Marcin Gortat przyleciał wczoraj (27.06) do Polski. Jak co roku będzie prowadził warsztaty koszykarskie dla dzieci i młodzieży - Marcin Gortat Camp. Oprócz tego, ma też przed sobą inne plany, o czym więcej można poczytać TUTAJ.

Tymczasem zapraszamy do lektury ekspresowego, z braku czasu, wywiadu z polskim graczem NBA, który został przeprowadzony podczas konferencji prasowej w warszawskim salonie Lexusa 27 czerwca. Lokalizacja sprzyjała motoryzacyjnej tematyce:

AŚ:Cześć Marcin. Wszyscy redaktorzy pytają Cię o koszykówkę, a ja chciałbym porozmawiać o motoryzacji. Czy znajduje się w Twoich kręgach zainteresowań?MG: Jak najbardziej!

AŚ: Wobec tego o jakim samochodzie marzył w dzieciństwie Marcin Gortat?MG: Wymarzony samochód... Zawsze najbardziej podkręcały mnie auta niskie, sportowe, à la Ferrari czy Lamborghini. Tego typu auta były oczywiście największym marzeniem. Natomiast grając już w kosza poznałem zawodnika, który nazywa się Kordian Korytek i on zafascynował mnie takim samochodem jak BMW M5.

AŚ: I pewnego dnia w końcu zrealizowałeś swoją motoryzacyjną fascynację?MG: Tak. Oczywiście tego typu auto było bardzo ciężko nabyć ze względu na cenę i to marzenie spełniłem dopiero dostając się do NBA.

AŚ: Czy to prawda, że seryjne 507 KM to było nieco za mało dla Ciebie?MG: Mogę powiedzieć, że M5 zostało podkręcone do ok. 800 KM. Lubię przerabiać samochody i to uczucie przyspieszenia od 0-60 mil. Spod światłem mało kto ma ze mną szanse (śmiech).

AŚ: Opowiedz jak to było z twoim egzaminem na prawo jazdy?MG: Muszę przyznać, że zdawałem niestety parę razy (śmiech). Oblałem egzamin parę razy z tego względu, że po prostu w ogóle się nie przygotowywałem. Byłem zbyt pewny siebie i to była cecha, którą wyeliminowałem mam nadzieję przez ostatnie kilka lat.

AŚ: Czy miałeś jakieś stłuczki w dotychczasowej karierze kierowcy?MG: Przyznaje, że w moim pierwszym roku jeżdżenia, miałem cztery razy taką drobną stłuczkę, dosłownie otarcia. I najśmieszniejsze jest to, że chyba dwie z nich miałem w Lexusach.

AŚ: Zanim kupiłeś swoje wymarzone BMW M5 to jeździłeś...?MG: Wcześniej jeździłem Renault. Mieliśmy ich samochody w klubie w lidze niemieckiej, którego sponsorem było właśnie Renault. A jak wracałem do Polski to czasami pożyczałem samochód od brata lub jeździłem wypożyczonym, a od pięciu lat już regularnie jeżdżę Lexusem, który zabezpiecza Nam gamę aut pod każdym względem

AŚ: W trakcie konferencji mówiłeś, że dwóch Twoich kolegów z NBA nabyło Lexusa GS 450H, którego przetestujesz w czasie pobytu w Polsce. Jakimi jeszcze autami poruszają się zawodnicy NBA?MG: Muszę powiedzieć bez żadnego bajerowania, że dużo osób ma Lexusy. Nasz trener Van Gundy jeździł RX-em. Steve Nash również jeździ suv’em RX. Grand Hill, jedna z największych gwiazd swego czasu, jeździ LS-em 460. Ostatnio ktoś kupił czy miał wynajętego sportowego LF-A, tak więc bardzo dużo osób jeździ Lexusem. Poza tym przewijają się Mercedesy, a najwięksi gwiazdorzy mają różnego rodzaju Rolls Royce’y, Maybach’y, Ferrari i inne.

AŚ: Widywałeś koszykarzy w popularnej w Stanach Toyocie Prius?MG: Hmm... Obawiam się, że wśród zawodników nie znajdzie się Prius. Nie chodzi o to czy je lubią czy nie, tylko że są to po prostu dla nas za małe auta.

AŚ: Nie przedłużając, zadam ostanie pytanie: czy masz jeszcze jakieś motoryzacyjne marzenie do spełnienia?MG: Żeby któregoś dnia wsiąść do LF-A, o ile tylko się zmieszczę (śmiech). Jeżeli wsiądę w LF-A i będę mieć dobrą przejażdżkę, to naprawdę będzie coś. Jeździłem różnymi autami, a większością którą nie jeździłem, to nie chcę jeździć. Auto którego chciałbym spróbować to jest właśnie LF-A. Nowa technologia, tylko 200 egzemplarzy na świecie,m.in. dlatego chciałbym się nim osobiście przejechać.

AŚ: Dziękuje za wywiad i życzę dalszych sukcesów oraz wymarzonej przejażdżki Lexusem LF-A.MG: Również dziękuje i pozdrawiam czytelników Auto Świat.

Z Marcinem Gortatem rozmawiał Radosław Turek.