Auto Świat Wiadomości Aktualności Kobiety uczą jeździć

Kobiety uczą jeździć

Autor Maciaszczyk Katarzyna
Maciaszczyk Katarzyna

Niektórzy twierdzą, że to wybryk feministek, babska fanaberia, zaraz po kawiarniach dla kobiet czy damskich biurach podróży. Dla wielu to synonim bezstresowej nauki jazdy. Jeszcze inni widzą w tym gender marketing. Jedno jest pewne - babskie szkoły jazdy nie byłyby tym, czym są, bez... mężczyzn.

Kobiety uczą jeździć
Onet
Kobiety uczą jeździć

Gdy 12 lat temu pojawiła się w Polsce pierwsza babska szkoła jazdy, minęły bezpowrotnie czasy męskiej dominacji w sferze edukowania przyszłych kierowców. Instruktorki długo jednak musiały udowadniać, że nie są wielbłądem, i że świetnie sprawdzają się w roli szkoleniowca.

- Przez dziesięć lat musiałam tłumaczyć policjantom: "Tak, to ja jestem instruktorem". Myśleli, że sobie dwie kursantki siedzą w aucie, a instruktor poszedł na kawę - wspomina Małgorzata Mandryk, założycielka pierwszej Babskiej Szkoły Prawa Jazdy w Polsce i Europie. - Wymyśliłam ją i stworzyłam, bo chciałam pokazać, że baba też coś potrafi i że nie tylko mężczyźni dobrze jeżdżą - dodaje.

Niebawem w ślady pani Małgorzaty poszły inne kobiety. Dziś babskie szkoły jazdy działają już nie tylko w Gliwicach, ale też w Warszawie, Głogowie, Toruniu, Lublinie, Olsztynie, Poznaniu i wielu innych miastach. - Od początku mój zamysł był taki, że będzie to szkoła dla wszystkich - wyjaśnia Małgorzata Mandryk. - Są to szkoły stworzone przez kobiety, ale nie tylko dla kobiet - potwierdzają zgodnie inne panie. Wielu mężczyzn cieszy fakt, że nie muszą zakładać peruki, aby szkolić się pod czujnym okiem płci pięknej, często też - dzięki takim szkołom - zmieniają swoją niepochlebną opinię o kobietach za kierownicą. Jeden z kursantów Marty Jurek z lubelskiej Babskiej Szkoły Jazdy MARTA nie ukrywa, że z początku był sceptycznie nastawiony do damskiej kadry: - Jak to? Czy kobieta może mnie czegoś nauczyć? - zastanawiał się. Wystarczyły jednak dwie godziny jazdy z instruktorką, by rozwiać wszelkie wątpliwości. - Byłem pozytywnie zaskoczony wyjątkowym podejściem i pełnym zaangażowaniem. Po egzaminie przyszedłem do pani instruktor z kwiatami przeprosić ją za pochopne wnioski - dodaje.

Ale są też tacy mężczyźni, których ten pomysł uwiera i którzy na widok instruktorek jazdy pukają się w czoło lub obsypują je inwektywami. Właścicielka Babskiej Akademii Szkoły Jazdy w Głogowie, Edyta Chyży, kwituje to krótko: - Nie ma się co dziwić, w końcu przejęłyśmy męski świat.

Na drodze nie ma równouprawnienia

Zdaniem etyka, doktora Pawła Łukowa z Uniwersytetu Warszawskiego, to właśnie męskie uprzedzenia przyczyniły się do powstawania babskich szkół jazdy. - To pozostałość po zaszłościach w opiniach o instruktorach jazdy, a zarazem komentarz do obecnych uprzedzeń między płciami - wyjaśnia etyk. - Dwadzieścia pięć lat temu, gdy robiłem prawo jazdy, wszyscy kursanci byli przekonani, że instruktorzy są wobec kobiet niegrzeczni, obcesowi - wspomina dr Łuków.

Opinię tę potwierdza założycielka poznańskiej Babskiej Szkoły Jazdy, Ewa Wiegandt: - Początkowo pracowałam w innych OSK, ale nie podobało mi się podejście instruktorów mężczyzn do kobiet kursantek. Drażniła mnie ich agresja lub przesadna słodycz. Kursantki, które przychodziły z innych szkół, opowiadały mi o molestowaniu ze strony instruktorów oraz o tym, jak wyzywano je od głupich bab, którym zachciało robić się prawo jazdy.

