• Mateusz Szumański, choruje na rdzeniowy zanik mięśni i jest niepełnosprawny w stopniu znacznym
  • Mateusz opowiada o tym jak jeździł Ferrari dookoła Koloseum oraz jak poznał dwóch papieży. Poznamy również historię posta na Facebook'u, który zmienił jego życie
  • Nie poddał się nawet, gdy usłyszał, że nie wpuszczą go do fabryki Ferrari na wózku inwalidzkim
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Krzysztof Kaźmierczak: Kiedy zaczęła się Twoja miłość do motoryzacji?

Mateusz Szumański: Gdy byłem mały, dostałem zabawkowe Ferrari. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem zacząłem zbierać modele z gazety "Super samochody". Wśród modeli z kolekcji było m.in. Ferrari F40. Na dodatek, jak byłem mały, to oglądałem serial Magnum P. I., w którym główny bohater również jeździł Ferrari.

Mateusz Szumański przy Ferrari F430 Foto: Mateusz Szumański / Auto Świat
Mateusz Szumański przy Ferrari F430

A więc jesteś prawdziwym "Tifosi", czyli fanem marki Ferrari?

Kocham każde auto sportowe i luksusowe, ale Ferrari jest najbliższe mojemu sercu. Marzyłem o tym, żeby pojechać do Włoch i zobaczyć z bliska fabrykę Ferrari, ale nie było takiej możliwości. Lekarze mówili mi, że nie mogę latać samolotami. Potem okazało się, że jednak nie ma przeciwwskazań i siostra zgłosiła mnie do Fundacji Mam Marzenie. Poznałem wtedy Ryszarda Jaremka, który udzielił mi wsparcia.

To wspaniałe marzenie, udało ci się je spełnić?

Fundacja przyjęła mnie i moje marzenie z entuzjazmem, ale oznajmili mi, że prawdopodobnie nie będę wpuszczony do Ferrari na wózku. To było w 2012 r. W takim razie musiałem zdecydować, że zrobię coś innego i wybrałem podróż do Rzymu. Zwiedzałem Wieczne Miasto z przewodnikami oraz byłem na audiencji u papieża Benedykta XVI. Ci przewodnicy z Rzymu stali się wtedy naszymi przyjaciółmi i mam z nimi kontakt do dziś.

To, że Ferrari nie przyjęłoby odwiedzających na wózku brzmi dość nieprawdopodobnie. Odpuściłeś?

W pewnym sensie nie miałem wyjścia, ale wrócimy jeszcze do tego tematu. W międzyczasie, w 2014 r., na zaproszenie przyjaciół przewodników wróciliśmy do Rzymu. Tam miałem okazję poznać polska dziennikarkę Magdalenę Wolińską-Riedi i wtedy odwiedziłem też papieża Franciszka. Korespondentka zauważyła, że mam czapeczkę Ferrari. Od słowa do słowa i o mojej pasji do włoskich aut dowiedział się mąż Wolińskiej-Riedi. Powiedział wtedy, że ma kolegę w Ferrari i mógłby spróbować pomóc zorganizować wycieczkę. Znów pojawiła się nadzieja, a na dodatek mąż Riedi załatwił dla mnie czapeczkę z podpisem Fernando Alonso!

Czy to znaczy, że finalnie udało ci się dotrzeć do Maranello?

Tak, ale najpierw w Rzymie miałem swoją pierwszą przejażdżkę w samochodzie Ferrari. Niestety były spore korki i jechaliśmy maksymalnie 90 km/h wokół Koloseum. Mimo wszystko pamiętam to doskonale. To był model F430, a takie samo auto miał James May z Top Gear. Postanowiłem sobie wtedy, że raz w roku przejadę się szybkim samochodem.

Ferrari F430 w Rzymie Foto: Mateusz Szumański / Auto Świat
Ferrari F430 w Rzymie

Czyli prosto z Rzymu pojechałeś do Ferrari?

Nie, to był osobny wyjazd zorganizowany dzięki kontaktom Pani Wolińskiej-Riedi oraz mojego przyjaciela Ryszarda i jego przyjaciół. Okazało się, że moja niepełnosprawność wcale nie uniemożliwia mi zwiedzania. Wycieczkę zaczęliśmy od odwiedzin Bolonii i wizyty w tamtejszej polskiej szkole. Potem przyszedł długo wyczekiwany moment i wizyta w Ferrari. Tutaj chciałbym bardzo podziękować wszystkim, którzy pomogli z noclegami, transportem i organizacją całej wyprawy.

Byłeś w obu muzeach w Modenie oraz w tym głównym, w Maranello?

Tak, zwiedziliśmy wszystkie muzea Ferrari. W Modenie była nawet wystawa Maserati. Z kolei w muzeum Enzo Ferrariego zauważył mnie dyrektor placówki. Podszedł do nas, porozmawiał, a nawet wręczył prezenty. To był dopiero początek atrakcji, bo potem pojechaliśmy do Maranello.

