- - Mustang Shelby GT350R to najmocniejszy fabrycznie Mustang w historii marki.
- - Sprawdziliśmy, jak spisuje się ten 526-konny potwór na belgijskim torze testowym Forda.
- - W tym modelu w celu obniżenia masy zniknęły wszelkie udogodnienia, tylna kanapa, a felgi wykonano z włókna węglowego.
Na takie spotkania czeka się z niecierpliwością małego dziecka. Zamknięty tor, a na nim oczekująca legenda amerykańskiej motoryzacji i to w najbardziej bezkompromisowej wersji z logo Shelby na masce. Możliwość przejechania się Mustangiem Shelby GT350R o mocy bagatela 526 koni mechanicznych nie zdarza się codziennie, szczególnie że model ten nie jest oficjalnie dostępny w Europie. Tym bardziej bez chwili zawahania przyjmujemy propozycję testu jedynego oficjalnie sprowadzonego do Europy egzemplarza tej wersji Mustanga.
Wspomniany Shelby, we wściekle żółtym malowaniu, znajduje się w swoim naturalnym środowisku, czyli na torze, pod belgijskim Lommel. Tam mieści się europejski ośrodek testowy Forda.
Ford Mustang GT - bardziej na tor niż na ulicę
Ta odmiana Mustanga jest wyjątkowy z kilku powodów. Inżynierowie przy budowie GT350R nie szli na kompromisy. Ich zabiegi nie ograniczyły się wyłącznie do zwiększenia pojemności do 5,2 litra oraz podniesienia o ponad 100 KM moc względem wersji GT. Można powiedzieć, że konstrukcja auta została niemal całkowicie przebudowana. Mamy tu cały szereg zastosowań rodem z torów wyścigowych i co ważne ręczną 6-biegową skrzynię Tremec TR-3160.
To jednak nie koniec modyfikacji. W Mustangu Shelby GT350R zastosowano także wyczynowe zawieszenie, zestrojone pod kątem jazdy torowej. Zastosowano tu m.in. amortyzatory MagneRide o zmiennej charakterystyce.
Shelby'ego GT350, która z kolei jest znacznie lżejsza od zwykłego Mustanga GT. W walce o jak najniższą wagę z wnętrza zniknęły wszelkie udogodnienia, m.in. klimatyzacja, system multimedialny, zestaw audio, kamera cofania, tylna kanapa i dywaniki – wszystkie te elementach mogą być jednak zamontowane na życzenie klienta. Ponadto na pokładzie zastosowano lekkie, ale wytrzymałe włókno węglowe – z tego materiału wykonano także felgi.
Poza charakterystycznymi czarnymi felgami z włókna węglowego, „erkę”, poznać można po ogromnym karbonowym skrzydle na tylnej klapie, splitterze pod przednim zderzakiem, dyfuzorze, większych hamulcach Brembo (z przodu 6-tłoczkowe zaciski, z tyłu 4-tłoczkowe) oraz oponach wyczynowych Michelin Pilot Sport Cup 2 no i oczywiście czerwonym logo Shelby’ego.
Ford Mustang GT - trudna fizyczna praca!
Zanim zasiądę w ascetycznym wnętrzu i złapię mięsistą kierownicę w ręce, czeka mnie jeszcze pokazowa pętla z instruktorem. Zaledwie po kilku zakrętach, kiedy doświadczony kierowca Forda chcąc wykonać slaid „strzela” widowiskowy piruet, już wiem że łatwo nie będzie. Skoro on nie radzi sobie z ponad 500-końmi i 580 Nm, to ile ja będę potrzebował czasu na opanowanie żółtego Mustanga?
Ruszamy. Zaskakujące jest to, że po wciśnięciu gazu samochód wystrzela, jak z procy. Przyspieszenie naprawdę robi duże wrażenie na błędniku – ten potężny musclecar potrzebuje tylko 3,9 s żeby osiągnąć 100 km/h, a 200 km na liczniku pojawia się po ok. 12 sekundach. „Erka” napędza się tak szybko, że łatwo zapomnieć, że na końcu długiej prostej trzeba jeszcze wyhamować. Zbyt wczesna redukcja powoduje przyblokowanie tylnych kół i kolejny zastrzyk adrenaliny
Co jest zaskaujące, tylne koła nie uślizgują się tak łatwo jakby można było się tego spodziewać po tak potężnej mocy. Spora w tym zasługa szerokich opon torowych, w które „obuto” czarne felgi z włókna węglowego – opony świetnie radzą sobie w utrzymaniem w ryzach nerwowego tyłu auta, ale jak się przekonuje o tym niebawem, ogromną pracę wykonuje tu także elektronika.
Ale bez obawy można ją całkowicie wyłączyć. Warto jednak przy tym pamiętać, że bez pomocy elektroniki jazda Mustangiem staje się niczym zabawa z odbezpieczoną bronią – nigdy nie wiesz kiedy odpali.
Co prawda lekkie dodanie gazu w zakręcie nie powoduje zerwania przyczepności, GT350R zaskakująco posłusznie wykonuje polecenia jak na auto o tak potężnych gabarytach. Dziwne, ale łatwiej w naszym Mustangu wywołać podsterowność niż uślizg tylnej osi. Ten drugi wymaga już odważniejszego obchodzenia się z pedałem gazu.
Taka charakterystyka nie ułatwia wyczucia „erki”. Bardzo łatwo przekroczyć tę cienką linie, przy której opony tylnej osi tracą przyczepność. Jeśli się to już stanie trzeba naprawdę szybko „zakładać kontrę”, żeby opanować tańczącą po torze bestie. Ten samochód nie wybacza nawet drobnych błędów. Każde drobne spóźnienie powoduje obrót wokół osi i kłęby dymu. To już nie jest przyjemność, ale ciężka praca – po sekwencji kilku zakrętów i mocnych dohamowań na czole pojawiają się pierwsze krople potu mimo, że na zewnątrz nie ma upału.
Ford Mustang GT - podsumowanie
Na koniec muszę was zmartwić, tego modelu nie da się kupić oficjalnie w Europie. Wielka szkoda, bo już coraz trudniej o tak bezkompromisowe maszyny, które dają kierowcy tak potężną dawkę adrenaliny.