To elektryczny Fiat 500. Mniejsza o to, że Fiat 500 to ani polski projekt, ani polska marka. Trudno się czepiać, że najważniejszy element tej konstrukcji (baterie) będzie koreański. Ale to, niestety, pomysł ogólnie bez sensu. Fiatem 500 na prąd jeździliśmy już w... 2010 roku.

Foto: Auto Świat

Był „produkowany” przez niemiecką firmę Karabag w analogiczny sposób do FSE: kupowano spalinowe auta, nie tylko „pięćsetki”, także pojazdy dostawcze, wyciągano z nich napęd spalinowy, wkładano baterie. Pomysł się nie przyjął, przerobione poza fabryką auta były niefunkcjonalne (zasięg ok. 100 km), nie wytrzymały konkurencji z fabrycznymi „elektrykami”.

Biznes zamarł. Teraz FSE chce kupować całe auta (model sprzed dekady!!!), wydłubywać z nich napęd, wyposażać w importowane baterie i sprzedawać (według nieoficjalnych doniesień) w cenie „poniżej 100 000 zł”. Prywatni klienci raczej nie dadzą się nabrać na tę ofertę, ale firmy, także te z państwowym kapitałem – być może tak.