Mateusz Szumański we wnętrzu Ferrari Foto: Mateusz Szumański / Auto Świat
Mateusz Szumański we wnętrzu Ferrari

Maranello to miejsce narodzin marki Ferrari. Jest tam muzeum, ale również fabryka i tor Fiorano. Co udało ci się zobaczyć?

Najpierw muzeum, a po zwiedzaniu wystawy zostałem zaproszony na przejażdżkę Ferrari California. Wyruszyliśmy na ulice miasteczka dwoma bolidami. W pewnym momencie kierowcy obu aut popatrzyli na siebie i zaczęli się ścigać. Ja jechałem kabrioletem, więc emocje były ogromne! W sekrecie powiem ci, że jechaliśmy ponad 200 km/h! Pamiętam, że w miejscu, gdzie była policja, to kierowcy zwolnili i nawet im pomachali, a funkcjonariusze odmachali i... pojechaliśmy dalej. Bez mandatów, bez zatrzymywania - podobno oni tam są przyzwyczajeni. Kolejnego dnia zwiedzaliśmy całą fabrykę Ferrari. To było niesamowite miejsce. Każda z ulic tam jest nazwana nazwiskami kierowców wyścigowych. Mieliśmy swoją przewodniczkę, Danielę, którą serdecznie pozdrawiam.

Jak jest w fabryce Ferrari? Faktycznie rosną tam drzewa?

Tak, rosną drzewa, jest czysto i jasno. Podczas zwiedzania zadzwonił do nas nawet papież Franciszek i dał błogosławieństwo. To było coś niesamowitego! Opowiem ci jeszcze ciekawą historię związaną z tym miejscem. Jak przechodziliśmy obok linii montażowej, to jednemu z pracowników spadła śrubka. Moja mama podniosła ją i chciała podać, ale ten człowiek nam ją podarował. Mam ją do dziś! Na koniec byliśmy zaproszeni na uroczystą kolację i śpiewał dla nas włoski tenor.

A byliście w fabryce F1 Scuderia Ferrari?

Nie, tego miejsca nie można zwiedzać, ponieważ tam wszystko jest tajne.

Brzmi jak przygoda życia! Mówiłeś o swoim postanowieniu i corocznym jeżdżeniu szybkimi samochodami. Udało ci się go dotrzymać?

W Polsce zająłem się studiowaniem, ale spotkało mnie jeszcze kilka wyjątkowych przejażdżek. Na przykład w Krakowie jeździłem McLarenem MP4-12C Spyder z floty Supercar Club Poland Krzysztofa Hołowczyca. Potem pojechałem do Warszawy do siedziby klubu i tam miałem okazję przejechać się Jaguarem F-Type.

Czyli Supercar Club Poland zaopiekował się Tobą?

Można tak powiedzieć. W klubie Krzysztofa Hołowczyca byłem jeszcze raz. Przy trzeciej wizycie razem miałem okazję przejechać się Ferrari F12 Berlinetta, a potem byłem na targach motoryzacyjnych w Nadarzynie i tam mogłem porozmawiać z Hołowczycem. To była ta edycja, kiedy przyleciał też Richard Hammond, ale z nim nie udało mi się spotkać. Można było licytować przejażdżkę z "Hamsterem" na lotnisko, ale jej cena była dla mnie zbyt wysoka. Chciałbym kiedyś poznać ekipę starego Top Gear. Codziennie oglądam programy z ich udziałem.

Ja usłyszałem o tobie przy okazji słynnego postu z Maserati Quattroporte. Opowiedz proszę o tej sytuacji, to bardzo ciekawa historia.

Mój przyjaciel, na co dzień jeździ BMW, ale jego auto uległo uszkodzeniu i dostał zastępcze Maserati Quattroporte. Ryszard, bo o nim mowa, wie, jak kocham takie auta i przyjechał do mnie z propozycją przejażdżki. Potem pomyślałem, że fajnie będzie się pochwalić tym na grupie Royal Cars of Poland (RCOP Group). Gdy to zrobiłem, to na mój wpis zareagowała chyba cała Polska!

No właśnie, pamiętam poruszenie wokół tego postu. Co się wtedy wydarzyło?

Dostałem dziesiątki propozycji przejażdżek z całego kraju, ale nie tylko. Wśród osób, które się do mnie odezwały, był nawet człowiek z Brukseli. Zaproponował mi jazdę swoim klasycznym Ferrari 308! Ale tak, jak mówiłem - propozycji było bardzo wiele.

Mateusz przy Lamborghini Huracán  i Porsche 911 GT3 RS Foto: Mateusz Szumański / Auto Świat
Mateusz przy Lamborghini Huracán i Porsche 911 GT3 RS

No to teraz opowiedz, kogo poznałeś od tamtej pory i czym miałeś okazję się przejechać.

