Czy pamiętacie, że pierwsza klasa A, która zadebiutowała dawno, dawno temu i zaraz po debiucie zaczęła się przewracać w teście łosia, miała dlatego podwójną podłogę, by zmieścić tam baterie elektryczne lub ogniwa paliwowe? Mam nadzieję, że o tym pamiętacie. Cóż, pierwsza generacja najmniejszego Mercedesa zawsze była napędzana w konwencjonalny sposób smrodliwymi silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi, podobnie jak druga. Owszem, były jakieś jeżdżące prototypy z napędami przyszłości, ale nigdy zawsze nie był tak dobry, by dać go klientom. Aż do teraz.
Elektryczna klasa A nie ma ani elektryzujących osiągów (moc to 95 KM w porywach, a normalnie 68 KM, od 0 do 60 km/h w 5,5 s i maksymalnie 150 km/h), ani elektryzującego wyglądu. Ale dzięki temu, że ma dwie podłogi, to litowo-jonowe baterie (ładują się 8 godzin, pozwalają przejechać 200 km) umieszczono między nimi, przez co wewnątrz wciąż jest miejsce dla pięciu osób i nawet 1370 l bagażu. Nieźle. Powstanie 500 sztuk tego auta. Dostępne będą na wybranych, bogatych rynkach Europy.