- Pan Paweł otrzymał karę od UFG za brak polisy OC na samochód, którego już nie był właścicielem
- UFG wymaga od właścicieli pojazdów ciągłości w posiadaniu polisy OC, a przerwy skutkują wysokimi karami
- Pan Paweł musiał udowodnić sprzedaż pojazdu, ale zgubił umowę kupna-sprzedaży
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
UFG to instytucja zajmująca się wypłatą odszkodowań ofiarom wypadków drogowych, które zostały spowodowane przez nieubezpieczonych właścicieli pojazdów. Zgodnie z polskim prawem, każdy posiadacz pojazdu silnikowego musi mieć wykupioną obowiązkową polisę OC. Co ważne, ubezpieczenia nie można przerwać ani na chwilę. Jeśli tak się stanie, grozi nam surowa kara nałożona przez UFG. Jej wysokość zależna jest od płacy minimalnej, co oznacza, że z roku na rok stawki są coraz wyższe.
W przypadku samochodów osobowych za przerwę w ubezpieczeniu trwającą maksymalnie trzy dni można obecnie zapłacić karę w wysokości 1870 zł. Gdy przerwa trwa od 4 do 14 dni, kara wynosi już 4670 zł. W przypadku przerwy wynoszącej więcej niż 14 dni, suma dochodzi aż do 9330 zł. W sytuacji, kiedy jesteśmy właścicielami samochodów ciężarowych, ciągników czy autobusów, stawki są o wiele wyższe.
Nasz czytelnik postanowił podzielić się swoją historią, która spotkała go kilka tygodni temu. List od niego publikujemy w całości (śródtytuły od red.)
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPoznaj kontekst z AI
UFG nałożył na niego karę w wysokości 4400 zł, choć nie był właścicielem auta
"Pewnego dnia, będąc poza domem, otrzymałem telefon od swojego listonosza, że ma do mnie list polecony. Kiedy zapytałem, skąd jest ten list, odpowiedział, że z UFG. Gdy to usłyszałem, poczułem strach, gdyż wiedziałem, że może chodzić o niezapłaconą polisę OC. Moje zdziwienie było ogromne, gdyż byłem pewien na 100 proc., że dopełniłem wszystkich formalności z tym związanych. Poprosiłem listonosza, żeby wypisał awizo i zostawił je w skrzynce pocztowej, którą mam przymocowaną na drzwiach.
Przesyłkę odebrałem z poczty po kilku dniach. Po jej otwarciu na pierwszej stronie listu widniała informacja o kontroli przeprowadzonej przez UFG, w której dopatrzono się kilkudniowego okresu, w którym nie miałem wykupionej obowiązkowej polisy OC. Dotyczyło to jednak pojazdu marki Renault, którego nie byłem już właścicielem, gdyż sprzedałem go rok wcześniej. W tym momencie poczułem ulgę. – Przecież można to jakoś wyjaśnić – pomyślałem.
Rzeczywiście, już na pierwszej stronie listu zawarto całą instrukcję, jak postępować w przypadku sprzedaży samochodu, jego zbycia itp. Znalazłem tam informację, że powinienem w takiej sytuacji wysłać do UFG kopię umowy kupna-sprzedaży samochodu. Pouczono mnie, że na dostarczenie wymaganych dokumentów mam 30 dni od daty odebrania listu. Na odwrocie widniała informacja, że jeśli tego nie zrobię, jestem zobowiązany uiścić opłatę w wysokości 4400 zł. Gdy zobaczyłem taką sumę, zamarłem, tym bardziej że nigdy wcześniej nie zostałem ukarany tak wysoką grzywną.
Został ukarany przez UFG. "Dopiero wtedy poczułem ogromną ulgę"
Wracając do domu, nie brakowało we mnie emocji. Starałem się jednak zachować spokój, gdyż wiedziałem, że wystarczy wysłać umowę sprzedaży samochodu i po sprawie. Nie sądziłem, że spotka mnie jeszcze jedna "niespodzianka". Po przewertowaniu mieszkania okazało się, że moja umowa gdzieś zaginęła. W tym momencie w mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Jedną z opcji, którą miałem na stole, było wniesienie skargi do sądu. O takiej możliwości zostałem zresztą poinformowany w liście od UFG.
Dałem sobie kilka dni, żeby ochłonąć i w pewnym momencie przyszła mi do głowy taka myśl. Przecież posiadam wszystkie dane osoby, która kupiła ode mnie samochód (spisane na osobnej kartce z dowodu osobistego). Postanowiłem w takim razie wysłać wiadomość do UFG z wyjaśnieniem, że sprzedałem samochód, ale zgubiłem gdzieś umowę. Podałem też wszystkie dane osoby kupującej. Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź, że opłata nałożona na mnie przez UFG została anulowana. Wtedy poczułem ogromną ulgę".