Najwięcej zaproszeń wiązało się z koniecznością dojechania w jakieś oddalone miejsce na mapie. Wiesz, ja i moja siostra jesteśmy niepełnosprawni. Staramy się żyć normalnie, ale takie wycieczki to zawsze wyzwanie logistycznie i finansowe. Dlatego z dużej części propozycji jeszcze nie skorzystałem, co nie znaczy, że nic się nie wydarzyło - wręcz przeciwnie!

Jeśli dobrze kojarzę, to nawet odbył się zlot specjalnie dla ciebie. To prawda?

Tak, masz rację. Całe wydarzenie miało się odbyć się 16 kwietnia 2021 r. (w dniu moich urodzin) i składać się z przejażdżki malowniczą trasą zwaną Spalona oraz spotu samochodowego. Ostatecznie, ze względu na prawne obostrzenia, przełożyliśmy spotkanie na 12 czerwca. Event odbył się w Bystrzycy Kłodzkiej. Było 12 aut. Wśród nich dwa Fordy Mustangi i Audi RS3. Przyjechało też kilka BMW w tym M2, M3, M4 oraz M8 Competition. Największe wrażenie zrobiła na mnie Alpina A110. To auto jest chyba dziełem samego Michała Anioła!

Zdjęcie ze zlotu zorganizowanego dla Mateusza Foto: Mateusz Szumański / Auto Świat
Zdjęcie ze zlotu zorganizowanego dla Mateusza

Widziałem na Twoim profilu, że miałeś też niedawno ciekawą przygodę z samochodami marki Lamborghini?

Tak. Dowiedział się o mnie szef kumpla i zaprosił mnie do Wrocławia na przejażdżkę swoimi samochodami. Miałem okazję poczuć jak to jest jeździć wspaniałymi maszynami! To były Lamborghini Huracán Spyder Evo, Lamborghini Urus, Porsche Taycan i Porsche 911 GT3 RS. Nigdy nie zapomnę tego dnia! Ale wycieczka do stolicy Dolnego Śląska to nie jedyna ciekawa wyprawa.

No to opowiadaj!

Na przykład przyjechał do mnie kiedyś Karol z Płocka. To fan tuningu i klasycznej motoryzacji. Jeździliśmy jego obniżonym Mercedesem W114 z lat 60. To był mój pierwszy klasyk! Ale wiesz, lista dobrych ludzi, którzy udostępnili mi fotel pasażera jest długa. Chciałbym ich wszystkich wymienić, ale łatwiej będzie wymienić po prostu samochody. Od pamiętnego posta miałem już okazję jeździć Audi S3, BWM serii 7, 700-konnym Mercedesem klasy G, Mercedesem C63 AMG, Porsche Caymanem, Porsche Cayenne, Mitsubishi Lancerem Evo oraz Subaru Imprezą. Wszystkim bardzo dziękuję!

A jakie masz plany na przyszły rok?

Najbardziej marzę o podróży do Dubaju - to przecież stolica supersamochodów! Na tę przygodę od lat zbieram środki. Póki co jestem też bardzo zajęty studiami podyplomowymi. A oprócz wycieczki do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, to najbardziej ekscytuje mnie zaproszenie od warszawskiego salonu McLarena. Mam również kilka propozycji od osób prywatnych. W tym roku, w końcu będę mógł na nie odpowiedzieć, bo udało mi się nabyć nowy samochód do transportu osób niepełnosprawnych. Ja i moja siostra jeździmy na wózkach inwalidzkich i musimy mieć auta przygotowane dla nas obojga - to ogromne pieniądze.

Jakie auto kupiliście? Czy udało Wam się pozyskać dofinansowanie?

Ostatecznie zdecydowaliśmy się na specjalnie przystosowaną Toyotę Proace Business, ale musieliśmy zebrać fundusze prywatnie. Polskie przepisy dotyczące dofinansowań są pełne niezrozumiałych zawiłości i przede wszystkim są niedostosowane do sytuacji, gdzie samochód musi pomieścić dwa wózki inwalidzkie. Podejmowaliśmy wiele prób, ale wszystkie były nieskuteczne i byliśmy zmuszeni sami pozyskać pieniądze.

Czyli teraz będziesz już wszędzie w zasłużonej klasie Business?

To będzie dla nas ogromna zmiana, bo nasza wysłużona Kia Carnival już się rozpadała. Ale niestety nie będziemy wszędzie jeździć nową Toyotą. Gdy wybieram się dalej, np. do Warszawy, to taniej jest robić to pociągiem. Na dodatek w stolicy mogę poruszać się komunikacją miejską za darmo.

Mateusz życzę Ci, żebyś już zawsze mógł jeździć tylko samochodami marzeń!

Ładowanie formularza...