- Za blokowanie miejsca do ładowania samochodu elektrycznego pojazdem, który nie korzysta z ładowarki jest w Polsce kara. Kierowca łamie konkretny przepis, ale nie ma na to konkretnej kwoty mandatu
- Dlatego kara może sięgnąć nawet pięciu tys. zł. Może, ale wcale nie musi. To maksymalna wartość, z której raczej nikt nie skorzysta
- Dla kontekstu warto przypomnieć, że za blokowanie miejsca dla niepełnosprawnych grozi 800 zł. I to w przypadku, kiedy kierowca bezprawnie korzysta ze specjalnej karty parkingowej dla inwalidów
- Kary jednak za zajmowanie miejsc do ładowania będą wystawiane. Co ciekawe, dotyczą nie tylko kierowców samochodów spalinowych
Dlaczego nagle wszyscy zaczęli pisać o karach dla kierowców na parkingach popularnej niemieckiej sieci sklepów? Głośno rozeszła się wieść, że Lidl bardzo mocno rozwinął swoją infrastrukturę sieci ładowania samochodów elektrycznych. Obecnie sieć udostępniła już ponad 250 takich ładowarek przed sklepami. Znajdują się w wielu miejscach w Polsce, m.in. w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Białymstoku, Toruniu, Łebie i Zakopanem. Na wielu parkingach pojawiły się więc ładowarki i specjalnie oznaczone miejsca. A stąd już... bardzo blisko do mrożącej krew w żyłach kary.
Przeczytaj także: Znowu sypią się mandaty za parkowanie pod Biedronkami i Lidlami. Sprawie przygląda się UOKiK
Nawet pięć tys. zł kary dla kierowcy za parkowanie pod Lidlem. Teoretycznie to jak najbardziej możliwe
Na miejscach do ładowania samochodów elektrycznych nie można parkować, jeśli nie będziemy ładować samochodu. To oznacza, że zakaz mają samochody spalinowe, ale też elektryki, których kierowca nie podepnie do prądu. Zakaz ma sens, ponieważ ładowarek w Polsce wciąż jest mało, a ich blokowanie jeszcze bardziej by spowolniło rozwój elektromobilności nad Wisłą.
Miejsca do ładowania samochodów elektrycznych mogą być oznaczone na dwa sposoby:
- znak pionowy D-18, D-18a lub D-18b z umieszczoną pod nim tabliczką z odpowiednim napisem tj. "EV" lub "Miejsce przeznaczone wyłącznie dla pojazdów elektrycznych";
- znak poziomy P-18 lub P-20, czyli tzw. koperta, z dodatkowo namalowanym napisem "EV" lub "EE".
Nie ma więc raczej możliwości, żeby nie zauważyć, że dane miejsce jest przeznaczone dla elektryka. Kierowca musiałby być skrajnie nieuważny. Po pierwsze, nie zobaczyć samej ładowarki, a potem znaku lub kolorowej koperty. Na dużych parkingach nie ma też raczej problemów ze znalezieniem miejsca do zaparkowania.
Co się stanie, jeśli zaparkujemy spalinowy samochód na miejscu dla elektryka?
Jeśli ktoś zablokuje miejsce do ładowania samochodu elektrycznego, to może być ukarany z tytułu niezastosowania się do znaku drogowego określone przed art. 92 par. 1 Kodeksu wykroczeń. Według przepisu takie zachowanie, czyli parkowanie na miejscu parkingowym przy ładowarce, po zakończeniu ładowania, podlega karze grzywny lub nagany.
Mandat istnieje, ale... nie ma konkretnej kwoty. Stąd zamieszanie ze stawkami i przeróżne informacje pojawiające się w mediach. Teoretycznie mandat może sięgnąć nawet pięciu tysięcy zł. Taka jest maksymalna kwota przewidziana przez polski taryfikator. Jednocześnie może być też bardzo niska. Choćby 100 zł. Przecież policjant nie musi zaraz sięgać po mandat w wysokości aż pięciu tys. zł za parkowanie. To zależy od niego. Pewny jest tylko jeden punkt karny.
Trudno wyobrazić sobie więc karę w wysokości pięciu tys. zł za takie wykroczenie. No chyba, że kierowca będzie się wykłócał i doprowadzi do nie wiadomo jakiej awantury, ale to byłby przypadek skrajny.
Nie ma więc powodów do paniki. Masowo nie będą teraz lecieć kary pięć tys. zł za parkowanie
W Polsce za najpoważniejsze wykroczenia taryfikator przewiduje zwykle 1500, 2000 albo 2500 zł. Kara pięć tys. zł za zablokowanie miejsca jest więc absurdalna. Nawet za blokowanie miejsca dla niepełnosprawnych najwyższa przewidziana kara to 800 zł. Dzieje się tak w przypadku podszywania się pod osobę niepełnosprawną, czyli bezprawnego posługiwania się specjalną kartą parkingową dla inwalidów.
Na 99 proc. nie ma więc zagrożenia, że dostaniecie mandat w wysokości z groźnych nagłówków, ale oczywiście nie zachęcamy do łamania przepisów. Kierowcy samochodów elektrycznych lubią ładować się pod sklepami przy okazji zakupów, a na drodze i parkingach ważna jest współpraca i empatia. Nie jesteśmy Amerykanami, którzy lubują się w... zastawianiu swoimi wielkimi pikapami z jeszcze większymi dieslami z rodzin z Super lub Heavy Duty Superchargerów Tesli. Tak, swego czasu było to bardzo popularne w social mediach za oceanem. Na szczęście moda na to się już chyba skończyła.