akcji Volkswagena. W efekcie firma produkująca niespełna 90 tys. aut rocznie stanie się największym akcjonariuszem koncernu, który pod względem liczby wytwarzanych aut (ponad 3 mln) zajmuje 4 pozycję na świecie. Dla Ferdinanda Piecha, byłego szefa VW, a obecnie prezesa rady nadzorczej, sprawa ta ma wymiar nie tylko biznesowy. Piech, do którego rodziny należy ponad 50 proc. specjalnych akcji Porsche dających 100 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, jest wnukiem słynnego Ferdinanda Porsche. Ten ostatni stworzył auto, które zaczęło historię fimy z Wolfsburga - "garbusa", a w latach 50. założył rodzinną firmę produkującą samochody sportowe. Od początku ściśle współpracował z Volkswagenem, korzystał z jego zamówień i zarabiał na tantiemach za wykorzystane projekty. Dziś Porsche zarabiamiliardeuro rocznie, a Volkswagen boryka się z trudnościami finansowymi. Pojawiające się regularnie od wielu miesięcy pogłoski o możliwym wrogim przejęciu firmy np. przez grupę funduszy inwestycyjnych stały się dobrym pretekstem dla rodziny Porsche do podjęcia strategicznej decyzji związanej z gigantem z Wolfsburga.Pod koniec sierpnia Porsche stało się właścicielem 10,26 proc. akcji VW, a niebawem dorzuci do nich kolejne 8,27 proc. Transakcja pochłonie prawie 3 mld euro i zostanie sfinansowana ze środków własnych (w roku finansowym 2003/2004 wartość środków płynnych przekroczyła 1,5 mld euro) i banku inwestycyjnego Merrill Lynch. Ryzyka wrogich przejęć nie można wykluczyć Rodzinny interes przeważył w tym momencie nad głosami pozostałych akcjonariuszy Porsche, którzy woleliby wypracowany zysk przeznaczyć do podziału (wypłata dywidendy). W perspektywie może okazać się jednak posunięciem jak najbardziej słusznym. Porsche przypieczętuje w ten sposób wieloletnią współpracę, otrzyma dostęp do potencjału produkcyjnego i technologii oraz będzie miało wpływ na politykę VW. Ten ostatni zyska przede wszystkim długoterminowego inwestora strategicznego przy zachowaniu dużej autonomii i może nie bać się wrogiego przejęcia (Porsche, land Dolnej Saksonii i VW z akcjami własnymi dysponować będą 51-procentowym pakietem kontrolnym koncernu z Wolfsburga). Nie bez znaczenia będzie też wzrost pozycji Ferdinanda PiĎcha i jego rodziny w decydowaniu o losach obydwu koncernów.Agnelli: nic o Fiacie bez nasPilnie swoich interesów w branży motoryzacyjnej strzeże rodzinaAgnellich kontrolująca włoskiego Fiata. W ubiegłym miesiącu, kiedy przynoszący straty od 2000 roku Fiat Auto (część Grupy zajmująca się produkcją samochodów) dogadał się z bankami w sprawie zamiany części zadłużenia na akcje, okazało się, że po konwersji 3 mld euro długów udziały spółki IFIL Investments (finansowe ramię Agnellich) w Fiacie spadły z 30 do mniej niż 23 proc. Pojawiła się realna groźba, że 9 banków-wierzycieli może skupić w swoich rękach pakiet większościowy papierów wartościowych oraz przejąć władzę nad częścią samochodową Grupy. Odpowiedź rodziny była błyskawiczna. Gianluigi Gabetti, szef IFIL-a, stwierdził, że firma nie mogła pozwolić sobie, aby ktoś sprzątnął jej Fiata sprzed nosa. Wydatek ponad 535 mln euro na zakup 7 proc. akcji pozwolił utrzymać pozycję dominującego