W latach 90. polscy złodzieje kradzież w Niemczech potocznie nazywali "jumaniem" i tłumaczyli, że to tak naprawdę nie jest kradzież. Możliwe, że podobny tok rozumowania mieli dwaj mężczyżni, których policja złapała w kradzionej Maździe MX-5 na bramkach autostrady A2.
Mężczyźni w wieku 32 i 43 lat potrafili w ciągu 24 godzin ukraść nawet kilka samochodów i wytypować kolejne do kradzieży, a następnie skradzione samochody odstawić w jedno miejsce na terenie Niemiec, gdzie czekały na transport do Polski.
Złodzieje byli od jakiegoś czasu "rozpracowywani" przez wydział specjalizujący się w przestępczości samochodowej Komendy Stołecznej Policji. Według ustaleń mundurowych, 43-latek był odpowiedzialny bezpośrednio za kradzieże samochodów, natomiast 32-latek odpowiadał za przeprowadzenie skradzionych samochodów do tzw. "dziupli" na terenie Polski.
Policja ustaliła, że na przełomie lipca i sierpnia złodzieje skradli na terenie Niemiec Mazdę MX-5 oraz trzy Nissany X-trail, które po przekroczeniu granicy polsko-niemieckiej na przejściach granicznych w Gubinie, Zgorzelcu Jędrzychowicach i Słubicach transportowali autostradą A2 do "dziupli". Do Polski trafiły już wszystkie auta poza Mazdą. Mężczyźni nie spodziewali się, że są na celowniku policjantów, którzy śledzili ich podczas ostaniej wyprawy aż do granicy polsko-niemieckiej, a następnie obstawili wszystkie możliwe przejścia, na których spodziewali się złodziei z łupem. Wracających dwoma autami mężczyzn udało się zatrzymać na jednej z bramek autostrady A2. Jeden z mężczyzn zaryglował się w samochodzie, drugi próbował uciekać, ale bezskutecznie.
W trakcie przeszukania samochodów policjanci zabezpieczyli m.in. urządzenia służące do kradzieży z włamaniem, tzw. łamaki zamków samochodowych, poduszkę pneumatyczną służącą do rozpierania drzwi pojazdów oraz kilka telefonów komórkowych. Skradzione samochody trafiły na policyjny parking. Obu mężczyznom grozi do 10 lat pozbawienia wolności.