Wiele mówi się o tym jak przygotować samochód do zimy, tak aby mógł on zawsze być niezawodny i nawet w największe mrozy sprostał porannemu rozruchowi. Są jednak na naszej planecie miejsca, gdzie nawet najlepiej serwisowany samochód może potrzebować zewnętrznego wsparcia przy rozruchu. Kierowcy ciężarówek i autobusów często radzą sobie, rozpalając ognisko pod silnikiem, natomiast kierowcy osobówek muszą podejść do tematu nieco inaczej. Pokazali to mieszkańcy Jakucji, położonej na Syberii.

Film na YouTube użytkownika Lorenzo Barone przybliża nieco, jak trzeba sobie radzić w tak ekstremalnych warunkach. Do odpalenia samochodu niezbędna była elektryczna nagrzewnica, która z kolei brała prąd z kilkumetrowego przedłużacza wystawionego z drugiego piętra stojącego obok bloku.

Bohaterowie filmu okrywają samochód materiałem, pod którym stoi nagrzewnica skierowana w okolice silnika. Jak tłumaczy autor filmu, taki proces trwa około pół godziny, po czym następuje próba odpalenia auta. Oczywiście samochód udaje się odpalić, jednak zanim to nastąpiło, właściciel samochodu odkrył pewną istotną wadę takiego sposobu ogrzewania.

Po zdjęciu pokrowca z auta okazało się, że... stopił się kawałek zderzaka i lampy. Dość spora cena za możliwość odpalenia samochodu. Komentarze użytkowników serwisu także są bezlitosne - śmieją się, że po kilku tygodniach takiego ogrzewania samochodu, pozostałaby z niego sama metalowa skorupa, bo wszystko inne zdążyłoby się roztopić.

Cały czas jednak takie rozwiązanie ogrzewania zamarzniętego auta to niezły pomysł, trzeba jednak jeszcze popracować nad wykonaniem.

Ładowanie formularza...