"Baba" - oto socjologiczny chwast, którego nie sposób wyplewić ani ze słownictwa, ani z mentalności. Przychodzi baba do lekarza; gdzie diabeł nie może, tam babę pośle... - W latach osiemdziesiątych widywało się na samochodach nalepki "baba za kierownicą" - wspomina Paweł Łuków. Dziś nalepki zniknęły, ale uprzedzenia pozostały. Kierowców w spódnicy przybywa, a mimo to mężczyźni nadal nie uznają równouprawnienia na drodze. Jak wynika z obserwacji Magdaleny Kruaze z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, kobiety za kierownicą spotyka wiele nieprzyjemności: - Gdy kobieta uczestniczy w kolizji drogowej, staje się obiektem ataku ze strony płci przeciwnej. A jak by tego było mało, potem jeszcze w domu dostaje reprymendę od męża za spowodowanie wypadku.

Takie historie sprawiają, że niektóre kobiety nawet nie rozpoczynają nauki jazdy. - Krecią robotę wykonują też mężowie, tekstami: "Nigdy tego nie zrozumiesz, nie nadajesz się, lepiej ja cię będę woził". W ten sposób bronią dostępu do swojej ukochanej zabawki - mówi Ewa Wiegandt.

Podobnego zdania jest Katarzyna Kowalczyk z warszawskiej BIK Babskiej Autoszkoły: - Mężczyźni traktują samochody jak zabawki. Widać, jak się cieszą z nowego auta, jak popisują się nim przed kolegami. Dlatego do kanonu zaprzyjaźnionych sentencji należałoby dodać: "Baba z wozu, mężowi lżej".

Sto procent baby w babie

A jakim kierowcą naprawdę jest baba i dlaczego właśnie złym? Przecież statystyka liczby zdarzeń na Dolnym Śląsku pokazuje, że kobiety powodują pięć razy mniej wypadków i kolizji drogowych niż mężczyźni. Ale, jak podkreśla aspirant Kruaze, wynika to z faktu, że kierowców w spódnicy jest zwyczajnie mniej. Małgorzata Mandryk uważa jednak, że nawet jeśli kobieta ma już jakieś zdarzenia na drodze, to najczęściej jest to odrapanie, stłuczka, czasem zahaczy gdzieś lusterkiem: - No, bo umówmy się - przyznaje pani Małgorzata. - Wiele kobiet jest roztargnionych. Kobieta ma jednak sporo na głowie!

To wszystko wyjaśnia: dom, praca, dzieci, zakupy, a tu jeszcze ktoś z podporządkowanej wyjeżdża. I, jak mówi Marta Jurek, kobietom trudno jest zgrać się z autem: - Wiele z nich uważa, że kobieta i samochód to niedobrana para. Nie wyobrażają sobie,  jak można jadąc robić kilka rzeczy na raz, a więc jednocześnie zmieniać biegi, patrzeć w lusterko i włączać wycieraczki.

Kobiety są w swej naturze mniej techniczne, uważa Ewa Wiegandt: - Poza tym mają dużą wyobraźnię. Ich niepewność na drodze wynika z wyolbrzymiania skutków niebezpiecznej sytuacji. Gdy zgaśnie im samochód, boją się, co ci z tyłu sobie pomyślą. W zdenerwowaniu nie mogą go uruchomić i wtedy zaczyna się reakcja łańcuchowa.

Wniosek z tego taki, że kobiety za mało działają, a za dużo myślą. Z pewnością jest to jedna z tych cech, która różni je od mężczyzn. - Kobieta najpierw pomyśli, potem zrobi. I w zależności od tego, jak długo trwa przerwa między pomyślę a zrobię, to takim kierowcą jest kobieta. Jeśli długo myśli i jeszcze rozłoży to na elementy pierwsze, to często pomyli prawą stronę z lewą, przód z tyłem - przyznaje Małgorzata Mandryk.

Wyższa szkoła jazdy

To wszystko sprawia, że kobiety są specyficznymi kierowcami, a jeszcze bardziej wymagającymi kursantkami. W babskich szkołach jazdy mogą jednak liczyć na prawdziwą cierpliwość, wyrozumiałość, łagodność - coś, czego nie dostaną w zwykłych OSK.

