- Niektóre osoby, które w przeszłości kupiły nowy samochód marki Citroen albo Peugeot, są kuszone ofertą odkupienia ich aut za 115 proc. wartości określonej przez Eurotax – popularny katalog zawierający aktualne ceny samochodów używanych wszystkich marek
- Za używany, nawet 2-3 letni samochód, można dostać tyle, ile w przeszłości kosztował on jako nowy
- Używane samochody gwałtownie drożeją, ponieważ gwałtownie kurczy się oferta nowych pojazdów, a czas oczekiwania na samochody zamówione do produkcji jest bardzo długi
- To być może być nie koniec kłopotów dilerów samochodów niemal wszystkich marek: w Niemczech producenci masowo anulują zamówienia złożone przez dilerów w imieniu klientów
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Sprzedaliśmy Ci auto – może moglibyśmy je odkupić? Taki komunikat dociera do użytkowników serwisów społecznościowych, których algorytm rozpoznaje jako posiadaczy niezbyt starych samochodów używanych. Mowa o odkupieniu używanego samochodu za 115 proc. ceny, o jakiej mówi katalog Eurotax. Można potraktować ten komunikat wprost: zapłacimy za używane auto, więcej niż jest w tej chwili warte.
Przeczytaj też:
Nie ma nowych aut, pohandlujmy starymi!
Po co dilerom drogie, używane samochody? To jasne: żeby je sprzedać jeszcze drożej, w praktyce w wielu wypadkach za wyższą cenę niż zapłacił w salonie ich pierwszy właściciel!
Podstawową przyczyną tej sytuacji jest skrajny niedobór aut nowych: do rzadkości należy sytuacja, że klientowi, który przychodzi klient do salonu, można zaproponować od ręki choćby podobne auto do tego, o które pyta.
Ile kosztuje niestary używany samochód i dlaczego aż tyle?
Zajrzyjmy do oferty salonu Stellantis przy ul. Radzymińskiej w Warszawie – na sprzedaż jest np. Citroen C4 z 2021 roku z przebiegiem 13 tys. km, wersja Feel (czyli "prawie najniższa"), z silnikiem benzynowym 130 KM i manualną skrzynią biegów. Dzisiejszy cennik przewiduje za takie nowe auto cenę 94 100 zł plus ewentualne dodatki, cena za "używkę" to 88 900 zł. Na pierwszy rzut oka nowe auto jest droższe, ale wszyscy wiemy, jak było rok temu u większości dilerów: klient dostawał rabat, nawet kilkanaście procent, na "dzień dobry"!
To nie są ceny "z księżyca" – wartość aut używanych, brana pod uwagę zarówno przez ubezpieczycieli przy wycenach szkód, jak i przez dilerów, jest monitorowana stale przez wyspecjalizowane firmy, które regularnie aktualizują swoje bazy danych na podstawie rzeczywistych transakcji i za opłatą udostępniają je profesjonalistom. Jeśli handlarz nie wie, ile wart jest dany model w określonym wieku i z konkretnym przebiegiem, zagląda do bazy danych (np. Eurotaxu) i już wie. Jeśli więc ktoś twierdzi, że płaci 115 proc. wartości samochodu względem Eurotaxu, to można przyjąć, że... o te 15 proc. przepłaca. No chyba, że ceny aut na rynku rosną tak szybko, że wyprzedzają oficjalne notowania, które są aktualizowane co kilka tygodni.
Albo weźmy inne oferty sieci Stellantis: dobrze wyposażony Peugeot 308 w wersji GTi z silnikiem 1.6 e-THP za 79 900 zł. Albo Citroen C5 Aircross z 2020 roku z przebiegiem prawie 27 tys. km, z silnikiem Diesla i automatem: 124 900 zł; tyle samo kosztuje podobne auto z przebiegiem 35 tys. km, ale w ładniejszym kolorze i z kilkoma dodatkami. Wydaje się drogo!
A może popularny model 3008? Za auto z 2020 roku i z przebiegiem 11 tys. km, z silnikiem benzynowym 1.2 i z automatyczną skrzynią biegów dilerzy chcą aż 121 900 zł. Takie auto nowe zgodnie z cennikiem kosztuje nieco drożej, bo 144 tys. zł, jednak w 2020 roku realnie kosztowało dużo, dużo mniej.
Rozbój w biały dzień? Ależ skąd! Branża jest zgodna: na używanych autach trudno teraz stracić, bo ich ceny gwałtownie rosną. Nowe samochody nie do końca są alternatywą, a w każdym razie nie dla każdego: gdy już zamówimy samochód, to będziemy na niego czekać miesiącami. Dilerzy Stellantis nie mają nowych samochodów "na stanie", a zatem wzięli się za handel używanymi – to proste. Zresztą nie oni jedni. Na zachodzie Europy (w Belgii, w Hiszpanii, we Francji) funkcjonują obecnie centra fabrycznej renowacji używanych samochodów. Firmy na tym biznesie zarabiają nie mniej niż na samochodach nowych!
