszelkie pojazdy spalinowe), maszyny budowlane oraz gospodarstwa domowe. Najbardziej widocznym i jednocześnie szkodliwym dla zdrowia produktem tej emisji są najmniejsze cząstki stałe PM2.5. Są one tak małe, że pojedynczo – niezauważalne. Dopiero przy odpowiednim stężeniu zabarwiają powietrze i powodują „kolorową mgłę”. Jest ich najwięcej w niskiej temperaturze, gdyż w takich warunkach... zaczynają grzać. Tzn. zaczynamy grzać, uruchamiamy ręcznie domowe piece służące do ogrzewania pomieszczeń albo uruchamia je automat.

W Polsce największym emitentem cząstek PM2.5 są gospodarstwa domowe, zakłady produkcyjne, biura. Odpowiadają za.. grubo ponad połowę tej emisji. Na drugim miejscu źródłem cząstek stałych jest zużycie energii w przemyśle i dopiero na trzecim – transport, tuż za nim są elektrownie. To dlatego ograniczenie ruchu samochodowego o 30 proc. w Polsce ma minimalne przełożenie na obecność smogu. Jest ciepło i wieje – mniej palimy w piecach, a to, co „wyplują” kominy, rozwiewa wiatr. Więcej palimy przy bezwietrznej pogodzie? Wtedy pojawia się smog!

Tlenki azotu (NOx)

To trucizna wywołująca różne choroby – problemy z sercem, raka. Wpływa na „jakość” smogu. Emitowana jest zarówno na „niskim” poziomie jak i przez elektrownie. To transport jest głównym producentem tlenków azotu, a tuż za nim jest produkcja i dystrybucja energii – czyli elektrownie. Zanim zaczniemy jednak prześladować auta osobowe, pamiętajmy, że lwią część emisji Nox-ów mają na sumieniu długodystansowe ciężarówki – dla nich nie ma alternatywy w postaci napędów elektrycznych.

Tlenki siarki

Ponieważ paliwa są obecnie nieporównywalnie czystsze niż kiedyś, a i układy katalityczne w pojazdach bardzo skuteczne, transport drogowy nie emituje istotnych ilości tlenków siarki. Za to elektrownie... najwięcej! Jest tak za sprawą wysokiej zawartości siarki w naszym polskim „czarnym złocie”. Z tego względu duży udział (drugie miejsce) w emisji tlenków siarki mają gospodarstwa domowe ogrzewane piecami na węgiel, na dopiero na trzecim miejscu jest zużycie energii przez przemysł.

Amoniak

W większym stężeniu jest to silna trucizna, jakkolwiek większość z nas narażona jest na kontakt z amoniakiem o niewielkim stężeniu. Amoniak jest szczególnie szkodliwy dla środowiska, w zbiornikach powoduje zakwit glonów. Podstawowym źródłem amoniaku produkowanego przez człowieka jest rolnictwo.

Dwutlenek węgla – to nie trucizna! To gaz cieplarniany

Z samochodami wiążemy – słusznie – emisję dwutlenku węgla. Należy jednak odróżnić dwutlenek węgla od zanieczyszczeń powietrza. W normalnych warunkach dwutlenek węgla nie jest związkiem szkodliwym dla zdrowia czy jakkolwiek toksycznym dla środowiska. Dwutlenek węgla w dużym stężeniu znajduje się w powietrzu, którym oddychamy. Jest to jednak gaz cieplarniany – powoduje ocieplenie klimatu.

Dwutlenek węgla powstaje podczas spalania wszelkich paliw kopalnych – benzyny, węgla, oleju napędowego. Jego ilość jest ściśle powiązana z ilością spalonego paliwa, dlatego na podstawie zużycia paliwa przez samochód można obliczyć co do grama jego emisję CO2, a także na podstawie emisji CO2 obliczyć zużycie paliwa.

W Europie samochody odpowiadają za 12 procent całkowitej emisji dwutlenku węgla do atmosfery, przy czym samochody z silnikami Diesla emitują go mniej (z racji niższego zużycia paliwa) niż samochody benzynowe. Głównym źródłem CO2 są elektrownie węglowe.

Ołów, kadm...

Najwięksi truciciele środowiska to kopalnie węgla brunatnego, wśród nich do ścisłej światowej czołówki należy Elektrownia Bełchatów. Oprócz gigantycznych ilości CO2 emitują one wszelkie możliwe zanieczyszczenia, w tym ołów kadm, tlenki azotu, tlenki siarki, ołów, itp.