- Moi koledzy wybuchają śmiechem, gdy słyszą, że poziom oleju w silniku sprawdza się jak ciasto w trakcie pieczenia. Ale przecież alternatory, paski rozrządu, wahacze to słownictwo, które kobiety przeraża. Dlatego my tłumaczymy wszystko na babski rozum - wyjaśnia Ewa Wiegandt. - Większość kobiet będzie woziła dzieci, więc uczymy je bardzo łagodnego ruszania i hamowania. Pokazujemy, jak bezpiecznie przewozić zakupy - dodaje. W poznańskiej szkole pani Ewy w cenę, oprócz tradycyjnego szkolenia i kompletu podręczników, wliczone są też kawa, herbata i słodycze. Są zajęcia z psychologiem i z policjantką ruchu drogowego.

W gliwickiej szkole Małgorzaty Mandryk kursanci mają do dyspozycji symulator jazdy Meggi oraz samochody z automatyczną skrzynią biegów. Szkoła od lat oferuje też kursy dla osób niepełnosprawnych na specjalnie przystosowanych do tego samochodach oraz uczy młodzież na kategorię B1, wykorzystując do tego auta Ligier i SAM COLO.

W olsztyńskiej Babskiej Akademii Nauki Jazdy Agaty BAJA, oprócz tradycyjnych kursów, prowadzone są też kursy doszkalające z bezpiecznej jazdy. Kierowcy mogą przetestować swoje umiejętności podczas jazdy z poślizgiem bocznym na nawierzchni mokrej i ośnieżonej.

Warszawska Babska Autoszkoła BIK oferuje zajęcia praktyczne w języku angielskim oraz propaguje bezpieczeństwo i komfort jazdy kobiet ciężarnych. Katarzyna Kowalczyk doskonale zna potrzeby kobiet. Postawiła na babską kadrę, bo, jak mówi, kobiety uczą inaczej od mężczyzn: - A skoro kobiety uczą lepiej, to postanowiłam, że ja będę miała tę lepszą szkołę. Po prostu.

Małgorzata Mandryk, Babska Szkoła Prawa Jazdy, Gliwice

Nie toleruję nonszalancji w stylu: jedna ręka na kierownicy, a druga na lewarku zmiany biegów. Bo wszystko jest OK, dopóki się nic na drodze nie dzieje. Wystarczy jeden nieszczęśliwy wypadek i koniec. Ze złych nawyków robią się wypadki. Część kierowców hamując, wciska sprzęgło, co jest niedopuszczalne. Boją się, że auto może zgasnąć. A przecież celem hamowania jest to, żeby samochód się zatrzymał. Więc jeśli auto zgaśnie, to się zatrzyma. Błędem jest też jazda na luzie, bo droga hamowania się wydłuża, a kierowca traci panowanie nad samochodem.

Katarzyna Kowalczyk, BIK Babska Autoszkoła, Warszawa

Ciąża nie powinna być przeszkodą w zrobieniu prawa jazdy przez kobiety. Istnieje w Polsce przepis, że kobiety w widocznej ciąży są zwolnione z obowiązku zapinania pasów. Ustawodawca sugeruje więc, że dla nich zapięcie pasów może być niebezpieczne. Nic bardziej mylnego. Badania pokazują, że właśnie wskazane jest zapinanie pasów w ciąży. Potrzebne są tylko specjalne nakładki, które mają na celu ochronę dziecka nienarodzonego, gdyby coś się stało. My nawiązałyśmy współpracę z firmą, która takie nakładki oferuje, i dajemy je każdej kobiecie w zaawansowanej ciąży, która robi u nas kurs.

Marta Jurek, Babska Szkoła Jazdy MARTA, Lublin

Często pod marketami widzimy auto zaparkowane na dwóch stanowiskach. Właściciel beztrosko idzie na zakupy, nie myśląc o innych uczestnikach ruchu. Dlatego duży nacisk w naszej szkole kładziemy na prawidłowe parkowanie. Uczymy myślenia nie tylko o sobie, ale też o innych. Trenujemy jazdę płynną i dynamiczną. Ćwiczymy wykonywanie wszelkich manewrów w taki sposób, by nikt nie powiedział: "No tak! Baba za kierownicą!".

Autor Maciaszczyk Katarzyna
Maciaszczyk Katarzyna