- Aplikacje na smartfony są dziś w stanie wykonać wiele rzeczy
- Jedna z nich zamienia zwykły telefon w fotoradar
- Aplikacja ta pozwala także na zgłaszanie przekraczających prędkość - aktualnie działa wyłącznie w Wielkiej Brytanii
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Prędzej czy później to musiało nastąpić, żyjemy bowiem w świecie z aplikacjami do wszystkiego. Dzisiaj z telefonu można już nawet "wypić" piwo, a potem "zmierzyć" poziom alkoholu w organizmie... Teraz w sklepie Google pojawiła się aplikacja Speedcam Anywhere, która z pewnością spodoba się miejskim aktywistom. Dzięki niej można bowiem zmierzyć prędkość każdemu przejeżdżającemu samochodowi.
Fotoradar w smartfonie u nas nie zadziała
Jeśli kogoś wystraszyła informacja o nowym wynalazku programistów, uspokajamy – z przenośnego fotoradaru skorzystać mogą na razie tylko użytkownicy Androida i to tylko w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Aby Speedcam Anywhere działał skutecznie, musi mieć zapewniony dostęp do lokalnej bazy danych zarejestrowanych pojazdów.
Aplikacja powstała w Wielkiej Brytanii i jest kompatybilna tylko z tamtejszym systemem. Gdyby działała w Polsce, zostałaby sprzężona z CEPiK-iem (Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców). Nikt jednak nie wspomina o tym, by Speedcam Anywhere miało trafić do innych krajów – kontrowersyjnym wynalazkiem zainteresowali się jedynie Amerykanie.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Jak działa mobilny fotoradar?
Wbrew pozorom aplikacja nie ma specjalnych wymagań sprzętowych i do działania nie potrzebuje np. sensorów LiDAR. Skorzystać z niej może każdy, kto ma telefon z kamerą. Speedcam Anywhere funkcjonuje na podstawie dość ciekawego algorytmu – wylicza prędkość samochodu, porównując rozstaw osi z przemieszczeniem zarejestrowanym na nagraniu.
Sprawdź: GITD testuje nowe fotoradary. Są już pierwsze próbne zdjęcia
Jeśli obliczenia wskażą przekroczenie prędkości, użytkownik może automatycznie wygenerować raport dla służb. I to jest właśnie ten kontrowersyjny element aplikacji – każdy pieszy może zostać sygnalistą i bez opamiętania rejestrować przejeżdżające samochody. Nic dziwnego, że twórcy aplikacji skarżą się w "Guardianie" na hejt, z którym spotkali się w sieci.
Fotoradar w smartfonie – marzenia ściętej głowy?
Chociaż aplikacja działa w Wielkiej Brytanii, to tak naprawdę nawet tam nie może być wykorzystywana jako podstawa do wystawienia mandatu. Z prostego powodu – pomiary z kamery w smartfonie nie są tak dokładne, jak wskazania homologowanych urządzeń pomiarowych wykorzystywanych przez policjantów.
Zobacz też: Polscy kierowcy są bezkarni. ETSC zaleca więcej fotoradarów
W tym momencie Speedcam Anywhere to raczej gadżet, który można przetestować w ramach zabawy, wracają z kumplami z pubu, niż faktyczne narzędzie służące do walki z piratami drogowymi. Czy to coś zmienia? Dzisiaj kierowcy i tak są już pod czujnym okiem społeczeństwa (aplikacje służące do zgłaszania nieprawidłowego parkowania), a nawet... samych siebie (wideorejestratory w autach)!