Autostrady buduje się nie tylko po to, żeby szybciej podróżować, lecz także dlatego, że z założenia są to drogi o wiele bezpieczniejsze od innych. Brak skrzyżowań, na których przecinają się kierunki ruchu, oraz oddzielenie pojazdów jadących w przeciwnych kierunkach drastycznie redukują liczbę wypadków – tak przynajmniej wynika z doświadczeń innych krajów.

W Niemczech na milion „wozokilometrów” przypada średnio 4,6 ofiar śmiertelnych, przy czym średnia na drogach lokalnych poza terenem zabudowanym to aż 6,9 (dane z 2015 roku), a na autostradach – tylko 1,7. Najniebezpieczniejsze są (w kolejności): drogi lokalne pozamiejskie, miasta i na końcu autostrady.

Tymczasem NIK alarmuje, że w Polsce liczba wypadków i ich ofiar na autostradach i drogach szybkiego ruchu w przeliczeniu na 1000 km dróg była w 2016 roku 5-krotnie wyższa niż średnia ze wszystkich dróg publicznych. Przyczyny? Niewątpliwie gorsza niż w krajach zachodnich „sprawność autostradowa” polskich kierowców, ale i... twórcze wykorzystanie statystyki przez NIK. Otóż liczba wypadków na 1000 km dróg nie mówi o tym, czy dany rodzaj dróg jest bezpieczny, czy też nie. Z tego względu Niemcy (nie tylko oni) posługują się „wozokilometrem” – to już konkretna ilustracja zagrożenia.

Nie wiadomo, jakie jest natężenie ruchu na polskich autostradach i drogach szybkiego ruchu w porównaniu z sytuacjami na innych drogach, wiadomo tylko, że ruch na tych pierwszych jest olbrzymi. I jeszcze to, że powstanie autostrady odciąża okoliczne drogi lokalne, na których robi się bezpieczniej.

Prawda, że młodzi polscy kierowcy w większości wypadków z autostradą czy drogą szybkiego ruchu mają do czynienia po raz pierwszy, gdy prawo jazdy siedzi już w ich kieszeni. Fakt, że nagminna na polskich autostradach i ekspresówkach jest jazda na zderzaku poprzedzającego pojazdu – w Niemczech to jedno z najcięższych i ściganych wykroczeń drogowych.

W Polsce kierowcy nie są uczeni, jaki jest bezpieczny odstęp od poprzedzającego auta i jak ma się on do prędkości. Tak czy inaczej, z alarmu NIK-u o wyjątkowo niskim bezpieczeństwie na polskich autostradach niewiele wynika – w każdym razie z całą pewnością nie to, czy korzystanie z nich jest bezpieczne, czy też nie.

Naszym zdaniem

NIK twórczo wykorzystał statystykę. Odkrył, że na drodze, którą nikt nie jeździ, jest mniej wypadków niż na tej, którą codziennie pokonują dziesiątki tysięcy aut. Naprawdę: eureka!