Po rozegranym w czwartek prologu polski duet zajmował odległe 26 miejsce po tym, jak na krótkim odcinku załoga opuściła trasę i ominęła Waypoint. Dwuminutowa kara przeniosła załogę MINI na koniec tabeli.
Przed piątkowym odcinkiem, który miał długość 230 kilometrów Hołek zapowiadał powrót na szczyt tabeli – słowa dotrzymał, kończąc go na drugim miejscu za Nasserem Al Attiyah. Strata z pewnością byłaby mniejsza, gdyby nie małe błędy nawigacyjne i pomoc załodze Yacopini/Oliveras. Samochód z argentyńsko-hiszpańskiej załogi zderzył się z autem kibiców, którzy pojawili się na trasie. Po udzieleniu pomocy i wezwaniu helikoptera ratunkowego Hołek z Łukaszem kontynuowali walkę.
Sobota to był kolejny długi odcinek liczący 185 kilometrów. Nasi reprezentanci jeszcze bardziej się rozkręcili i bez problemów utrzymali drugą pozycję w rajdzie.
Rajd wygrali Nasser Al-Attiyah i Mathieu Baumel, a na najniższym stopniu podium stanęła załoga Juan Cruz Yacopini/Dani Oliveras.
"To dla nas bardzo udany powrót na pustynię, gdzie ja nie ścigałem się przez ostatnie 8 lat, a dla Łukasza był to debiut. Start okazał się dla nas prawdziwą przygodą. Zdarzyły nam się małe błędy nawigacyjne, przekroczenie prędkości i pomoc w wypadku innej załogi na trasie. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że nadal prezentujemy bardzo dobre tempo i jazda sprawia mi olbrzymią radość. Nowe MINI to świetny samochód, którym z pewnością jeszcze nie raz staniemy na podium" – podsumował Hołek.
Łukasz Kurzeja, dla którego był to pustynny debiut, podsumował: "Jestem naprawdę zmęczony i bardzo zadwolony. To było dla mnie wyzwanie, nowy samochód, pustynia i zupełnie inne trasy. Nie będę ukrywał, że się stresowałem. Jednak jak to się mówi, nie taki diabeł straszny… Jestem pod ogromnym wrażeniem tempa Hołka, który, proszę pamiętać, dopiero się rozkręca!"
Kolejnym rajdem, w jakim będziemy mogli śledzić rywalizację polskiej załogi w Pucharze Świata, będzie rozgrywany w dniach 16-18 marca w Katarze Qatar International Baja.