Cała sprawa zaczyna się w 2014 r., kiedy okazało się, że właściciel szkoły jazdy Krzysztof P. nie przeprowadzał z kursantami nauki teorii i pierwszej pomocy.

Jak donosi wyborcza.pl, właściciel szkoły jazdy podrabiał podpisy kursantów, tak by w dokumentach wszystko się zgadzało. W rzeczywistości żadna ze 177 osób nie odbyła pełnego kursu, a niektórzy z nich nie mieli ani godziny nauk teoretycznych.

Sprawa wyszła przez przypadek

Cała sprawa wyszła na jaw, kiedy jedna z kursantek poszła na jazdy doszkalające do innej szkoły, tam przyznała, że nie miała wcześniej zajęć z teorii. Wtedy sprawą zainteresowali się śledczy. Finalnie Krzysztof P. w 2018 r. został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Niestety dla byłych kursantów sprawa na tym się nie skończyła, a problemy tak naprawdę dopiero się zaczęły. Po czterech latach od wyroku urząd miasta w Mysłowicach zaczął rozsyłać pisma do 177 osób, które nie przeszły teorii, że ich uprawnienia do kierowania pojazdami zostają unieważnione.

Prawo jest bezlitosne. Nie odbyli kursu, nie mogą jeździć

Kursanci tak naprawdę nie mają teraz wyjścia, pomimo że zdali wszystkie egzaminy i jeżdżą samochodami od siedmiu lat, prawo nie przewiduje takiej sytuacji. Według art. 11 ust. 1 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami, prawo jazdy jest wydawane osobom, które mają wystarczający wiek, uzyskały orzeczenie lekarskie, odbyła szkolenie i zdała egzamin.

Pokrzywdzone osoby nie odbyły szkolenia, co przekreśla możliwość dalszego posiadania uprawnień. Nie ma też możliwości przejścia jedynie kursu teoretycznego.

Zapłacą za kurs dwa razy więcej

Wszyscy muszą teraz przejść od początku cały kurs, tak jak osoba, która pierwszy raz robi prawo jazdy. Problem polega na tym, że znów muszą zapłacić za kurs, który w 2022 r. kosztuje ok. 2,5-3 tys. zł. W 2014 r. koszt nauki jazdy wynosił ok. 1,4 tys. zł. Trzeba jeszcze do tego dodać dodatkowe opłaty za egzaminy.

Wyborcza.pl porozmawiała także z Dariuszem Wójtowiczem, prezydentem Mysłowic. Wyjaśnił on, że każdy kursant ma możliwość skierowania sprawy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, choć szansa, aby zachować uprawnienia, jest niewielka. Przy okazji dodaje, że niewykonanie wyroku z jego strony może skutkować problemami urzędników w sytuacji, gdyby np. doszło do śmiertelnego wypadku przez jedną z tych 177 osób. Wtedy to prezydent i urzędnicy mieliby sprawy karne.