To odpowiednik „naszego” NCAP-u (procedury mogą nie pokrywać się w 100 proc., ale są zbliżone!), tyle że sprawdzająca samochody oferowane na rynkach Ameryki Łacińskiej/Południowej. Jak się okazuje, w Picanto oferowanym w tamtym regionie świata nie da się zamówić tylu airbagów, co na „cywilizowanych” rynkach, zaś układy ABS i – co w tej sytuacji oczywiste – ESP wymagają dopłaty. Picanto zamiast trzech gwiazdek w UE dostało więc od Latin NCAP gołe zero i rozpętała się burza.

Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że kluczowa jest cena i na pewnych rynkach auta muszą być tańsze niż gdzie indziej, ale żeby oszczędzać na bezpieczeństwie? Cóż... Jak się jednak okazuje, skromniejsze wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa to tylko część układanki, bo – jak wynika z komunikatu Latin NCAP – nawet gdyby Picanto miało z przodu o jedną poduszkę więcej, i tak dostałoby zero gwiazdek.

Najgorzej koreańskie auto wypadło w kwestii ochrony klatki piersiowej oraz szyi osób siedzących z przodu – zarówno podczas zderzenia frontalnego, jak i bocznego. W liczbach wygląda to następująco: ochrona dorosłych – 0 proc., ochrona dzieci – 29 proc., ochrona pieszych – 51 proc. (jedyny wynik zbliżony do europejskiego, co jednak nie dziwi, bo akurat ilość airbagów nie ma niego wpływu).