Emisja samochodów: nie tylko przez wydech!

Zużycie opon i hamulców powoduje stałą „dostawę” cząstek stałych do środowiska. Kurz wzbudzany przez pojazdy to kolejna rzecz – dlatego latem zbawienne okazuje się... polewanie wodą ulic Foto: Auto Świat
Zużycie opon i hamulców powoduje stałą „dostawę” cząstek stałych do środowiska. Kurz wzbudzany przez pojazdy to kolejna rzecz – dlatego latem zbawienne okazuje się... polewanie wodą ulic

Uczciwie trzeba powiedzieć, że to, co samochód emituje przez rurę wydechową, to ważna rzecz, ale to niejedyna emisja. Różne substancje trafiają do środowiska także za sprawą efektów tarcia – zużywania się okładzin hamulcowych, sprzęgieł i opon. To nie żarty: nowe opony mają bieżnik o głębokości 8 mm, gdy je oddajemy do utylizacji – ok. 3 mm. Te 5 mm zostaje w środowisku.

No i parowanie: głownie chodzi o parowanie paliwa (benzyny), które ma miejsce zawsze, niezależnie od tego, czy samochód jedzie, czy też stoi.

Prywatny samochód? Jeszcze parę dni temu był niemodny!

Oto jeszcze parę tygodni temu bardzo modne było zwalczanie, na szczęście w Polsce głównie werbalne, prywatnych samochodów. Wiadomo: smog, zanieczyszczenia, hałas... Lekarstwem na przywiązanie rodaków do aut miały być z jednej strony utrudnienia w korzystaniu z nich, a z drugiej – modne alternatywy: publiczny transport, samochody współdzielone wynajmowane na minuty, taksówki cudownie rozmnożone za sprawą ułatwień w legalizacji interesu tanie loty (kto by jechał samochodem do Włoch, skoro taniej i kilka razy szybciej można polecieć samolotem?)... Pandemia w ciągu kilku tygodni zmieniła wszystko.

Kto pojechał na przedłużone ferie prywatnym samochodem, ten i wrócił. Kto w ten niepewny czas poleciał samolotem, najadł się stresu z powodu itp. odwoływanych z godziny na godzinę lotów powrotnych, a jeśli miał pecha, to do dziś wraca.

Pociągi? Z dnia na dzień stały się strefą zagrożenia epidemiologicznego – jak by nie patrzeć, na niewielkiej przestrzeni gromadzi się mnóstwo ludzi. Autobusy miejskie? To już idzie w parze z taksówkami i samochodami na minuty – dziś, tuż przed szczytem epidemii, korporacje przekonują o „wyższości epidemiologicznej” taksówki nad transportem miejskim. Lekarze nie są już jednak pewni... co gorsze. Bo zgodna dotyczy jednego: im nas w transporcie zbiorowym mniej, tym lepiej.

Auta na minuty? Dziś łatwiej wynająć je na doby, w ten sposób dajemy szansę ich właścicielom na dezynfekcję wnętrza.

Stare, ciasne, ale...

Na tym tle prywatne auto wydaje się oazą bezpieczeństwa i komfortu: kiedy trzeba umyte, odkurzone, zdezynfekowane... zatruwające powietrze? Zapewne, ale nie aż tak bardzo, jak niektórzy twierdzą. Każdy codziennie może sam sprawdzić stan powietrza w swoim mieście. Ja sprawdzałem: ulice puste, zero korków, a powietrze... smogowe! Ale tylko na chwilę, bo gdy tylko robi się ciepło, smog znika, przecież głównym źródłem niskiej emisji są domy, a nie samochody.

Dzisiejszy kryzys może zmienić podejście do prywatnych aut, także do tych niemłodych. Wielu z nas, którzy planowali zmianę samochodu na nowy, być może będzie musiało przeprosić się ze staruchem. Ale i rządzący będą musieli się wstrzymać z wprowadzaniem siłą elektromobilności, czystych stref i pompowania balonika wymiany aut na młodsze. Wygląda bowiem na to, że przez wiele miesięcy, a może i lat, będą do rozwiązania inne, bardziej palące problemy, pieniędzy na zwalczanie silników spalinowych może po prostu nie wystarczyć.