- Kancelaria Prezydenta RP ogłosiła przetarg na osiem limuzyn z segmentu E o łącznej wartości 3,86 mln zł
- Nowe samochody zostaną pozyskane w ramach 3-letniej umowy wynajmu długoterminowego
- Przedstawione w przetargu wymagania techniczne sprawiają, że wybór jest ograniczony do zaledwie kilku modeli klasy premium
- Kontrowersje budzą nie tylko wartość i klasa pojazdów, ale też ich przeznaczenie
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Kancelaria Prezydenta RP chce pozyskać osiem luksusowych samochodów, korzystając z najmu długoterminowego — wynika z postępowania przetargowego ogłoszonego przez Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta RP. "Rzeczpospolita" donosi, że zamówione auta muszą spełniać bardzo wyśrubowane standardy, co ogranicza wybór praktycznie do kilku modeli klasy premium. Całe zamówienie opiewa na 3,86 mln zł, więc koszt pojedynczej limuzyny nie może przekroczyć 482 tys. zł.
Poznaj kontekst z AI
Dlaczego kancelaria prezydenta chce wynająć limuzyny?
Biuro Mediów i Listów Prezydenta przekazało dziennikowi, że zamówienie na nowe limuzyny to efekt zbliżającego się końca umowy wynajmu poprzednich samochodów, która wygasa w pierwszym kwartale 2026 r. Ze względu na zachowanie ciągłości usług transportowych konieczne było ogłoszenie nowego przetargu.
Dlaczego znowu na auta w wynajmie? Decyzja Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta RP podyktowana jest wygodą i elastycznością. Takie rozwiązanie ułatwia wymianę pojazdów, bo zdejmuje z kancelarii konieczność zbycia wyeksploatowanych pojazdów — wystarczy oddać je dilerowi. Samochody wyłonione w trwającym postępowaniu przetargowym mają służyć kancelarii przez 3 lata.
Jakie samochody zamówiła Kancelaria Prezydenta RP?
Jak zauważa "Rz", w dokumentacji przetargowej jasno określono, że chodzi o "limuzyny z segmentu E", choć zazwyczaj szuka się... mniej dosadnych określeń. Tym razem jednak nikt nie starał się uniknąć kontrowersji, np. poprzez zastąpienie "limuzyn" zwykłymi "sedanami". I w istocie, zaglądając do specyfikacji technicznej, możemy śmiało założyć, że nie będą to zwykłe sedany. Zamówione auta muszą mieć bowiem:
- napęd spalinowy lub hybrydowy,
- długość nadwozia wynoszącą co najmniej 4850 mm,
- pojemność silnika nie mniejszą niż 1900 cm sześc.,
- moc co najmniej 210 kW (czyli 285 KM),
- napędzane obie osie,
- automatyczną skrzynię biegów o co najmniej siedmiu przełożeniach,
- emisję CO2 nieprzekraczającą 50 g/km,
- bogate wyposażenie obejmujące m.in. adaptacyjne reflektory LED, skórzaną tapicerkę, aktywny tempomat, nawigację z mapami Europy i 19-calowe felgi.
W efekcie na polu bitwy o miejsce w prezydenckim garażu zostaje tylko kilka modeli producentów segmentu premium — i to wyłącznie z napędem hybrydowym typu plug-in, bo inne auta nie spełnią warunku dotyczącego niskiej emisji CO2. To budzi podejrzenia, że przetarg może być ustawiony pod BMW 530e xDrive PHEV lub Mercedesa E300 de 4MATIC.
Komu będą służyć nowe "prezydenckie limuzyny"?
Zapytane o przeznaczenie nowych samochodów Biuro Mediów i Listów odpowiedziało dziennikarzowi "Rz" dość enigmatycznie:
Samochody będą wykorzystywane zgodnie z zapotrzebowaniem Kancelarii Prezydenta RP, do obsługi delegacji krajowych i zagranicznych oraz realizacji bieżących zadań
Według nieoficjalnych informacji uzyskanych przez dziennik pojazdy mają trafić do prezydenckich ministrów. W tym świetle ciekawie prezentuje się informacja o tym, że początkowo przetarg miał dotyczyć nie ośmiu, lecz dziesięciu samochodów, a całkowity koszt miał zamknąć się w kwocie 2,41 mln zł.
Po objęciu urzędu przez Karola Nawrockiego warunki się zmieniły — pojazdów będzie mniej, za to za wyższą cenę. Ta decyzja budzi duże kontrowersje, ale może ktoś w kancelarii po prostu nie wiedział, ile kosztują dziś niskoemisyjne "limuzyny z segmentu E"? Albo że podobną funkcję mogą pełnić w prezydenckiej flocie znacznie tańsze hybrydowe modele, czyli Toyota Camry i Skoda Superb?