Impreza "Grand Prix Łodzi" to kontynuacja zawodów samochodowych "Street legal"; tym razem była adresowana do amatorów szybkiej jazdy na dwóch kółkach.

Jej głównym organizatorem byli członkowie łódzkiego Klubu Motocyklowego "Knight Riders", działającego w ramach Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji (IPA).

Impreza ściągnęła na wiadukty na łódzką Retkinię setki miłośników szybkiej jazdy; nie wszyscy jednak mogli wziąć udział w wyścigach. Do zawodów dopuszczono w sumie 60 motocyklistów, którzy rywalizowali w wyścigach na czas w trzech kategoriach - pojazdów o pojemności do 600 cm3, 1000 cm3 oraz ciężkich cruiserów i czoperów.

"Trasa była dość trudna, specjalnie przygotowana tak, by motocykliści nie rozwijali nadmiernej prędkości. Bo to ma być zabawa a nie wyczyny ludzi, którzy może nie mają dużego doświadczenia na motocyklach" - powiedział szef "Knight Riders" Krzysztof Białek.

Przyznał, że oficjalna rywalizacja miłośników szybkiej jazdy ma być odpowiedzią na problem nielegalnych wyścigów odbywających się na ulicach polskich miast.

"Chcieliśmy wyjść naprzeciw tym nielegalnym wyścigom, które się odbywają na ulicach różnych miast w Polsce. W związku z tym, po uzgodnienie z policją i władzami miasta, zrobiliśmy taką imprezę, żeby ci którzy chcą się pościgać mieli taką możliwość pod nadzorem i bezpiecznie" - dodał Białek.

Według organizatorów impreza zgromadziła ok. pięć tysięcy widzów, którzy mogli także podziwiać pokazy driftingu - jazdy samochodem na poślizgu, pokazy free style, czyli jazdy na jednym kole czy kierowania motocyklem, siedząc w przeciwną do kierunku jazdy stronę. Zobaczyć można było także wystawę samochodów tuningowanych i pojazdy klubów motocyklowych.

"Impreza przebiegała bez problemów i w przyszłym roku planujemy zrobić kolejne tego typu zawody" - dodał szef "Knight Riders".

Pierwsze oficjalne wyścigi samochodowe "Street Legal" odbyły się w Łodzi w lutym ub. roku. Kierowcy ścigali się wówczas w parach na dystansie ok. 400 metrów; niektóre jadące równolegle samochody osiągały prędkość ok. 200 kilometrów na godzinę.

Moda na uliczne spotkania kierowców najszybszych pojazdów dotarła do Polski z USA, gdzie uczestnicy nielegalnych wyścigów na odcinku 1/4 mili rozpędzają jadące równolegle samochody nawet do 300 kilometrów na godzinę.