- Podczas egzaminu na prawo jazdy każdy kierowca doskonale wie, jak skorzystać z zielonej strzałki. Po egzaminie? Dochodzi do masowej amnezji, a znakomita większość z nas zaczyna ten przepis naginać
- Zdarzają się osoby, które nawet trąbią i denerwują się na poprawnie jadących
- A takie zachowania prowadzą do jednego... znikania tak lubianych strzałek. Jest ich coraz mniej
- W dobie elektrycznych rowerów i hulajnóg prawidłowa jazda jest jeszcze ważniejsza
Sygnalizator S-2 to nic innego jak tak lubiana przez kierowców zielona strzałka. Najczęściej w prawo, ale zdarza się też w lewo. Pozwala na warunkowy skręt w prawo lub w lewo w zależności oczywiście, w którą stronę jest skierowana. Umożliwia więc skręcenie, nawet jeśli świeci się czerwone światło. To niezwykle wygodne i znacznie poprawia płynność ruchu, a kierowcy kochają zielone strzałki. Szkoda, że tak powszechnie źle z nich korzystają.
Żeby skorzystać z zielonej strzałki, musisz się zatrzymać
To chyba najtrudniejszy manewr w ruchu drogowym, ponieważ według niektórych szacunków tylko 1 proc. kierowców wykonuje go dobrze. To pewnie przesadzona liczba, ale nie oszukujmy się. Wystarczy się przejechać po dowolnym mieście i takich przypadków naliczycie całe mnóstwo. Kierowcy NIE ZATRZYMUJĄ się przed strzałką, a tego wymagają przepisy. Najczęściej po prostu zwalniają, ci najmniej odpowiedzialni po prostu skręcają w prawo. A przepisy są jasne:
Nadawany przez sygnalizator S-2 sygnał czerwony wraz z sygnałem w kształcie zielonej strzałki oznacza, że dozwolone jest skręcanie w kierunku wskazanym strzałką w najbliższą jezdnię na skrzyżowaniu (...). Skręcanie lub zawracanie (na skrzyżowaniu z sygnalizatorem S-2 wyświetlającym zieloną strzałkę – red.) jest dozwolone pod warunkiem, że kierujący zatrzyma się przed sygnalizatorem i nie spowoduje utrudnienia ruchu innym jego uczestnikom.
Przeczytaj także: 79 tys. zł za naprawę małej stłuczki. Właściciel SUV-a w szoku. "Czy to już całka?"
Zielona strzałka czasem wywołuje w kierowcach furię. Dlatego znika?
Wymóg zatrzymania wprowadzono z bardzo prostego powodu. Skoro "jedziemy na czerwonym", to musimy się upewnić, że nie spowodujemy zagrożenia. Przez przejście mogą przecież przechodzić piesi, jechać rowerzyści, a przez skrzyżowanie przejeżdżać samochody. Naszym obowiązkiem jest przepuszczenie wszystkich i dopiero wtedy skorzystanie ze strzałki.
Kierowcy jednak tak się przyzwyczaili do zielonych strzałek i naginania przepisów, że irytują się, jeśli ktoś korzysta z nich prawidłowo. Nieraz zdarzyło mi się, że zatrzymałem się przed sygnalizatorem, a ktoś z tyłu na mnie zatrąbił. Dzisiaj miałem sytuację, że stałem na czerwonym i zielonej strzałce, przez przejście przechodzili ludzie, a ktoś z tyłu zaczął trąbić z istną furią. To było tak absurdalne, że aż trudno mi było w to uwierzyć. Może się pomylił? Ale nie. Kiedy już skręciliśmy w al. Wilanowską, to wyprzedził mnie lewym pasem i agresywnie zjechał na prawy. Po co?
Przypadek skrajny, ale takie sytuacje się zdarzają, a zielone strzałki... znikają. Bardzo często się zdarza widok strzałki zasłoniętej czarną folią. Także po remoncie skrzyżowań kierowcy narzekają, że strzałka zniknęła. "A zawsze była".
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoCzemu zielone strzałki znikają? Na skrzyżowaniach robi się coraz niebezpieczniej
Mam wrażenie, że z każdym rokiem prawidłowe korzystanie ze strzałki, Z ZATRZYMANIEM SIĘ, jest coraz ważniejsze. Dlaczego? Zdecydowanie przyspieszyli rowerzyści, a na drogach pojawiły się masowo elektryczne hulajnogi. Niektórzy pędzą tak szybko, że nawet jeśli kierowca się zatrzyma, porządnie rozejrzy i ruszy przekonany, że nikt nie jedzie, to nagle znikąd pojawia się elektryczny rower lub hulajnoga.
Przejechanie z lekkim zwolnieniem może się w takiej sytuacji okazać po prostu niewystarczające, a kierowca nawet nie daje sobie szansy, żeby zauważyć taki rozpędzony jednoślad. Takie mamy czasy. Inna sprawa to osoby, które swoim skręceniem na zielonej strzałce narażają pieszych na przejściu, ale to na szczęście niechlubne wyjątki.
Dlatego policja karze kierowców łamiących przepisy, a zarządcy dróg coraz częściej decydują się na kasowanie strzałek.
Jaki jest mandat za zieloną strzałkę?
Maksymalny mandat za minięcie sygnalizatora z zieloną strzałką wynosi 500 zł i sześć punktów karnych. Pamiętajcie, że kierowca może zostać ukarany mandatem w kilku przypadkach:
- kiedy wjedzie za sygnalizator z zieloną strzałką bez zatrzymania się,
- kiedy wjedzie za sygnalizator i nie ustąpi pierwszeństwa pieszemu czy rowerzyście,
- kiedy strzałka zdąży zniknąć i wjedzie na czerwonym świetle.
Prawidłowe korzystanie z zielonej strzałki naprawdę ma duży wpływ na bezpieczeństwo. Zwłaszcza w dobie elektrycznych rowerów i hulajnóg. Jeśli kierowcy będą tak nagminnie naginać przepisy, to strzałki po prostu będą znikać.