Chcą poprawić bezpieczeństwo, czy zarobić? Według grupy jaślan tamtejsza straż miejska przerodziła się w straż biznesową. Zamiast chronić mieszkańców i czuwać nad ich bezpieczeństwem, zajmuje się zarabianiem pieniędzy.

Podstawowym narzędziem temu służącym jest fotoradar. Jasielska straż miejska łapie nim nie tylko kierowców czterech kółek, ale także rowerzystów. Przenośny fotoradar umieszcza na drogach najbardziej ruchliwych, nie informując kierowców o prowadzonej kontroli. W pierwszym półroczu tego roku zarobiła już tyle, ile w całym 2011 roku.

- Stanowczo sprzeciwiamy się wykorzystywaniu SM jako narzędzia represji i źródła dochodów dla miasta. Nie podoba nam się to, że nasza SM przeistoczyła się w ostatnich latach w organ finansowej represji, by łatać zadłużenie miasta. Do naszej akcji zaangażowała się ogromna liczba mieszkańców Jasła, którzy m.in. zasłaniają fotoradar - mówi Bogdan Makowski inicjator fanpagu "Jasło bez Straży Miejskiej".

Wypełnić zobowiązania

Ten rok jest bardzo trudny dla jasielskiej straży miejskiej. W budżecie miasta zaplanowano, że dochody pochodzące z grzywien, mandatów i innych kar pieniężnych mają wynieść ponad milion złotych! W 2011 roku było to prawie połowę mniej - 650 tys. Straż miejska nie wypełniła jednak planu. Do budżetu dostarczyła zaledwie 407 668 zł, wystawiając łącznie ponad 5 tys. mandatów. Co ciekawe, w pierwszym półroczu ubiegłego roku zgromadziła tylko 56 651 zł, żeby więc nadrobić straty, w drugim półroczu musiała skupić swe działania na łapaniu piratów drogowych i  wlepianiu mandatów. W tym roku ma o wiele trudniejsze zadanie. W budżecie miejskim zaplanowano dochody z tytułu działania straży na 1 mln 100 tys. zł. Nie dziwi zatem, że strażnicy ostro za brali się za zarabianie tych pieniędzy. W pierwszym półroczu zgromadzili już 469 169 zł, czyli więcej niż w całym roku ubiegłym! Jak im się to udało?

- Strażnicy miejscy zaczęli organizować łapanki fotoradarowe (urządzenie ukryte dosłownie w krzakach bądź za innymi "przeszkodami") na ulicach, gdzie panuje mały bądź znikomy ruch pieszych (drogi wyjazdowe z Jasła), by zdobyć tym samym pieniądze na własne utrzymanie (wynagrodzenia SM to 1.3 mln zł z puli 1.6 mln zł przeznaczanych na utrzymanie tej formacji). Oczywiście w samym mieście, np. na ulicy Szkolnej, gdzie znajdują się trzy szkoły, fotoradar nigdy nie pilnuje porządku, mimo że istnieje ryzyko potrącenia pieszych przez kierowców przekraczających dozwoloną prędkość. Ulice te jednak nie są tak dobrym źródłem dochodu, jak ulice wyjazdowe. Absurd sięgnął tego poziomu, że Rada Miejska w Jaśle przy współpracy z jasielską SM stworzyła Plan Dochodowy, który wskazuje, ile dochodu ma przynieść fotoradar (tj. 1.1 mln zł). Według nas było to skandalicznym posunięciem, ponieważ nie można przewidzieć, ile SM wlepi mandatów w danym roku. Na wyszczególnienie zasługuje również fakt, że w roku poprzednim taki sam plan przewidywał dochód z fotoradaru na ok. 600 tys. zł. - mówi  Bogdan Makowski.

Zedrzeć z mieszkańców

Jaślanie ostro sprzeciwiają się opłacaniu funkcjonowania straży miejskiej. Uważają, że skoro potrzeba tak dużych pieniędzy na jej istnienie, a nie wypełnia powierzonych jej obowiązków należycie, to trzeba się zastanowić, czy w ogóle powinna działać.

