Nietrudno o wrażenie, że Ford co chwila może wypuszczać limitowane edycje Mustanga bez obaw o marną sprzedaż. Mustang ma tak bogatą historię, że okazji do świętowania jest mnóstwo. Niemniej, niektóre edycje zasługują na szczególną uwagę. Choćby najnowsze Mustangi Shelby GT350 i GT350R wraz z pakietem Heritage Edition.
Tym razem Ford świętuje 55. rocznicę samochodu, który stał się prawdziwą legendą. Koncern nawiązuje do wersji z 1965 roku, którą prowadził m.in. słynny brytyjski kierowca Ken Miles (kto jeszcze o nim nie słyszał – zachęcamy do zgłębienia historii rywalizacji Forda i Ferrari w słynnym Le Mans).
Limitowana edycja to dwukolorowy fastback (obowiązkowy biały lakier Wimbledon) z charakterystycznymi niebieskimi pasami, emblematami na nadwoziu (z przodu i z tyłu auta) i na desce rozdzielczej. Nie zapomniano także o doborze foteli, by nawiązać do pierwowzoru – sięgnięto po czarne siedzenia z czerwonymi przeszyciami.
Kto zdecyduje się na dodatkowy pakiet Heritage Edition (dopłata 1965 dolarów), zyska sporo zmian w technice. Obejmują one geometrię podwozia (włącznie z modyfikacjami zawieszenia MagneRide), przeprojektowane zwrotnice, wzmocniony układ hamulcowy i nową kalibrację elektrycznego wspomagania kierownicy.
Na Mustangi w limitowanej edycji trzeba będzie poczekać do wiosny 2020 roku. Zamówienia można jednak już składać u amerykańskich dealerów. Do zapłaty 60 tys. dolarów za wersję GT350 i prawie 75 tys. dolarów za odmianę GT350R. Wszystkie oczywiście wyprodukowane w USA (Ford wspomina, że budowane na bazie krajowych jak i zagranicznych części). A jakże mogło być inaczej?