Docisnąć gaz do podłogi i pomknąć w siną dal... Brzmi kusząco, ale z powodów prawnych w wielu krajach warto z tego zrezygnować. Wysoki mandat, czasowe zatrzymanie prawa jazdy, a nawet pobyt w areszcie to konsekwencje, z którymi należy się liczyć. Na świecie pozostały jednak azyle dla kierowców kochających prędkość.

Niemiecki autobahn

Najlepiej znanego z nich nie trzeba daleko szukać. Doskonale rozwinięta sieć niemieckich autostrad liczy ponad 12 tysięcy kilometrów. Na połowie z nich nie obowiązują ograniczenia prędkości, a na kolejnych 15 proc. ograniczenia są wprowadzane pogorszenia warunków pogodowych lub dużego natężenia. Nawet na drodze bez ograniczeń, kierowca musi prowadzić samochód w tempie zapewniającym kontrolę nad nim, zachować właściwą odległość od poprzedzającego pojazdu i pamiętać, że lewy pas służy do wyprzedzania, a nie stałej jazdy po nim. Jeżeli zasiadający za kierownicą czuje się na siłach, a kondycja pojazdu jest odpowiednia, nic nie stoi na przeszkodzie, by znacznie przekroczyć zalecane 130 km/h.

Obowiązujące od końca lat 70. zalecenia odnośnie prędkości 130 km/h są znane pod nazwą Autobahn-Richtgeschwindigkeits-Verordnung. Warto o nich pamiętać. Nie zakazują co prawda przekraczania zalecanej prędkości, jednak w przypadku uczestniczenia kolizji lub wypadku kierowca musi się jednak liczyć z możliwością obarczenia go częścią winy za zdarzenie.

Szybka jazda na małej wyspie

Restrykcje prędkości nie obowiązują także na wielu odcinkach pozamiejskich dróg na wyspie Man. Kręte trasy na skrawku lądu leżącym miedzy Wielką Brytanią i Irlandią wystawiają umiejętności kierowcy na solidną próbę. Władze wyspy Man brały pod uwagę możliwość wprowadzenia ograniczeń prędkości. Analizy wykazały jednak, że po wąskich i krętych drogach samochody poruszają się relatywnie wolno. Najbardziej odważni biorą udział w legendarnych wyścigach TT oraz Manx Grand Prix, które na wzór zawodów sprzed lat, odbywają się za czasowo zamkniętych dla ruchu odcinkach dróg publicznych. Z pseudosportowych wyczynów na własną rękę warto zrezygnować. Co prawda lokalne prawo nie przewiduje sankcji za wartości wskazywane prędkościomierz, ale pozwala na karanie kierowców, którzy prowadzą pojazd w sposób uznany przez policjanta za nierozsądny. Kary nie należą do niskich. Nawet korzystanie z telefonu komórkowego bez zestawu głośnomówiącego może kosztować równowartość 4,5 tys. złotych!

Wysokich mandatów mogą spodziewać się również mieszkańcy USA, którzy zdecydują się na zbyt szybką jazdę. Po raz pierwszy prędkość ograniczono w latach 50., uznając, że maksymalnie 70 mil/h będzie odpowiednią wartością. Ograniczenia prędkości zostały zaostrzone w 1974 roku. Zakładano że 55 mil/h (88 km/h) pozwoli na obniżenie zapotrzebowanie na benzynę, która po wybuchu kryzysu naftowego zaczęła błyskawicznie drożeć. Nowelizacja przepisów z 1987 roku podniosła dozwoloną prędkość na autostradach do 65 mil/h (104 km/h). Osiem lat później uznano, że każdy ze stanów może samodzielnie ustalać maksymalną dozwoloną prędkość.

Coraz szybciej...

Przy drogach zaczęły pojawiać się tablice z liczbami 70, 75 i 80 - odpowiednio 112, 120 i 128 km/h. Władze Montany uznały, że nie trzeba określać wymiernych wartości dla pojazdów osobowych podczas jazdy dziennej. W przepisach pojawiła się jedynie informacja, że prędkość poza obszarem zabudowanym powinna być rozsądna i roztropna (Reasonable & Prudent). W praktyce od 1995 roku samochody zaczęły pędzić po drogach Montany ze znacznie wyższymi prędkościami niż w innych stanach. Swoboda nie trwała długo. Niejednoznaczność przepisów sprawiła, że niektórzy karani przez policję kierowcy czuli się pokrzywdzeni.

W ocenie części funkcjonariuszy prędkość przekraczająca 90 mil/h (144 km/h) nie była rozsądna. Niektóre sprawy znajdowały finał w sądach. Po orzeczeniu Sądu Najwyższego w 1999 roku na autostradach Montany wprowadzono ograniczenie do 75 mil/h (120 km/h). Wkrótce zaczęto analizować jak wpłynęło to na bezpieczeństwo na drogach. Dane statystyczne okazały się nieubłagane. Po wprowadzeniu ograniczeń prędkości liczba śmiertelnych wypadków na autostradach wzrosła, a zjawisko znane pod nazwą Montana Paradox było analizowane przez liczne organizacje na rzecz bezpieczeństwa.

