Od 2013 roku eksperci z Inspekcji Transportu Drogowego, jednostek badawczych i naukowych szukali rozwiązania. Przeanalizowano wiele wariantów i wybrano jeden. Wymagana była zgoda instytucji UE. Taka zgoda, potwierdzona odpowiednim rozporządzeniem, została wydana w ubiegłym tygodniu. UE zgodziła się, aby Polska była objęta programem pilotażowym mającym radykalnie poprawić bezpieczeństwo na drogach. Fotoradary Inspekcji Transportu Drogowego i straży miejskich, urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości (które dopiero zaczynają być montowane) nieodwracalnie znikną z polskich dróg 1 stycznia 2018 roku. Zastąpią je nadajniki GPS, które od tego dnia będą musiały być zamontowane w każdym pojeździe samochodowym.

Ich montaż w autach fabrycznie nowych zacznie się od połowy 2017 r., natomiast właściciele aut używanych muszą zamontować urządzenie do dnia 31 grudnia 2017 r. Szacuje się, że koszt zakupu i montażu tego urządzenia wyniesie około 1 tys. zł. Sygnał z urządzeń GPS zamontowanych w autach będzie automatycznie przesyłany do centralnego systemu sterowania ruchem w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego. Łącznie wytypowano 15250 odcinków dróg (długości od 100 do 500 m), skąd sygnał z poruszających się samochodów będzie spływał do centrali GITD. Te odcinki będą tajne. Tylko kilka osób będzie znało ich lokalizację. Serwery centralnego systemu sterowania ruchem GITD będą archiwizowały pomiary prędkości wykonane na tych odcinkach, ale nie wszystkie odcinki będą jednocześnie monitorowane. Po prostu nie byłoby to fizycznie możliwe z uwagi na zbyt małą przepustowość serwerów. Zastosowano zatem wersję bardziej oszczędną, z czego zapewne ucieszą się kierowcy. Zgodnie z rozporządzeniem UE Inspekcja Transportu Drogowego będzie mogła codziennie skontrolować prędkość aut tylko na 485 odcinkach dróg (z 15250 wszystkich) na terenie całego kraju i to jedynie z okresu 2 godzin dziennie. Każdego dnia to komputer losowo wybierze te odcinki i ustali godziny dokonywania pomiarów. Przykładowo, jeżeli po ulicy Puławskiej w Warszawie można jechać z prędkością 50 km/h, to każdy kto przekroczy prędkość w wytypowanym uprzednio czasie 2 godzin, musi liczyć się z karą. Tyle, że to tylko komputer będzie wiedział, który odcinek i o której godzinie będzie monitorowany danego dnia. Potem już tylko wysyłka listu do właściciela pojazdu i konieczność zapłaty przez niego kary administracyjnej. Aktualnie GITD szykuje się do przeprowadzenia przetargu na zakup serwerów i systemu informatycznego. Będzie on o wiele bardziej skomplikowany niż ten, który używa ZUS.

Ale na pewno będzie o wiele bezpieczniej. Tylko czy kierowcy nie woleliby, żeby jednak zostały już te przez niektórych nielubiane fotoradary?