akcjonariusza. Jednocześnie wiceprezes Fiat SpA John Elkann, wnuk wieloletniego prezesa koncernu Ganniego Agnellego, stwierdził, że inwestycję w ten dział będą kontynuowane. Jego brat Lapo Elkann, piastujący stanowisko szefa promocji marki, jest przekonany o jej sukcesie. To właśnie jemu powierzono zmianę wizerunku włoskich aut i ich pozycjonowania na rynku. W ciągu najbliższych trzech lat koncern planuje wyłożyć prawie 10 mld euro na opracowanie i wdrożenie do produkcji 20 nowych modeli. Agnelli, zachowując kontrolny pakiet akcji, dali wyraźny sygnał, że nie pozwolą odebrać sobie władzy nad firmą, z którą związani są od początku jej istnienia. Najlepiej podsumowują to słowa Johna Elkanna: "Mamy wiarę i inwestujemy w firmę oraz przyszłość naszego kraju". Wiara ta poparta jest wynikami finansowymi. Fiat Auto zmniejszył stratę w drugim kwartale tego roku do 88 mln euro, a w 2007 chce zacząć przynosić zyski.Dynastie potrafią rządzić skutecznieBMW od 1959 roku kontrolowane jest przez rodzinę Quandtów. Obecnie w jej posiadaniu jest 46,6 proc. akcji bawarskiego koncernu i to dzięki nim firma pozostaje jednym z nielicznych niezależnych producentów aut na świecie i do tego jednym z najbardziej rentownych (w tym roku wzrost sprzedaży przekracza 15 proc). Quandtowie skutecznie przeciwstawiali się próbom wprowadzenia koncernu do jakiegokolwiek sojuszu strategicznego w branży, a ich zaangażowanie w sprawy firmu wg oceny Helmuta Panke'go, prezesa koncernu, gwarantuje stabilność i konsekwencję w polityce BMW.Ford po latach rządów wynajętych menedżerów ponownie kierowany jest przez przedstawiciela rodziny założycieli koncernu. William Clay jr Ford jest prawnukiem Henry'ego Forda i prezesem Ford Motor Company, trzeciego na świecie producenta samochodów. Do Fordów należy 40 proc. akcji koncernu i mają największy wpływ na zarządzanie nim.Peugeot, jedna z najstarszych europejskich firm motoryzacyjnych, od początku istnienia kontrolowany jest ściśle przez rodzinę. Obecnie stanowisko szefa rady nadzorczej koncernu zajmuje Thierry Peugeot, szefa działu innowacji i jakości Robert, a marketingu Christian. Wielu członków rodziny zatrudnionych jest w strukturach koncernu. W sumie należy do nich pakiet akcji dający ponad 45 proc. głosów.Po 8 miesiącach tego roku wymienione koncerny "rodzinne" oraz Volkswagen sprzedały w Europie prawie 5,8 mln aut (łącznie na rynek trafiło 10,3 mln samochodów), co stanowi 57-proc. udział w rynku. Po uwzględnieniu Toyoty (557 tys. aut) i Suzuki (151 tys.), gdzie spadkobiercy założycieli mają dużo do powiedzenia, wynik ten przekracza 6,5 mln samochodów. Mimo kryzysu w branży biznes kwitnie.Rodziny radzą sobie zdecydowanie lepiejZ badań przeprowadzonych na zlecenie "Newsweeka" przez Thomson Financial wynika, że firmy rodzinne radzą sobie lepiej niż ich konkurenci uwzględniani w indeksach 6 najważniejszych giełd Europy. Prześledzono pozycje ich akcji w ciągu ostatnich 10 lat i okazało się, że np. w Niemczech indeks firm rodzinnych wzrósł o ponad 206 proc., podczas gdy nierodzinnych tylko o 47 proc. Rodzinne mają też lepsze wyniki w dłuższym okresie i są bardziej konkurencyjne. Dla klientów przynosi to wymierne korzyści.