Amerykanie nie zapomnieli o drogach bez ograniczeń prędkości. Temat powraca na przykład podczas wyborów stanowych. We wrześniu ubiegłego roku kandydujący na fotel gubernatora Newady Eugene "Gino" DiSimone przedstawił zarysy Free Limit Plan. Projekt zakładał, że kierowcy, którzy wykupią specjalny transponder, będą mogli podróżować po autostradach z prędkością 90 mil/h (144 km/h). Uzyskane dochody miały zostać przeznaczone na budowę i modernizację dróg oraz edukację. Przewidywane kwoty nie były małe. DiSimone estymował, że Free Limit Plan zagwarantuje przychody do stanowej kasy na poziomie 1,3-1,6 mld dolarów. Samochody osób zainteresowanych szybszą jazdą miały przechodzić dodatkowe badania techniczne. Jeden dzień korzystania z przywileju wyceniono na 25 dolarów. Niecodzienna kampania nie wystarczyła, by inżynier i wynalazca został gubernatorem.

Przez lata gaz do oporu można było wciskać także na spalonych słońcem drogach australijskiego Terytorium Północnego. W 2007 roku zaczęły obowiązywać nowe przepisy. W ich myśl na zwykłych drogach można jechać najwyżej 110 km/h, natomiast na autostradach - 130 km/h. Przeciwnicy zmian przypominali urzędnikom, że nie wszystkie samochody są takie same, dodając, że ograniczanie prędkości nie jest jedynym sposobem na poprawę bezpieczeństwa. Kierowcy postulowali m.in. by wziąć po uwagę możliwość wprowadzenia specjalnych przeglądów dla 15-letnich aut i starszych, jak również zobligować posiadaczy sportowych samochodów i terenówek do udziału w szkoleniach.

Od lat bez zmian

Okresy bez ograniczeń prędkości znajdziemy także w historii innych państw. Wielka Brytania, szczycąca się faktem posiadania wyjątkowo bezpiecznych, poza obszarem zabudowanym dopuszcza jazdę z prędkością najwyżej 70 mil/h (112 km/h). W 1903 roku kierowcom nie było wolno przekraczać 20 mil/h. Przepis utrzymał się do 1930 roku, kiedy zniesiono ograniczenia prędkości dla samochodów i motocykli. Cztery lata później odgórnie ograniczono tempo jazdy w obszarach zabudowanych do 30 mil/h, za które uważano drogi oświetlane przez latarnie. Poza nimi prędkość ograniczała odpowiedzialność kierującego oraz moc silnika.

W 1965 roku przyniósł kres ekstremalnym prędkościom. Wówczas wszedł w życie, obowiązujący do dzisiaj, limit 70 mil/h. Warto dodać, że prędkość 112 km/h była bliska kresu możliwości wielu pojazdów produkowanych w latach 60. XX wieku. Dekadę później samochody kompaktowe osiągały zazwyczaj 140-160 km/h. Znaczące przyśpieszenie przyniosły lata 80., kiedy do 200 km/h były w stanie rozpędzić się mocniejsze wersje kompaktów oraz wiele samochodów wyższych klas.

Czy wprowadzenie ograniczeń prędkości jest podyktowane wyłącznie troską o bezpieczeństwo kierowców? Nie zawsze. Najlepszym przykładem jest w Szwajcaria, która przed laty pozwalała na jazdę z gazem opartym o podłogę. W 1973 roku rozpoczął się kryzys naftowy. Ograniczenie dostępu do paliw oraz ich rosnące ceny zmusiły do poszukiwania oszczędności. Szwajcaria zdecydowała się na wprowadzenie limitu 100 km/h na autostradach i drogach krajowych. Pod koniec 1974 roku na poboczach stanęły tablice z liczbą 130, która obowiązuje do dzisiaj, a wszelkie próby szybszej jazdy są szybko i dotkliwie karane.

O bezpieczeństwie na drogach zaczęto poważnie myśleć w latach 60. XX wieku. Pojawiły się wówczas pierwsze opracowania, które wykazywały zależność między prędkością, a liczbą i konsekwencjami wypadków. Na przełomie 1961 i 1962 roku w Szwecji zbadano, czy wprowadzenie ograniczeń prędkości na drogach szybkiego ruchu i autostradach poprawi bezpieczeństwo.

Także w latach 60. Niemcy zaczęli pracować nad systemami ograniczającymi dozwoloną prędkość w przypadku dużego natężenia ruchu albo pogorszenia warunków pogodowych. Obecnie rozwiązanie jest stosowane na odcinkach autostrad o łącznej długości 1300 kilometrów. Zamontowane nad drogą tablice mogą wprowadzać czasowe ograniczenia prędkości - najczęściej do 120, 100 i 80 km/h, jak również wyświetlać zakazy wyprzedzania dla ciężarówek.

Bezpieczeństwo czy ochrona środowiska?

U naszych zachodnich sąsiadów temat wprowadzenia ograniczeń prędkości powraca z dużą częstotliwością. Zaczął być ponownie rozważany kilkanaście dni temu w Badenii-Wirtembergii, gdzie do władzy doszli "Zieloni". Partia widzi w narzuceniu maksymalnej prędkości 120 km/h szansę na zmniejszenie... emisji dwutlenku węgla do atmosfery.

Tymczasem niemieccy producenci samochodów przekonują, że to zły pomysł - w wielu przypadkach przy podejmowaniu decyzji o zakupie pojazdu kluczową rolę odgrywa świadomość, że auto powstało w kraju z autostradami bez ograniczeń prędkości, co stanowi najlepszą gwarancję, że zostało przystosowane do szybkiej jazdy - mówił prezes Daimler AG w wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Stern". Za ograniczeniem prędkości na autostradach opowiada się również SPD, sugerując jednak wprowadzenie limitu 130 km/h. Z kolei CDU oraz FDP nie widzą powodów ograniczenia swobody kierowców na drogach przystosowanych do szybkiej jazdy. Czy parlamentarzyści długo będą obstawali przy swoim w obliczu coraz bardziej wyraźnych nacisków na redukcję emisji dwutlenku węgla do atmosfery?