Dalsza część tekstu pod podcastem:
Ile poczekasz na nowy samochód?
Z ciekawości, zupełnie losowo zapytaliśmy kilku dilerów o dostępność nowych samochodów, udając, że chcemy je kupić. Wniosek? Może się zdarzyć, że przypadkowo chcemy kupić auto, które jest dostępne od ręki, ale szansa na to nie jest duża. Kryzys trwa i nie ma się co dziwić, że na rynku "jest ssanie" na nowe samochody.
- O Citroena C4 zapytaliśmy w salonie przy ul. Radzymińskiej w Warszawie. Auto ma mieć silnik Diesla i automatyczną skrzynię biegów, co do reszty nie będziemy grymasić. Okazuje się, że jest jeden samochód, ale zarezerwowany – do dzisiaj. Cena to 129 400 zł, czerwony, w najwyższej wersji. Do odbioru na przełomie lutego i marca. Jeśli nie ten (ale warto zapytać np. jutro rano), to można złożyć zamówienie z prognozowaną datą odbioru na koniec września.
- Ten sam salon po drugiej stronie: pytanie o Peugeota 5008 z dieslem o mocy 180 KM. Oczywiście, taki samochód można zamówić, termin dostawy to czerwiec-lipiec, jednak dopiero po złożeniu zamówienia będzie wiadomo więcej. Cena? Jak w cenniku – przez telefon handlowiec nie chce rozmawiać o rabatach. To jednak zupełnie inna rozmowa niż 8 miesięcy temu, gdy naprawdę chciałem kupić samochód. Wtedy padały pytania: czy na firmę, czy na osobę prywatną – od tego zależała wysokość rabatu, a był on znaczny.
- W salonie Citroen-Peugeot przy ul. Puławskiej w Warszawie rozmowa o kupnie Citroena C3 Aircross "w benzynie i w automacie" (nie bądźmy już tacy, aby oczekiwać konkretnej wersji wyposażeniowej czy koloru!) była krótka: "Obecnie przyjmujemy tylko zamówienia na samochody do produkcji z terminem realizacji październik-listopad". Aha, to dziękuję.
- A może coś większego? Pytamy więc o model C5 Aircross w salonie Citroen-Peugeot przy al. Krakowskiej w Warszawie, nie wnikając w szczegóły ponad to, że ma być z silnikiem benzynowym i automatyczną skrzynią biegów. – Tak, mamy dwa takie samochody – odpowiada handlowiec, tylko że… używane. A jak bardzo używane i za ile? – Przebiegi to ok. 12 tys. km, cena ok. 145 tys. zł, ale z silnikiem 1.6/180 KM. W takim napędzie już Pan nie kupi – kusi sprzedawca. Obecnie, faktycznie, w cenniku najmocniejsza odmiana benzynowa ma tylko 130 KM. A nowy samochód na kiedy mógłby być? – Nowy trzeba zamówić, czas oczekiwania to ok. pół roku.
- Pytanie do salonu Peugeota w Garwolinie dotyczyło modelu 208 w automacie i z silnikiem benzynowym. Gdy są auta "na stanie", pojawiają się konkretne pytania i rozmowa o rabatach, a akurat taki samochód byłby dostępny, nawet w dość szerokim wyborze. Na firmę kosztowałby – w wersji Allure Pack – 87 800 zł, czyli taniej niż w cenniku (a przecież istniejący samochód nie jest całkiem "zgodny" z ceną bazową, ma na sobie choćby lakier wymagający dopłaty). Ten samochód jest do ściągnięcia "na szybko", a na miejscu można obejrzeć lub kupić 208 w najwyższej wersji GT Pack. To dobra wiadomość, bo np. w kwestii Opla Corsy – to w sumie podobny samochód – ponieśliśmy klęskę: "zamówiliśmy do produkcji takie auta, o które pan pyta, ale nie wiemy, kiedy będą gotowe".
- W Radomiu pytamy o Peugeota 3008 z silnikiem Diesla. Na stanie niestety nie ma takiego auta, jakie byśmy chcieli, ale można je zamówić. Czas oczekiwania to pięć-sześć miesięcy, handlowiec daje nadzieję, że to termin realny. "U nas sytuacja trochę się poprawia, może nawet auto zjechałoby szybciej, ale tego obiecać nie mogę".
- W jednym ze śląskich salonów Opla pytaliśmy o Astrę w wersji hatchback z silnikiem benzynowym i automatyczną skrzynią. To jednak okazało się życzeniem nie do realizacji. Na miejscu takiego samochodu brak, a terminu realizacji zamówienia nie da się określić, "raczej po wakacjach". Wkrótce bowiem ma nastąpić zmiana modelu, nie do końca wiadomo, kiedy, no i siłą rzeczy nie wiadomo, jaka będzie dostępność tych aut i od kiedy można je będzie zamawiać. "Ale proszę pytać…"