Do września straciło pracę 898 ludzi. Do grudnia będzie jeszcze 269 zwolnień. Coraz częściej mówi się o sprzedaży zakładu.Czemu?Na złą sytuację Daewoo nałożyło się kilka spraw. Pierwszą jest wzrost akcyzy na nowe samochody. Z 2 proc. w ubiegłym roku wzrosła ona do 6 proc. obecnie. Szefowie Daewoo nie przeczą, iż nie przewidzieli jej w tegorocznych planach finansowych.Drugą jest spadek ceł. Zostały one obniżone w tym roku z 15 proc. do 10 proc. Spowodowało to wzrost opłacalności importu.Trzecią jest dług całego koncernu i trwające negocjacje na temat jego sprzedaży. GM z Fiatem nie są zainteresowane kupnem Daewoo jako całości. Wiadomo, że rozmowy potrwają do połowy przyszłego roku. Tymczasem dług firmy rośnie z każdym dniem. Brakuje chętnych kredytodawców, a tym samym nie ma pieniędzy na nowe inwestycje.Po czwarte, popełniono kilka błędów w planowaniu. Wzrost akcyzy i ceł uderzył wszak wszystkich producentów, ale żaden nie wpadł w taki impas jak Daewoo. Powód - istniały plany rezerwowe na "czarną godzinę". Niemal wszystkie koncerny samochodowe wprowadziły na rynki nowe modele lub poważnie modernizowały stare. Daewoo pokazało jedynie Tacumę, ale jeszcze jej na rynku polskim nie ma. Pozostanie w tyle za innymi oznacza spadek konkurencyjności.Co będzie?Wyjścia z impasu są trzy. Po pierwsze, sprzedaż całego koncernu konglomeratowi GM-Fiat. Tu rodzi się wątpliwość, czy polskie zakłady znajdą się w kręgu zainteresowania kupujących. GM nic o tym nie wspomina. Fiat zaś stałby się po przejęciu FSO monopolistą, co jest prawnie zabronione. Mówi się o Hyundaiu, ale ten też ma długi i mogłaby się zdarzyć powtórka z dnia dzisiejszego.Drugi wariant to znalezienie inwestora. Obecnie nikt nie chce pożyczać pieniędzy na hasło Daewoo. Można jednak sprzedać swoje długi poprzez ich zamianę na udziały. Zakład warszawski jest na tyle atrakcyjny, że być może w odniesieniu do niego taki sposób zdałby egzamin.Trzecie wyjście to udana restrukturyzacja i dobra inwestycja. FSO obniżyło w tym roku koszty o 28 proc. Potrzebny jest jednak natychmiast nowy model auta. Ten także jest. Szefowie Daewoo-FSO potwierdzili, że po przerwie produkcyjnej ruszy produkcja Tacumy.Czarny scenariuszNajgorsze, co może nas spotkać, to upadek firmy. Oznaczałby on martwe serwisy, brak cieszących się mimo wszystko dużym wzięciem na rynku Matiza i Lanosa. Co jednak najgorsze, potężnym rykoszetem dostałyby wszystkie firmy i klienci w salonach. Upadek taki to 120 tys. samochodów mniej, a więc 600 tys. mniej zamówień na opony u rodzimych producentów, mniej o 120 tys. zamówień na akumulatory. Taka sytuacja może spowodować podwyżkę na te artykuły, a tym samym wzrost cen np. Fiata. Wystarczyło podniesienie w tym roku cen aut średnio o 800 zł w wyniku wprowadzenia akcyzy, by sprzedaż się załamała. Co będzie, jeśli cena wzrośnie o następnych kilkaset złotych?Najlepiej byłoby, gdyby Daewoo-FSO samo uporało się ze swymi problemami. Nie jest to wcale wykluczone. Warunkiem jest jednak, by podczas negocjacji w Korei nikt nie wykopał pod Żeraniem przysłowiowego dołka.Jacek Wróblewski