- Główne zarzuty, jakie kierujemy pod adresem jasielskiej Straży Miejskiej i Urzędu Miasta, to przede wszystkim ogromne, jak na Jasło, koszty utrzymania przy jednoczesnym znikomym zaangażowaniu tej formacji w wypełnianiu jej podstawowych obowiązków, do których została powołana. Według nas koszty rzędu 1.6 mln złotych rocznie to wydatek, na który nasze miasto nie może sobie pozwolić w czasach kryzysu. Dowodem na to, że nasze miasto nie może pozwolić sobie na takie wydatki są ostatnio podnoszone (mimo negatywnych opinii miejskich komisji) podatki (m.in. od nieruchomości) i tworzone płatne miejsca parkingowe, z których dochód (nieco ponad 800 tys. zł) ma być przeznaczony na spłatę zaciągniętych kredytów. Według nas nasi włodarze powinni się skupić najpierw na szukaniu oszczędności "na własnym podwórku", a nie dosłownie zdzierać pieniądze od mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców - uważa Bogdan Makowski. - Razi nas także kompletny brak kompetencji strażników co wielokrotnie udowodnili przed naszymi kamerami, unikając udzielania odpowiedzi na podstawowe i proste pytania oraz ich zachowanie w stosunku do mieszkańców, które pozostawia bardzo wiele do życzenia. Liczba zatrudnionych w SM w Jaśle to 27 osób, a patroli można szukać jak igły w stogu siana. Mimo znikomego zaangażowania strażników w pilnowaniu ładu i porządku w mieście, ich pensje wynoszą średnio 2.6 tys. zł, co również nie podoba się mieszkańcom - dodaje.

Będzie referendum

Na początku listopada doszło w Urzędzie Miasta w Jaśle do spotkania obu stron: mieszkańców i przedstawicieli straży miejskiej. Mieszkańcy opowiedzieli się za likwidacją straży miejskiej i zażądali przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Jeśli Rada Miasta wyrazi taką wolę, zostanie ono przeprowadzone podczas wyborów w 2014 roku. Póki co mieszkańcy muszą zadowolić się obietnicą oznakowania fotoradarów i umieszczania ich w miejscach widocznych. Większe zmiany nastąpią być może w 2014 roku, ale i na to nie ma gwarancji.

- Referendum jest ważne, jeżeli  weźmie w nim udział co najmniej 30% mieszkańców, stąd w wielu gminach, miastach referenda zakończyły się niczym, ponieważ poszła do nich zbyt mała liczba obywateli - przypomina Ryszard Czarnecki, poseł do Parlamentu Europejskiego. Ale nawet, jeśli większość jaślan opowie się za likwidacją straży miejskiej, wszystko i tak będzie zależało od woli samorządu. Może wziąć pod uwagę wyniki referendum, ale nie musi. - Straż miejską powołuje samorząd i to on może ją ewentualnie rozwiązać. Referendum takie miałoby więc charakter nie tyle wiążący, co opiniodawczy. Nie wyobrażam sobie jednak, aby władze miasta zlekceważyły opinię wyrażoną w referendum - dodaje poseł. Najprawdopodobniej nie zlekceważą, bo, jak przypomina Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zgodnie z ustawą, jeśli referendum zakończy się wynikiem rozstrzygającym, właściwy organ samorządu terytorialnego powinien niezwłocznie podjąć czynności w celu realizacji sprawy, jaką poddano pod głosowanie.

Po co referendum?

Do zlikwidowania straży miejskiej nie potrzebne jest jednak referendum, chociaż może oczywiście pomóc w jej odwołaniu. Wystarczy tylko opinia właściwego komendanta policji. To on może jednym słowem zlikwidować tę formację.

- Zgodnie z art. 2 ust. 2 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o strażach gminnych, rada gminy tworzy straż po zasięgnięciu opinii właściwego terytorialnie komendanta wojewódzkiego (Stołecznego) Policji, o czym zawiadamia wojewodę. Powołanie straży gminnej (miejskiej) nie jest obowiązkiem gminy. Formacje te tworzone są fakultatywnie, a koszty związane z funkcjonowaniem straży pokrywane są z urzędu. Jednocześnie, w myśl art. 4 przywołanej ustawy, rada gminy może rozwiązać straż po zasięgnięciu opinii właściwego terytorialnie komendanta wojewódzkiego (Stołecznego) Policji, o czym zawiadamia wojewodę. W przypadku nie otrzymania opinii, rada gminy może rozwiązać straż po upływie 14 dni od dnia przedstawienia wniosku o wydanie opinii - mówi  Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSW. - Mając na uwadze fakt, iż straż gminna (miejska) powoływana jest fakultatywnie, jak również, że do jej rozwiązania wymagana jest jedynie opinia, a nie zgoda, właściwego organu Policji, istnienie tej formacji zależne jest w praktyce zarówno od woli lokalnych władz samorządowych, jak również od stanowiska społeczności lokalnych - dodaje rzecznik.