- Przede wszystkim gratuluję zdobycia tytułu mistrza świata w kategorii junior ciężkiej federacji WBC. Jak wspominasz walkę z Fragomenim?

- Bardzo dobrze! Ale, szczerze mówiąc, zamiast wspominać wolę patrzeć w przyszłość. Teraz myślę już o pierwszej walce w obronie tytułu, która odbędzie się 25 września. Właśnie zaczynam intensywne treningi.

- Będziemy mocno trzymać kciuki! A jeśli chodzi o test Suzuki - wykonałeś podjazd Grand Vitarą na tor offroadowy, co było niebezpiecznym zadaniem. Czy jako zawodowiec uprawiający jedną z najtwardszych, najbardziej męskich dyscyplin sportu podobnie mocnych wrażeń szukasz za kierownicą?

- Tak, lubię szybką jazdę, przede wszystkim na motorze! Potrzebuję sporej dawki adrenaliny, więc poza ringiem szukam jej, jeżdżąc na swoim motocyklu. Sprawia mi to ogromną frajdę, gdy mogę poczuć moc, prędkość, dynamikę i wolność, jakie daje taka jazda.

- Powiedziałeś, że moment, gdy Grand Vitara znalazła się na samym szczycie toru, siedem metrów nad ziemią, zrobił na Tobie niesamowite wrażenie, ale nie chciałbyś przeżywać tego jeszcze raz. Dlaczego?

- Nie lubię efektu bezwładności. I tego nieprzyjemnego uczucia, gdy wjeżdża się na samą górę i nie widzi niczego oprócz nieba. Totalne zawieszenie nad ziemią.

- Podjęcie takiego wyzwania wymagało dużego zaufania do samochodu. Przez cały czas czułeś, że masz pełną kontrolę nad przebiegiem testu?

- Grand Vitara, którą wjeżdżałem na rampę, była profesjonalnie przygotowana do przejazdu przez Autoryzowany Serwis Autotraper. Auto zostało specjalnie podwyższone, by nie zawadzić o tor w trakcie podjazdu. Normalnym samochodem nie udało by się tego dokonać.

- A jakich cech oczekujesz od normalnego samochodu, czyli Grand Vitary, którą jeździsz na co dzień?

- Z męskiego punktu widzenia odpowiedziałbym, że przede wszystkim dynamiki. Ale tak naprawdę na co dzień ważniejsze są inne cechy samochodu: właściwości jezdne w trudnych warunkach, wchodzenie z większą prędkością w zakręt. Sprawdziłem swoją Grand Vitarę na śniegu, zalanych ulicach, błocie - przejechała wszystko! Po ostatnich ulewach w Piasecznie, gdzie mieszkam, woda na ulicach stała wysoko, a ja nie miałem żadnych problemów z jazdą. Byłem tym bardzo mile zaskoczony, bo widziałem, że kierowcy innych aut nie są w stanie nimi jechać. Warto też wspomnieć o wyglądzie zewnętrznym Grand Vitary. Spośród innych SUV-ów podobnej klasy wyróżnia się "męską" sylwetką. To dobrze zbudowany samochód.

- Grand Vitara jest dobrze przystosowana do terenowej jazdy. Czy wykorzystujesz atuty SUV-a, często zjeżdżając poza utwardzone drogi, czy są one dla Ciebie bardziej przydatne w mieście przy parkowaniu, wysokich krawężnikach itp.?

- Jedno i drugie. Gdy jadę do rodziców na działkę, Grand Vitara sprawdza się na bocznych drogach czy wręcz bezdrożach. A w mieście rzeczywiście doceniam fakt, że mogę bez wysiłku i ryzyka wjechać na wysoki krawężnik i zaparkować w większości miejsc.

- Czy masz swój "patent" na jazdę po mieście?

- Raczej na dojazd z Piaseczna do centrum stolicy, bo trzeba się tutaj nieźle nagimnastykować. Omijam korki, jeżdżąc poboczami, gdzie znowu przydają się terenowe właściwości Grand Vitary. Sprawdza się w 100%, także wtedy, gdy - przyznaję - zdarza mi się jednym kołem jechać po krawężniku.

- Czego nie lubisz na polskich drogach?

- Nie lubię gamoni. Mam na myśli tych, którzy swoją jazdą stwarzają zagrożenie. Nie zawsze są to kierowcy jeżdżący szybko; czasami wręcz przeciwnie: ci, co się ślimaczą, zastanawiają pół godziny, zanim zmienią pas. Najbardziej obawiam się nieprzewidywalnych kierowców wykonujących nieprecyzyjne, niepewne ruchy.

- Czy Twoim zdaniem w polskich warunkach jazda samochodem przypomina walkę?

- Zwłaszcza wtedy, gdy ludzie zajeżdżają sobie drogę. To duży mankament na polskich drogach - brak inteligencji za kierownicą i kultury jazdy. Niewielu kierowców ustępuje, zjeżdża z drogi tym jadącym szybciej. Wystarczy przekroczyć naszą zachodnią granicę, by od razu się przekonać, że można inaczej. Jadąc przez Niemcy do Paryża, nie miałem ani jednego takiego problemu. Gdy chciałem jechać szybciej, inni kierowcy zjeżdżali na wolniejszy pas, ustępowali mi miejsca. Ja staram się jechać tak, żeby nie stwarzać zagrożenia dla innych użytkowników dróg. A jeśli przekroczę prędkość i zapłacę mandat, to przecież sam ponoszę konsekwencje swojego zachowania. A u nas wiele osób wciąż zachowuje się na drodze po prostu złośliwie. W tym temacie sporo mamy jeszcze do nadrobienia, by nauczyć się uprzejmości. Bo gdy będziemy się zwalczać i przepychać, nikt na tym dobrze nie wyjdzie.