Nie da się ukryć, że na pierwszy rzut oka pomysł wygląda trochę niedorzecznie nawet dla kogoś, komu na sercu leży dobro naszej planety. Ale po nieco głębszej analizie tematu perspektywa chyba lekko się zmienia. No bo tak – według szacunków w Kalifornii w użytku znajduje się w tej chwili 16,7 miliona urządzeń typu SORE (small off-road engine; dosł. sprzęt niejeżdżący po drogach, ale korzystający z silnika spalinowego), a to już liczba na tyle wysoka, że po zsumowaniu emisji tychże urządzeń dostajemy już całkiem pokaźne ilości CO2. Do grupy urządzeń typu SORE zaliczają się m.in.: kosiarki do trawy, sprzęt ogrodniczy, generatory.

Według instytucji o nazwie California Air Resources Board (CARB) mały sprzęt wyposażony w silnik spalinowy obciąża środowisko bardziej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Według ich szacunków godzina korzystania ze spalinowej dmuchawy do liści oznacza emisję porównywalną z tym, co na dystansie ponad 1600 km wyleci z wydechu Toyoty Camry z rocznika 2017.

Druga strona medalu jest taka, że nowe prawo będzie zapewne oznaczało poważne kłopoty dla wielu firm zajmujących się produkcją i serwisowaniem m.in. sprzętów ogrodniczych. W stanowym budżecie ma znaleźć się 30 milionów USD – kwota będzie przeznaczona na dopłaty i pomoc dla konsumentów (sprzęt elektryczny jest zazwyczaj sporo droższy!) oraz producentów sprzętu. Powstaje też pytanie, czy urządzenia na prąd dadzą radę zastąpić spalinowe w każdej dziedzinie. Na dodatek sprzęty elektryczne trzeba będzie wyprodukować i wyposażyć je w baterie... No i kwestia spalinowych generatorów prądu – nie ma chwilowo urządzenia, które zapewni energię elektryczną w sytuacji, gdy dojdzie do wyłączeń/awarii sieci energetycznej!

Ładowanie formularza...