- Wypadki drogowe w Polsce wciąż stanowią poważny problem, pomimo znaczącej poprawy w porównaniu z poprzednimi dekadami
- Norwegia, mając znacznie mniejszą liczbę wypadków drogowych, motywuje kierowców do przestrzegania przepisów poprzez wysokie mandaty, uzależnione od dochodów
- Polska policja widzi w norweskim rozwiązaniu sposób na poprawę bezpieczeństwa na naszych drogach
O tym, że na polskich drogach wciąż dzieje się źle, nie trzeba nikogo przekonywać. Oczywiście w porównaniu z okresem sprzed 10 czy 20 lat poprawa jest znacząca, ale do europejskich liderów pod względem bezpieczeństwa na drogach jeszcze dużo nam brakuje. Tylko w ub.r. w niemal 21 tys. wypadków w Polsce zginęły 1893 osoby, a ponad 24 tys. zostało rannych. Z kolei w Norwegii w tym samym okresie, jak zauważa wyborcza.biz, doszło do 3290 wypadków, w których zginęło 110 osób, a nieco ponad 4,1 tys. zostało rannych.
W Polsce mandaty do 5 tys. zł. W Norwegii nawet do ponad 100 tys. zł
Z niezadowalającą sytuacją na polskich drogach chce walczyć rząd. Ten zamierza skupić się na kierowcach biorących udział w nielegalnych wyścigach, ale też skuteczniej walczyć z pijanymi siadającymi za kierownicę oraz osobami łamiącymi sądowe zakazy prowadzenia pojazdów. Nieco inaczej na problem patrzy natomiast policja, która bazując na doświadczeniach norweskich funkcjonariuszy, chciałaby przenieść na polski grunt rozwiązania, które w Norwegii już działają i jak widać po statystykach, są skuteczne.
Jedną z najważniejszych różnic pomiędzy mandatami w Polsce i w Norwegii, jest ich wysokość. W naszym kraju kierowcy grozi maksymalnie 5 tys. zł. W przypadku zamożniejszych osób często nie jest to dotkliwa kara. Tymczasem w Norwegii, zauważa serwis wyborcza.biz, co do zasady wysokość mandatów uzależniona jest od dochodów.
W przygotowanym raporcie, podsumowującym polsko-norweski projekt "POL-NOR II — Współpraca w obszarze bezpieczeństwa ruchu drogowego — wymiana doświadczeń i dobrych praktyk", zwrócono uwagę, że stosowane w Norwegii rozwiązanie motywuje kierowców do przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Nic dziwnego, skoro nawet za niewielkie przekroczenie prędkości lub jazdę po użyciu alkoholu można zapłacić mandat w wysokości od 84540 koron norweskich (ponad 30 tys. zł) do nawet 300 tys. koron (ponad 100 tys. zł).
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNajważniejsza wcale nie jest wysokość kary, ale jej nieuchronność
Niestety, okazuje się, że przeniesienie norweskiego rozwiązania na polski grunt wcale nie jest takie łatwe. Sylwester Pawłowski, cytowany przez serwis wyborcza.biz trener w Akademii Świadomego kierowcy i jednocześnie ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, wyjaśnia, że z jednej strony warto się nad tym rozwiązaniem zastanowić, bo jego wprowadzenie mogłoby skłonić kierowców do większej ostrożności, ale z drugiej, problemem byłoby zapewne ustalenie rzeczywistego dochodu lub majątku sprawcy. Z kolei psycholożka transportu Magdalena Wit-Wesołowska podkreśla, że kluczowym czynnikiem decydującym o przestrzeganiu przepisów wcale nie jest wysokość kary, ale jej nieuchronność.
Maria Dąbrowska-Loranc, kierowniczka Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. W jej ocenie system stosowany w Norwegii, czyli powiązanie mandatów z wysokością kar, może być skuteczny, ale w Polsce w stosunkowo krótkim czasie wprowadzono wiele zmian i teraz trzeba poczekać, aby móc stwierdzić, czy przyniosły one pożądany skutek. Jeżeli nie, dopiero wtedy można rozważyć wprowadzenie systemu takiego jak w Norwegii.
Norwegowie skuteczni w walce z pijanymi kierowcami
Okazuje się, że Norwegowie dość skutecznie radzą sobie także z innymi problemami, mającymi bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo na tamtejszych drogach. Przykładowo kierowcy, którzy zostali zatrzymani podczas prowadzenia pojazdów, a mieli w organizmie ponad 0,7 promila alkoholu, bezwzględnie trafiają do więzienia, np. na miesiąc lub dłużej. Z konsekwencjami muszą liczyć się nawet osoby odpowiedzialne za oznakowanie dróg. W Polsce grozi za to mandat, a w Norwegii kierownik budowy lub kierownik prac, w przypadku dwukrotnej nagany ze strony policji dotyczącej oznakowania, na rok traci prawo do wykonywania swoich czynności.
Norweskie przykłady pokazują, że można wprowadzić skuteczne rozwiązania, pozwalające poprawić bezpieczeństwo na drogach. Ale w rzeczywistości już teraz w Polsce działają systemy, które pozwalają skutecznie walczyć z kierowcami przekraczającymi prędkość. Wystarczy pojechać którymkolwiek fragmentem drogi, na którym działa odcinkowy pomiar prędkości. Tu nagle niemal wszyscy kierowcy nie tylko nie przekraczają dopuszczalnej prędkości, ale obawiając się kary, często jadą z prędkością niższą od obowiązującego limitu. To dobitnie pokazuje, że kluczowym aspektem jest wspomniana przez Magdalenę Wit-Wesołowską nieuchronność kary.