Etap z Kayes do Tambacoundy dorpowadził rajdowy peleton do ostatniego kraju, Senagalu. To był także historyczny dzień dla Loprais Tatra Team. Pierwsze w swojej karierze zwycięstwo etapowe w tym morderczym maratonie zdobył czeski kierowcaAleš Loprais. W ten spób dołączył do elitarnej grupy zwycięzców, którzy wygrywali w tym rajdzie etapy ciążarówkami marki Tatra. To przede wszystkim jego wujek Karel, Vlastimil Buchtyár, Oto Měřínsky, Tomáš Tomeček a André De Azevedo.

Trasa etapu przypominała wczorajszą próbę, a więc było dużo kurzu, mało miejsca do wyprzedzania, wioski, ale także i bardzo szybkie fragmenty. Gdyby ktoś myślał, że wszyscy już w tej części etapu jadą spokojnie, to się myli. O tym przekonał się prowdzący w kategorii motocyklistów Marc Coma, który po ciężkim upadku musiał wycofać się z dalszej jazdy. Dakar wygrywa się dopiero na mecie w Dakarze!

Jeszcze wczoraj na biwaku odbyła się szybka wymiana podzespołów, mechanicy po konsultacjach telefonicznych z niemieckim producentem wymienili całą pompę. Przez cały etap wszystko już funkcjonowało bez najmniejszych problemów.

Aleš do etapu wystartował jako piąty, co było zgodne z wynikami poprzedniego odcinka. Wkrótce dogonił Tomáša Tomečka, a do mety dojechał cztery minuty za Staceyem. Jednak uzyskał na tym etapie najlepszy czas.

"Tuż po starcie szybko udało nam się wyprzedzić jadących przed nami zawodników, co pomogło w realizacji naszego planu. Doścignęliśmy także Staceya, ale był on bardzo szybki. Staraliśmy się więc utrzymywać tuż za nim. Podczas etapu biczowały nas gałęzie i nasza Tatra jest znów poobijana. Od wczoraj jednak jest mi wszystko jedno i jadę na maksa. Wciąż szkoda naszych strat z poprzednich etapów, ktore związane były z defektami kół. Praktycznie od trzeciego miejsca dzieli nas jeden defekt konkurenta. Van Ginkel może to samo myśleć o nas, więc nie życzymy sobie wzajemnie nic takiego. Dobrze, że do kolejnego etapu startujemy przed nim i będziemy mieć przed sobą czystą drogę. Patrzeć z tyłu na 1200 konnego Ginafa, to żadna przyjemność."- powiedział Aleš Loprais.

Wśród ciężarówek gotowych do startu przechadzał się komisarz techniczny FIA FabienCalvet ze swoim nieodłącznym metrem. Sprawdzał niektóre parametry, ale tym razem jego zainteresowanie skupiało się na wielkości kół, które powinny mieć 14-cali szerokości i 20-cali średnicę, a maksymalna wysokość koła to 120 cm. Ginaf jedzie na oponach o szerokości 16-cali, ale Calvet jedynie przy nim machnął ręką...Tonic nowego w tegorocznym maratonie. Sędziowanie nie jest najmocniejsza stroną organizatorów, a wiele wyników, szczególnie wśród ciężarówek, wypaczonych zostało przy zielonym stoliku.

Aleš Loprais i Petr Gilar nad A. Azvedo mają przewagę 25 minut, a do pozycji medalowej tracą 23 minuty. Oznacza to, że do końca tego rajdu nie będą mieli chwili spokoju na trasie. Już zapowiedzieli, że pojadą na maksimum swoich możliwości. Ważne, żeby nie popełnić w takim momencie głupiego błędu, bo wtedy marzenia o sukcesie się skończą.