- Jacek Hugo-Bader to polski dziennikarz i reportażysta, który od ponad 30 lat opisuje upadek imperium sowieckiego. Teraz wymyślił akcję wspierającą obronę Ukrainy
- Z pieniędzy zebranych od znajomych i anonimowych darczyńców kupił trzy Hyundaie Terracan, które już w najbliższy weekend trafią do ukraińskich żołnierzy z 24. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej
- Wyszukaniem, zakupem i przygotowaniem samochodów zajmuje się firma Spotawheel wspierająca logistycznie akcję Jacka Hugo-Badera. W dalszych planach jest zbudowanie ambulansów na bazie bankowozów
- Wojna w Ukrainie - śledź najnowsze wydarzenia w relacji na żywo
Gdy rozmawiam z Jackiem Hugo-Baderem o akcji kupowania samochodów dla żołnierzy walczących w Ukrainie, on stoi akurat w kolejce do wulkanizatora. – W gazetach czytamy o czołgach, pojazdach pancernych, tytanowych armatach czy pociskach z napędem rakietowym. To są cuda, ale okazuje się, że Ukraińcom brakuje tak "głupich" i podstawowych rzeczy jak samochód, którym można dowieźć chleb walczącym żołnierzom lub przetransportować rannego – tłumaczy mi. – Takich pojazdów do normalnych, codziennych ruchów. Straszna z tym tam bieda – dodaje.
Wojna Rosja – Ukraina: samochody giną pierwsze
Działania wojenne toczące się na terytorium Ukrainy zdziesiątkowały ukraiński park pojazdów. Część samochodów została po prostu wywieziona z kraju przez rodziny uciekające przed rosyjską agresją, a część uziemili swoją bronią żołnierze Federacji Rosyjskiej.
– Mamy dane, z których wynika, że od początku wojny w Ukrainie zostało tam zniszczonych 220 tys. samochodów. Jest też duża liczba aut, nie wiemy nawet jak bardzo, które opuściły kraj z ukraińskimi rodzinami na pokładzie – obrazuje sytuację Daniel Nowak z firmy Spotawheel wspierającej logistycznie inicjatywę polskiego reportażysty.
– Jak tam byłem, Ukraińcy mówili mi, że samochody mają u nich bardzo krótki żywot. Nie są opancerzone, a wykonują mnóstwo niewielkich ruchów na potrzeby oddziałów. Jak coś się dzieje w powietrzu, ludzie z nich wyskakują i kryją się po rowach lub w krzakach, a auta zostają na drodze i "giną". Taka specyfika wojny – opowiada Jacek Hugo-Bader.
Dziennikarz brał już udział w przekazaniu trzech innych aut terenowych ukraińskiej armii. Będąc służbowo w Ukrainie, zabrał się do Lwowa z pomocą humanitarną i pomógł w transporcie. Teraz sam organizuje akcję kupowania samochodów dla ukraińskich żołnierzy.
– Pomyślałem sobie: "Dlaczego ja nie miałbym zrobić czegoś takiego?". Zbiorę pieniądze i kupię auto. Po prostu dam im taki samochód i nie będę miał poczucia, że stoję i przypatruję się z założonymi rękoma. Nigdy nie byłem człowiekiem, który się przygląda, tylko lubiłem wziąć w czymś udział – wyjaśnia mi swoją koncepcję Hugo-Bader.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTrzy Hyundaie Terracan dla Ukrainy są już gotowe
Przez tak krótki cykl życia samochodów wykorzystywanych przez ukraińskich żołnierzy kupowanie im nowych czy drogich pojazdów mija się z celem. – Idea jest taka, żeby nie kupować kosztownych "nówek", tylko auta sprawne, ale kilkunastoletnie, z historią i przebiegiem – tłumaczy inicjator akcji.
– To, co mamy przygotowane i za moment wyślemy do Ukrainy, bo kończymy już formalności, to trzy Hyundaie Terracan, czyli duże terenówki z dieslem i napędem 4×4. One mają już więcej niż 10 lat, ale dokładnie je przejrzeliśmy i wymieniliśmy w nich to, co było trzeba, więc jesteśmy pewni, że trochę posłużą. Jeden jest nawet z wyciągarką – zachwala Nowak.
– Ukraińcy nazywają je "Karakanami" i one jakoś bardzo dobrze im się tam sprawdzają. Chłopaki ze Spotawheel kupują właśnie takie samochody i rychtują je jeszcze, żeby na bank przetrwały. Nie ma nic gorszego niż niepewny samochód. Nawet normalnie na drodze, a co dopiero na wojnie – mówi Hugo-Bader.
Jak wygląda przygotowanie auta przed wysłaniem go na front? Zakres prac jest inny niż przed wystawieniem go na sprzedaż. Korekta lakieru czy pranie tapicerki nie mają sensu w takiej sytuacji. Pracownicy skupiają się na kluczowych elementach, takich jak zawieszenie, układ hamulcowy, płyny eksploatacyjne, akumulator czy opony. Innymi słowy, na wszystkim, co może zaważyć na tym, czy samochód będzie nadawał się do jazdy.
Wiadomo, do kogo trafią terenówki z Polski
Jacek Hugo-Bader wie już nawet, komu przekaże pierwsze "Karakany". Otrzyma je 24. Samodzielna Brygada Zmechanizowana im. króla Daniła odznaczona ostatnio przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego honorową odznaką za męstwo i odwagę. Trafią akurat do tej formacji, bo walczy w nim chrześniak pani Lusi, którą przyjęła do siebie rodzina Hugo-Badera.
– Ja teraz nawet nie wiem, gdzie oni są, bo nie mogą tego powiedzieć. Ale jakąś straszną kichę tam mają. Zawsze mówią, że "jakoś się trzymają", a potem przysyłają nam zdjęcia rozwalonych osobówek. Jakaś Łada Niva tam była, terenówka na litewskich blachach i rosyjska "Buchanka". Znaleźli się pod ostrzałem i wszystkie te samochody rozwalili im w drobny mak – opowiada reportażysta.
Hyundaie Terracan nie nadają się do wykorzystania jako ambulanse, ale jest już i pomysł na to, choć w tym celu trzeba będzie znacznie zwiększyć budżet akcji. – Czaimy się na bankowozy, które znaleźliśmy na rynku wtórnym. Chcemy przerobić je na ambulanse, które będą w stanie przetrwać ostrzał. Kolega znalazł już źródło w Niemczech, gdzie można je kupić i potem dołożyć do nich aparaturę medyczną – zapowiada Daniel Nowak.
– To jest super, bo te bankowozy są już opancerzone! Idea tak wytrzymałych ambulansów jest fantastyczna z wyjątkiem tego, że są bardzo kosztowne. Ale jak trzeba podjechać po rannego człowieka, to rozstrzeliwują im te zwykłe karetki – uzupełnia Jacek Hugo-Bader.
Na razie do Ukraińców trafią trzy przygotowane Hyundaie, jak tylko uda się załatwić im papiery wyjazdowe. Konwój ma wyruszyć do Ukrainy już w najbliższą sobotę. Postępy w akcji można śledzić na fanpage’u Jacka Hugo-Badera, a na stronie zrzutki w serwisie pomagam.pl dołożyć swoją "cegiełkę".