W niekonwencjonalny sposób postanowili zdyscyplinować kierowców lubelscy funkcjonariusze policji drogowej, którzy zainstalowali fotoradar w szarym kuble na śmieci i ustawili go przy słupie na przystanku autobusowym. Jedynym elementem zdradzającym obecność tego urządzenia był wywiercony otwór i wystający obiektyw kamery. Natomiast „sprawcy” tego zamieszania czuwają nad jego prawidłowym funkcjonowaniem ukryci w pobliskich krzakach.

Na temat takich metod lubelskiej policji zdania są podzielone. Zdaniem większości to najzwyklejsze „robienie kasy” przez policję, a nie żadna prewencja. Sprytni funkcjonariusze nawet nie postawili żadnej tablicy uprzedzającej o ustawieniu takiego urządzenia, co zaleca Unia Europejska.

Efektem „prewencyjnej akcji” lubelskiej policji jest udokumentowanie na zdjęciach w ciągu dwóch weekendowych dni 1300 kierowców, którzy przekroczyli dopuszczalną prędkość przynajmniej o 30 km/h. Takie rezultaty stały się inspiracją do kolejnych akcji i już zapowiedziano, że 5 fotoradarów, które znajdują się na stanie lubelskiej policji zostanie podobnie zamaskowanych.No cóż, przepisy są przepisami i dopuszczalnej prędkości kierowcy nie powinni przekraczać. Jednak wciąż jak się wydaje ciąży nad polską policją duch dawnych czasów, gdy czatowali w krzakach na krnąbrnego kierowcę.

Dziennikarz Dziennika Wschodniego zapytał MSWiA o opinię, które odpowiedziało: "Brak przepisów, które regulowałyby kwestię sposobu prowadzenia pomiarów przy użyciu tego typu urządzeń” – pisze Wioletta Paprocka, rzecznik ministerstwa.

Informuje też, że także przepisy wewnętrzne policji nie regulują tej kwestii. Z odpowiedzi jasno wynika, że prawo nie zabrania umieszczania fotoradarów w pojemnikach na śmieci. Z drugiej strony – jak stwierdza rzecznik – społeczny aspekt przemawia za nieakceptowaniem takiej metody. – Należy podkreślić, że ani MSWiA, ani Komenda Główna nie rekomenduje taktyki mierzenia prędkości przez "chowanie” fotoradaru – kończy Paprocka.

Mimo to lubelska policja broni pomysłu. – To nie jest działanie standardowe i ma głównie na celu zbadanie zjawiska naruszania przepisów ruchu drogowego. Nie chodzi o ukaranie jak największej liczby kierowców – tłumaczy Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. I przywołuje wyniki ostatniego badania, które pokazało, że przyzwolenie społeczne na tego typu naruszanie prawa jest niestety znaczne.