- W latach 2011-2016 Skarb Państwa musiał wypłacić podwykonawcom inwestycji drogowych ponad 1,3 mld zł
- Zdaniem NIK przed 2012 roku GDDKiA zawierała z wykonawcami umowy, które nie pozwalały monitorować płatności podwykonawcom, co było konieczne do prawidłowej realizacji kontraktu
- NIK zwraca uwagę, że obecnie, podobnie jak 7 lat temu, rośnie tempo inwestycji, co ma już wpływ na ceny materiałów budowlanych i koszt usług
Według NIK, GDDKiA realizując drogowe inwestycje przed rokiem, szczególnie przed rokiem 2012, nie zabezpieczyła należycie interesu Skarbu Państwa. Z tego powodu w latach 2011-2016 Skarb Państwa wypłacił podwykonawcom inwestycji i kontrahentom ponad 1,3 mld zł – aby pokryć zaległe należności. NIK twierdzi, że we wspomnianym okresie brakowało m.in. monitoringu płatności – inwestor nie wiedział więc, czy wykonawcy płacą należności swoim podwykonawcom i kontrahentom. Okazało się, że nie zawsze tak było.
Wnioski z raportu NIK-u nie są dobre dla obecnej sytuacji na rynku budowlanym. Izba twierdzi, że sytuacja z lat boomu inwestycyjnego poprzedzającego Euro 2012 teraz może się powtórzyć. Świadczy o tym wiele symptomów kryzysu, takich jak np. spiętrzenie inwestycji budowlanych (bo trzeba szybko wykorzystać unijne środki), wzrost cen materiałów budowlanych, rosnące koszty usług oraz brak ludzi do pracy. NIK wskazuje zatem, by wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych szczególnie w latach 2008-2012.
W raporcie NIK można przeczytać, że w latach 2004-2016 na budowę dróg z budżetu państwa i Krajowego Funduszu Drogowego wydano łącznie 177,1 mld zł. Największe wydatki odnotowano przy tym właśnie w przededniu kryzysu, czyli w 2011 roku oraz tuż przed organizowanymi w Polsce mistrzostwami Europy w piłce nożnej, czyli w 2012 roku, gdy na gwałt starano się ukończyć wiele inwestycji – pewnie wiele osób pamięta jeszcze dążenie do zapewnienia „przejezdności” opóźnionej autostradzie A2 z Warszawy do Łodzi.
Kumulacja inwestycji drogowych spowodowała gigantyczne wzrosty cen materiałów budowlanych. Przykładowo w 2011 r. ceny asfaltu wzrosły o 26 proc., paliwa o 17 proc., cementu o 7,6 proc., a stali o 8 proc. Dla przykładu NIK oblicza, że w 2009 r. stal zbrojeniowa kosztowała 1600 zł za tonę, a w 2012 r. już 2500 zł za tonę. Oznacza to, że np. na 20-kilometrowym odcinku autostrady z kilkunastoma wiaduktami, przejściami dla zwierząt i mostami potrzebnych było 20 tys. ton stali, a to z kolei mogło spowodować stratę rzędu 18 mln zł netto. NIK dodaje, że to wzrost kosztów nie do przewidzenia dla firm budowlanych.
Problem w tym, że GDDKiA w tamtym czasie nie dysponowała mechanizmami, które mogłyby ocenić potencjał wykonawców do prawidłowej realizacji poszczególnych zadań. Nie eliminowano zatem firm, które nie miały ani doświadczenia, ani zaplecza technicznego. Zwracano uwagę jedynie na cenę, a wielu wykonawców bardzo mocno zaniżało koszty i później realizowało umowy poniżej progu rentowności. W konsekwencji niektórzy wykonawcy utracili płynność finansową i przestawali płacić swoim kontrahentom. Był to powód opóźnień w budowach. Największe kłopoty branży budowlanej to rok 2012, gdy ogłoszono łącznie upadłość 233 firm, czyli o 80 proc. więcej niż w 2011 roku.
NIK zwraca uwagę, że zgodnie z Kodeksem cywilnym nieuregulowane przez głównych wykonawców zobowiązania musiała spłacać GDDKiA jako inwestor. W sumie w ten sposób wypłacono aż 1,13 mld zł, z czego odzyskano od wykonawców 90 proc. Zdaniem NIK dzisiejsze problemy są wynikiem tego, że GDDKiA zawierała z wykonawcami umowy, które niedostatecznie zabezpieczały interes Skarbu Państwa i podwykonawców. Przykładowo brakowało monitoringu płatności, przez co GDDKiA nie zdawała sobie sprawy z istniejących zatorów płatniczych. Odpowiednie zmiany w kontraktach wprowadzono w 2013 roku. NIK ma jednak zastrzeżenia co do interpretacji i stosowania zapisów specustawy, która miała umożliwić spłatę należności podwykonawcom. Zdaniem inspektorów GDDKiA bezzasadnie ograniczała krąg firm mogących ubiegać się o wypłatę należności i bezpodstawnie utrudniała dochodzenie roszczeń przez przedsiębiorców. NIK rekomenduje, by teraz wprowadzić zmiany w interpretacji obowiązujących już przepisów. Tylko czy to pomoże firmom, które już nie istnieją?